Fear the Walking Dead w końcu odżył, dostarczając niezłej rozrywki w najnowszym odcinku. Walka z czasem i wciskające w fotel sceny zdynamizowały epizod, który poprawia humory widzów przed interesująco zapowiadającą się dalszą częścią sezonu.
Najnowszy odcinek
Fear the Walking Dead nie zawiódł oczekiwań. Przed krótką przerwą serialu liczyliśmy na szybką akcję oraz nieco emocji i dokładnie to otrzymaliśmy. Bohaterowie walczyli z czasem, aby umknąć przed stopieniem się reaktora i zdążyć przed opadem śmiercionośnego pyłu. Trzeba przyznać, że wydarzenia miały coś z kina katastroficznego, w którym postaci zawsze w ostatniej chwili umykają zagrożeniu. Tak było z Johnem i Dwightem, którzy z pomocą przyjaciół wskoczyli do startującego samolotu. Na szczęście cała sytuacja została dość dobrze nakręcona, więc ta ucieczka przed zainfekowanymi ekscytowała.
Warto pochwalić w tym miejscu również sceny rozgrywające się w samym samolocie, gdzie szarpało bohaterami na wszystkie strony. Wyglądało to tak, jakby rzeczywiście lecieli rozklekotaną i w pośpiechu naprawianą, głośno pracującą maszyną, która lada moment może się rozpaść. Do tego twarze postaci wyrażały obawę i strach odpowiednie do tych wydarzeń, co potęgowało emocje. Ten lot pełen turbulencji wciskał w fotel. Od czasu do czasu
Fear the Walking Dead potrafi nakręcić dynamiczne i całkiem realistycznie wyglądające sceny, którym należą się słowa pochwały.
Ale przelot samolotem nie tylko wypełniał serca bohaterów przerażeniem. Obejrzeliśmy również zaręczyny Johna i June. Nie jestem przekonana, aby to był najlepszy moment na tego typu sprawy. Ale ta szczerość, oddanie i prostota Doriego jest tak ujmująca, że mimo nietypowych warunków te sceny nawet nabrały romantycznego charakteru. Pierścionek zrobiony z papierka po cukierku wyrażał więcej uczuć niż wcześniejsza ich rozmowa przez krótkofalówkę. Miała ona przekonać nas, że mogą już się nie spotkać, ale nie niosła ze sobą, aż tak dużego ładunku emocjonalnego, aby w to uwierzyć. Mimo to, wątek Johna i June wyróżnił się na tle pozostałych, które rozmyły się w tle. Nawet kwestia ewentualnej śmierci Alicii z powodu obryzgania krwią napromieniowanego szwendacza przeszła niemal bez echa. Jednak przy tak dużym nagromadzeniu wydarzeń twórcy podjęli dobrą decyzję, aby nie drążyć teraz tego tematu, do którego pewnie powrócimy w dalszej części sezonu.
Niespodziewanie do serialu powrócił Daniel, bez którego serial wydaje się uboższy. Przybył z pomocą Sarze i Wendellowi w oświetleniu prowizorycznego lądowiska. Trochę trudno uwierzyć w to, że tak na poczekaniu znalazł na tyle lampek, aby starczyło na pokrycie całego pasa startowego. Ale przynajmniej nie obyło się bez komplikacji, gdzie w tarapaty wpadł Wendell. Darylowi Mitchellowi należą się słowa uznania za te sceny, ponieważ dla niepełnosprawnego aktora musiały być one niezwykle wymagające. A dodatkowo wzmogły emocje, gdy obserwowało się jego autentyczne zmagania, aby ponownie włączyć lampki. Wydarzenia trzymały w napięciu, więc po twardym ale bezpiecznym lądowaniu samolotu te radosne powitania też wydawały się adekwatne do sytuacji. A najbardziej cieszyło spotkanie Alicii i Daniela, którzy nie widzieli się od kilku sezonów. Dzięki temu ciepłemu przywitaniu atmosfera ulgi rzeczywiście mogła się udzielić widzom.
W nowym odcinku powrócił również Logan, który jednak nie okazał się głównym antagonistą tego sezonu, choć do tej roli pasuje idealnie. Za to ujawniono, co będzie stawką w dalszych epizodach. Benzyna to bardzo pożądany surowiec, który szybko traci swoje właściwości. Cieszy, że w końcu zwrócono uwagę na ten istotny aspekt podczas apokalipsy zombie. Dodatkowo daje możliwość na poprowadzenia fabuły w znacznie ciekawszym kierunku Wątki napromieniowania terenu czy ratowanie dzieci nudziły, ale teraz można powiedzieć, że to był tylko wstęp do tej właściwej części historii w tym sezonie. Co prawda nowi wrogowie naszych bohaterów, którzy szukają dziennika Claytona, niczym się nie wyróżniają i nie wzbudzają ekscytacji, ale miejmy nadzieję, że to tylko pozory, a fabuła rozkręci się na dobre już w sierpniu.
To był dobry odcinek
Fear the Walking Dead, który zamyka pewien etap w tym sezonie mocnym akcentem. Oczywiście można ponarzekać na jego sztampowość, że wszyscy zdążyli uciec przed zagrożeniem w ostatniej chwili, a historia zakończyła się wyjątkowo szczęśliwie. Ale kilka momentów dostarczyło nieco emocji, a dynamika epizodu sprawiła, że oglądało się go z zainteresowaniem. Serial wraca na dobre tory po tych słabszych i nudniejszych odcinkach z ostatnich tygodni. Oby krótka przerwa w emisji podziałała na korzyść
Fear the Walking Dead, bo wciąż może zaoferować niezłą rozrywkę, jeśli tylko scenarzyści podejdą do historii z głową i bardziej przyziemnymi pomysłami. Poczekamy, zobaczymy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h