Po kilku latach powracamy do uniwersum Harry’ego Pottera. Czy film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć ma szansę dorównać przygodom młodego czarodzieja? Sprawdzamy.
J.K. Rowling odniosła niesamowity sukces tworząc sagę o Harrym Potterze, a wyczyn ten powtórzyły ekranizacje książek. I choć historia młodego czarodzieja się zakończyła (nie licząc niedawno wydanej publikacji pt.: Harry Potter and the Cursed Child), to sam wykreowany przez autorkę świat jest na tyle bogaty, że można w nim osadzić jeszcze niejedną fabułę. I tak się stało: film Fantastic Beasts and Where to Find Them odkrywa przed widzami nowe tajemnice i wydarzenia. Nad całym projektem czuwa sama Rowling w roli scenarzystki oraz David Yates – reżyser czterech ostatnich filmów o Potterze.
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć to pierwszy z serii pięciu filmów. I jako taki – chociaż fabularnie stanowi rzecz zamkniętą – jest także wprowadzeniem do nieco odmiennego świata, niż mieliśmy do czynienia w Harrym Potterze. Przede wszystkim inne są czas i miejsce, w jakim dzieją się wydarzenia. To już nie szkoła magii i krótkie wstawki na współczesną Anglię, a Nowy Jork z lat 20. ubiegłego wieku. Ta zmiana nie oznacza wcale, że mamy do czynienia z filmem mniej magicznym i niesamowitym, a elementy nadprzyrodzone świetnie współgrają ze scenografią i kostiumami w klimatach retro.
Rozmach widać tutaj na każdym kroku. Efekty specjalne – czy to związane z tytułowymi fantastycznymi zwierzętami, czy innymi spektakularnymi zjawiskami magicznymi – stoją na najwyższym poziomie. Jest ich mnóstwo, są różnorodne, ale jednocześnie nie ma wrażenia przeładowania. Pomysłowość, barwność i skala magii potrafią zrobić wrażenie, a jednocześnie wydaje się ona immamentnym elementem świata przedstawionego.
Wielkość i złożoność projektu, który rozpoczynają Fantastyczne zwierzęta, widać także w licznych detalach. Co chwila pod nos widza podsuwany jest jakiś smaczek, luźna nić, scena, która dla samego filmu nie ma znaczenia, ale może – choć nie musi – stanowić punkt zaczepienia dla dalszej historii. A jeśli nie? To po prostu rozwija świat i cieszy fanów Harry’ego Pottera (o tych zresztą twórcy nie zapominają i przemycają trochę nawiązań do wcześniejszych filmów). Z jeden strony to atut, ale z drugiej prowadzi do najpoważniejszej wady filmu…
…którą jest fabuła i rwane tempo prowadzenia opowieści. Oparcie większości filmu na motywie łapania fantastycznych zwierzaków, które uciekły z magicznej walizki świeżo przybyłego do Nowego Jorku Newta Scamandera już samo w sobie ma dość ograniczony potencjał, którego nie ratuje dominujący później wątek spisku i zagrożenia ze strony nieokiełznanej siły. Być może przy płynniejszemu prowadzeniu historii fabuła by się obroniła, ale przy licznych przerywnikach mających pokazać bogactwo świata, wytrącony zostaje rytm narracji. Nawet zwroty akcji nie przynoszą odpowiedniego zaskoczenia czy ładunku emocjonalnego.
Nieco blado także wypadają bohaterowie, nieco przyćmieni przez kreację świata. Stosunkowo najlepszy jest Newt Scamander w kreacji Eddiego Redmayne’a – nieco zagubiony, ale sympatyczny mag zafiksowany na punkcie fantastycznych zwierząt (które zresztą w większości też dobrze wypadają). Reszta obsady prezentuje się raczej poprawnie; może jeszcze Colin Farrell potrafi w kilku scenach wykazać się odpowiednią charyzmą. W każdym razie większą niż pojawiający się przez chwilę na ekranie Johnny Depp.
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć są świetnym wizualnie obrazem, który jednak boryka się z przeładowaniem: twórcy chcieli pokazać w nim zbyt wiele świata, mając zbyt prostą fabułę, by stanowiła dla niego przeciwwagę. Jest ładnie, miejscami zabawnie i familijnie, ale to jednak nieco za mało. Mimo mnóstwa obecnej na ekranie magii, zabrało całości czaru.
Wszyscy klienci Orange dzięki akcji Środy z Orange mają możliwość zakupu dwóch biletów do kina w cenie jednego na dowolny środowy seans.
Wiele ilustracji fantastycznych zwierząt znajdziecie w albumie Magiczne istoty Simona Simona Hollanda.