Producent zapowiadał, że będzie to przede wszystkim horror, a dopiero na drugim planie - strzelanina, wyszło jednak całkowicie odwrotnie. Mimo bardzo klimatycznych poziomów, dźwięków i efektów graficznych gra została całkowicie odarta ze strasznego klimatu, który towarzyszył części pierwszej. Zresztą kolejne części serii są coraz mniej klimatyczne, co znacznie wpływa na obniżenie ich wartości, ponieważ zwykłych shooterów FPP na rynku mamy co niemiara.
Można się tutaj pokusić o odrobinkę sarkazmu ponieważ przy tworzeniu scenariusza korzystano z usług reżysera horrorów John’a Carpentera (Mgła, Coś) i scenarzysty komiksowego Steve’a Nilesa (30 dni mroku),którzy, byli odpowiedzialni za filmy raczej nieporywające czy choćby troszkę straszne.
[image-browser playlist="609206" suggest=""]
Jednak, jak już wspomniałem, poziomy są bardzo sugestywne, ociekające krwią, pełne cieni, które zauważasz kątem oka, a gdy się obracasz w tamtą stronę - znikają. Jednak nawet grając w nocy, z założonymi słuchawkami, jest niezwykle trudno uchwycić choćby odrobinę tego przerażającego klimatu części pierwszej. I dlatego pierwszorzędnym zadaniem w FEAR 3 będzie podnoszenie kolejnych magazynków z amunicją i ładowanie ołowiu w przeciwników.
Przepraszam czy tu biją?
Jeśli chodzi o przeciwników, to tutaj należy się pochwała dla twórców gry. Może nie są jakoś specjalnie zróżnicowani, zwykle są to żołnierze, opętańcy lub potwory, ale zwłaszcza żołnierze są trudnymi przeciwnikami, którzy potrafią chować się za przeszkodami, wspólnie atakować, korzystać z granatów, by przepłoszyć nas z za osłony. Względem poprzednich części, w których ten element też był dobrze rozwinięty, w FEAR3 zostało to znacznie ulepszone.
[image-browser playlist="609207" suggest=""]
Rozwałka w grze jest priorytetem i trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że daje mnóstwo przyjemności. I to nie tylko dlatego, że przeciwnicy są wymagający, ale też z powodu praktycznie nieograniczonych zasobów amunicji, oraz broni. W różnych miejscach map porozkładane są całe skrzynie z różnego rodzaju uzbrojeniem, dzięki którym uzupełnimy braki, aby dalej siać zniszczenie. Oczywiście, prócz klasycznej broni, dostaniemy też możliwość wykorzystania mecha bojowego, co stało się już nieodłącznym elementem serii.
Jedną z nowości jest możliwość ukrywania się za różnego rodzaju powierzchniami płaskimi (ścianami, murkami itp.), co bardzo ułatwia celowanie i grę w ogóle. Fakt, w innych tytułach (jak GoW) jest to możliwe już od dawna, ale bardzo dobrze, że FEAR adaptuje dobre rozwiązania z innych gier. Dzięki temu, jeśli wyjdą kolejne części, ma zadatki na serię bliską ideałowi.
[image-browser playlist="609208" suggest=""]
Kochajmy się jak bracia
Głownym bohaterem gry jest Point Man, znany graczom z pierwszej części serii, w której to zabił swojego upiornego brata Paxtona Fettela. Oczywiście Fettel nie ginie, ale pozostaje w świecie rzeczywistym jako psioniczna energia(?) dzięki czemu będziemy mogli kierować również nim. Głównym przeciwnikiem, przynajmniej w teorii, pozostaje ich matka, Alma. Znowu jest w ciąży, stanowiąc zagrożenie dla świata przenikanego falami psionicznej energii, będącymi wynikiem jej skurczy przedporodowych. Dwaj bracia wyruszają, by ją powstrzymać, choć każdy z różnych powodów. Jeśli gramy w dwie osoby, to na końcu gry Alma zdecyduje, którego syna kocha bardziej (a będzie to zależne od wyniku jaki uzyskaliśmy, przechodząc wszystkie poziomy) i wtedy tego zakończenie zostanie uruchomione (bo jak można się domyślić, zakończenia są dwa).
[image-browser playlist="609209" suggest=""]
Gra w dwie osoby dostarcza mnóstwo dobrej zabawy, niestety – zdecydowanie kosztem klimatu (mniej zwraca się uwagę na szczegóły, łatwiej jest przetrwać). Jeśli zaś gramy samodzielnie, zabawa też jest przednia, a i klimatu troszkę da się wyłuskać.
Pozornie postacie Point Mana i Fettela różnią się. Point Man to superżołnierz, który rozwala przeciwników bronią konwencjonalną. Fettel z kolei jest psionikiem, może atakować wiązką energii, co daje fajny efekt fontanny krwi, jeśli się trafi w głowę, może też przejmować kontrolę nad przeciwnikami. I właśnie na tym polega pozorność różnic między bohaterami. Moce Fettela są zbyt mało efektywne, aby posługiwać się nimi przez całą grę. O wiele lepiej sprawdza się przejmowanie ciała przeciwników, a wtedy gra wygląda dokładnie tak samo jak gra Point Manem, czyli rozwałka bronią konwencjonalną. Oczywiście przejmowane ciała mają określoną datę ważności i po jakimś czasie umierają, jednak na brak materiału do opętania nie można narzekać.
[image-browser playlist="609210" suggest=""]
Co to było? A, to tylko wiat...
Grafika w grze została wykonana porządnie, nie odstaje od innych tytułów tego typu. Całkiem miłe jest też to, że możemy rozwalić co tylko nam się spodoba; szyby, monitory, kosze na śmieci itd. Lokacje są troszkę zbyt klaustrofobiczne, ale to z kolei zostało wymuszone przez horrorowaty klimat gry. Wszystko prezentuje się przynajmniej nieźle. Podobnie jest z dźwiękami, które są bardzo realistyczne. Strzały z broni podobno były zgrywane podczas prawdziwego strzelania w plenerze. Jęki Almy, dziwne odgłosy dobiegające zza pleców; wszystko to złożyłoby się na świetny klimat, gdyby nie to, o czym wspomniałem wcześniej - zbyt duże nastawienie na strzelanie. Po prostu nie jestem w stanie bać się przeciwnika, o którym wiem, że na pewno go zastrzelę. Jedyny problem był z bossami, w których trzeba było wpakować mnóstwo ołowiu, ale to za mało, by wytworzyć odpowiedni klimat.
I to jest właściwie sedno problemu tej gry. Jest to świetnie wykonany shooter FPP z elementami horroru. W FEAR 3 odwrócono proporcje między strzelaniem a strachem, czego odżałować nie mogę. Oczywiście jeśli ktoś nie grał w poprzednie części, do czego gorąco zachęcam, z najnowszego FEARa będzie jak najbardziej zadowolony. Jest to 7-8 godzin porządnej rozwałki w ekscentrycznym wykonaniu (zwłaszcza jeśli gramy Fettelem). Do tego zabawę przedłużają tryby gry sieciowej. Najciekawszy jest ten, w którym musimy przedzierać się przez pomieszczenia pełne przeciwników, ścigani przez ścianę nicości, która, jeśli dopadnie jednego z zawodników, powoduje przegraną całej drużyny.
Ocena: 8/10
Recenzja wersji na konsole Xbox 360