Brian Azzarello, scenarzysta między innymi kultowych 100 naboi, tym razem zaserwował czytelnikom opowieść, której raczej nikt po nim się nie spodziewał. Recenzujemy pierwszy tom Faithless.
Mało nam mówi sam tytuł, mało nam mówi okładka, na której widzimy trzy postacie w nieokreślonej do końca interakcji. W centrum grafiki znajduje się młoda kobieta z zakrwawionymi dłońmi i jak się wydaje, z nogami oplecionymi ogonem, który równie dobrze może należeć do smoka, jak i do diabła, albo po prostu jest niecodziennym rekwizytem. Kobieta i mężczyzna stojący po jej bokach jakoś specjalnie nie budzą naszego zaufania, ponieważ wydają się silnie wpływać bądź nawet ją kontrolować.
Marii Llovet, rysowniczce albumu, z pewnością udało się wprowadzić na tej grafice nastrój niepokoju połączonego z wyczuwalnym seksualnym napięciem, które jak się wkrótce okazuje, będzie w zasadzie nieustannie towarzyszyć bohaterom komiksu.
To, że seks i erotyka będą stanowić temat przewodni
Faithless, staje się jasne już na pierwszej planszy. Na wymownych, małych kadrach tworzy się przed nami obraz masturbującej się bohaterki, która po przewróceniu przez nas strony przerywa zabawę z własnym ciałem w poczuciu rozczarowania i niespełnienia. Silne emocje będą towarzyszyły Faith przez wszystkie sześć zeszytów pierwszego tomu opowieści
Briana Azzarello, w której magia łączy się z seksem, a tworzenie sztuki ma w sobie niewątpliwie diabelski pierwiastek. Oto przed nami opowieść przede wszystkim o bardzo silnych pokusach i o tym, jaka jest cena ulegania im. A to wszystko bez klimatu noir, z którego tak bardzo zasłynął scenarzysta
100 naboi. I raczej w radosnej, na czele z fioletami i różem palecie barw, co razem daje nam okazję przeczytania komiksu, można powiedzieć innego niż wszystkie i to nie tylko w ofercie Muchy Comics (tak, pamiętamy że to właśnie Mucha wydała kiedyś
Sex, jednak z jakichś powodów zawiesiła serię).
Mamy zatem młodą bohaterkę i widocznych wcześniej na okładce parę - córkę i ojca pochodzących z artystycznej, wyzwolonej obyczajowo bohemy, wspólnie wciągających Faith w sieć nieodpartych pokus. W tle rozgrywają się różne niepokojące wydarzenia, co do których nie do końca mamy pewność, że są prawdziwe. Czuć w scenariuszu zarówno wpływy
Sandmana i
Hellblazera, ale różnica jest taka, że w centrum nie stoi tu żaden mroczny i radzący sobie ze wszystkim bohater, tylko niepozorna dziewczyna, być może z magicznymi zdolnościami, która daje się ponieść erotyczno-artystycznej fali, mogącej zaprowadzić ją w naprawdę niebezpieczne miejsca. Albo całkiem odwrotnie - do stanu twórczej gorączki, w doświadczeniu której wszelkie niebezpieczeństwa moralizatorskiego świata można zostawić daleko za sobą. Oto interpretacyjny wybór, którego możemy dokonać po lekturze
Faithless.
Brianowi Azzarello udało się stworzyć bardzo kobiecy w klimacie i wymowie komiks, czemu niewątpliwie sprzyjają momentami bardzo odważne rysunki Marii Llovet.
Faithless nie jest dziełem łatwym w odbiorze, czasami można odnieść wrażenie, że w fabule nie dzieje się nic istotnego, czasami może też uderzać w nas pretensjonalnymi dialogami i obserwacjami (trochę przypominającymi te z
Batmana: Przeklętego tegoż autora). Jednak wraz z niepokojącym finałem pierwszego tomu, nie możemy pozbyć się wrażenia, że coś nas tu w dziwny sposób ominęło i to coś bardzo istotnego. Bowiem
Faithless ma w sobie dużo więcej do zaoferowania, niż się wydaje na pierwszy rzut oka, a scenarzysta najwyraźniej z pełną świadomością nas wymanewrował. Co tu się naprawdę wydarzyło? Gdzie szukać inspiracji
Boską komedią, która jest przywołana na wstępie? Co przeżyła Faith podczas przeskoku czasowego z ostatniego zeszytu? Na odpowiedzi trzeba będzie trochę poczekać, ale już widać, że Azzarello nie poda nam ich na tacy, tylko będzie wymagał od czytelnika pełnej współpracy. Kto się na nią zdecyduje, może przeżyć bardzo intrygującą, komiksową przygodę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h