Robert Schwentke oraz scenarzyści, Jon i Erich Hoeber od początku wiedzieli, jaki film robią i nie próbowali na siłę wprowadzić realizmu w wydarzenia czy logiki w niektóre sytuacje. "Red" to typowy film akcji w starym stylu, którego największą zaletą jest obsada.

Wśród wyrazistych postaci znalazły się takie osobistości jak Bruce Willis, John Malkovich, Morgan Freeman, Brian Cox, Helen Mirren, Richard Dreyfuss czy przedstawiciele młodego pokolenia - Mary Louise Parker oraz Karl Urban. Każdy gra swoją rolę z domieszką swobody i dawką humoru. Wszyscy aktorzy sprawiają wrażenie, jakby podczas prac nad filmem świetnie się bawili.

Nasi bohaterowie są emerytowanymi agentami CIA, których teraz ktoś chce zabić. Nie wiedzą jednak, że należą oni do RED - Radykalnych Emerytowanych Degeneratów, z którymi nie wolno zadzierać. Akcja skupia się na postaci Bruce'a Willisa, który zbiera starą ekipę, aby dowiedzieć się kto chce ich wszystkich unieszkodliwić.

Chociaż fabuła jest w miarę klarowna, wciąga od początku do końca i ani na chwilę nie nudzi. Mamy ciąg widowiskowej akcji i dobrego humoru, który w dobie coraz głupszych amerykańskich komedii możemy potraktować jako powiew świeżości.

Reżyser ani przez chwilę nie próbuje być tutaj śmiertelnie poważny i swobodnie oscyluje w luźnej, acz efektownej konwencji filmowej. Wyraźnie widać, że czuje się w tym dobrze.

"Red" bez wątpienia zaliczam do jednego z najlepszych filmów zeszłego roku. Kawałek dobrego, efektownego kina, które dzięki dużej dawce humoru i akcji jest gwarancją rozrywki na najwyższym poziomie.

Ocena: 9/10
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj