Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się ciekawa - dwóch najlepszych przyjaciół prowadzi firmę projektującej samochody. Gdy jeden nakrywa żonę drugiego na romansie, zaczyna się wszystko komplikować.

[image-browser playlist="" suggest=""]

"Sekrety i grzeszki" poległy na wielu płaszczyznach, począwszy od scenariusza, za który odpowiedzialny był Allan Loeb. Komedia romantyczna z elementami dramatu powinna trochę bawić, nie nudzić i czasem wzruszać - żaden z tych czynników nie jest poprawnie zrealizowany. Humor niskich lotów, opierający się na długich, żmudnych i często zwyczajnie nudnych dialogach. Czasem, gdy wchodzi do gry humor sytuacyjny, pojawia się na twarzy lekki uśmiech - nie jest to jednak niestety coś, co mogłoby rozbawić do łez. W opowieści zdarzają się dłużyzny, w których nie dzieje się nic konkretnego, co chociaż przykuwałoby do ekranu. Tu wina leży po stronie obsady, która sama nie potrafi zainteresować widza.

Vince Vaughn, który gra główną rolę Ronny'ego Valentine'a jest taki jak w każdym innym filmie. Przez to ma też chyba coraz mniej propozycji. Aktor w znanym dla siebie stylu ciągle coś mówi - potok słów wręcz atakuje widza. Słowa te są puste, nic nieznaczące, nużące i przede wszystkim - nieśmieszne. Może kilka lat temu za czasów hitowego "Polowania na druhny" to widzów bawiło, ale obecnie już tak nie jest. Bez wątpienia zasługę dłużyzn można przypisać głównie jego osobie. Vaughn jest przez cały film nijaki i u widza wywołuje tylko negatywne emocje. Nawet Channing Tatum w małej roli wypada w porównaniu o wiele lepiej, ponieważ tutaj chociaż widać, że próbuje stworzyć jakąś postać, która nie jest podobna do tego, co grał wcześniej. Inna historia dotyczy Kevina Jamesa w roli najlepszego przyjaciela Ronniego, Isaaca Backmana. Chociaż jego rola również jest płytka, udaje mu się czasami rozśmieszyć widza.

Podczas seansu nasuwa się pytanie - co tutaj robi Jennifer Connelly? Świetna aktorka, której talent jest przecież niezaprzeczalny, gra tak słabo napisaną postać, że aż ciężko to opisać. Choć robi to z gracją, wyraźnie marnuje się w takim filmie. W produkcji wystąpiła także Winona Ryder, ale jej wyczyny lepiej pominąć milczeniem...

[image-browser playlist="610461" suggest=""]

Przygoda z komedią Rona Howarda zakończyła się bardzo przeciętnie. Jako komedia film ponosi kompletną porażkę. Jedynie część dramatyczna wygląda lepiej i przede wszystkim wiarygodniej. Reżyser tutaj mógł wykrzesać z aktorów cokolwiek i na tę jedną chwilę sprawić, że stają się żywymi postaciami, a nie napisem na kartce papieru. Nużąca i nieśmieszna produkcja Howarda to zdecydowanie rozczarowanie, które można obejrzeć tylko na własne ryzyko.

Ocena: 4/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj