Najpopularniejszy serial superhero (o dziwo!) zjada swój własny ogon. I już na wstępie trzeba zaznaczyć, że nie jest to wina (a przynajmniej nie całkowita) twórców serialu, a formatu 23 odcinków na sezon. Przy poprzednich przechodziliśmy ten sam schemat – pojawia się nowy wróg, walczymy z wrogami pobocznymi, w międzyczasie próbując ubić tego głównego (z miernym skutkiem), by na końcu jakimś cudem go pokonać. W międzyczasie dostajemy zapychacze, czasem interesujące, a czasem tak nudne, że aż odechciewa się oglądać. I tak brniemy przez serial już piąty sezon i niestety, niewiele jest już nas w stanie w nim zaskoczyć. Oceniając jako osobny twór epizod Memorabilia, możemy powiedzieć, że częściowo się broni, tym bardziej, że nieoczekiwanie dostajemy niezłego twista i nietypowy origin dotyczący tego, co tak naprawdę napędza Cykadę. Wszystko rozgrywa się w umyśle będącej w śpiączce Grace, do którego trafiają Nora oraz Barry i Iris (choć z małym opóźnieniem). Córka Allenów, wyrywając się naprzód, trafia do umysłu dziewczynki sama. Barry i Iris są zaś w umyśle własnej córki. Akcja dziejąca się w głowie Grace potrafi jeszcze zainteresować. W ten nietypowy sposób dowiadujemy się, że dziewczynka pała nie mniejszą nienawiścią do meta-ludzi niż Cykada i jak się potem okazuje, emocje głównego przeciwnika Team Flash to głównie jej sprawka. Przy tym - zwłaszcza w scenach domowych - dostajemy niezły, psychodeliczny klimat. Inaczej wygląda pobyt Barry’ego i Iris w głowie Nory. Jest dość ckliwie, mało ciekawie i bez zaskoczeń. Nie zmienia tego nawet pojawienie się nemesis Barry'ego – Reverse Flasha. Ten wątek posłużył właściwie tylko po to, aby Sherloque mógł dostać kolejny mały element wielkiej układanki związanej z faktycznym powodem cofnięcia się Nory w czasie. I trudno tak naprawdę kupić całą ślamazarność związaną z popychaniem tego wątku do przodu, bo gdzieś z tyłu głowy mamy to, że przecież można to przyspieszyć, rozwiązać i uatrakcyjnić choć na chwilę ten sezon. Zamiast tego w żółwim tempie twórcy próbują budować klimat czegoś, co finalnie może okazać się sporym rozczarowaniem. Dodatkowym wątkiem (jakby ich było za mało) jest kwestia stworzenia leku dla meta-ludzi i nawiązanie lepszej relacji między Cisco a Ralphem. To, jak bardzo jest to potrzebne temu serialowi, oceńcie sami. Pomijając wszystko, czuć natomiast w tym serialu to, co dało się wcześniej zauważyć w Arrow – twórcy już teraz kładą podwaliny pod „Kryzys na nieskończonych ziemiach” i nikt chyba by się nie zdziwił, gdyby w finałowych odcinkach (bądź początkowych kolejnego sezonu – w zależności kiedy zrobią crossover) Barry Allen zgodnie z obecną przyszłością – zniknie. Przez to twórcy nie wysilają się już wcale i każdy kolejny odcinek jest robiony na zasadzie odhaczenia, bo akurat tak jest ułożony grafik. W ten sposób wyrządzają krzywdę serialowi, który miał naprawdę wiele dobrych momentów. Krzywdząca jest też niezmienna polityka stacji, która naciska na jak najwięcej odcinków, zamiast je skondensować bądź stworzyć ciągłą fabułę, co sprawdziło się przecież i w Gotham, jak i wiele lat wcześniej w Agentach TARCZY. Niestety jest inaczej, przez co – mimo całej sympatii do bohaterów serialu Flash – ma się coraz częściej ochotę zakończyć przygodę z tą produkcją. Plusem Flasha tak w tym, jak i wielu poprzednich epizodach, jest humor, chemia między większością bohaterów i Tom Cavanagh, choć momentami widać u niego coraz większe zmęczenie wszystkimi rolami, jakie odgrywa w tym serialu. To nadal za mało i patrząc zupełnie obiektywnie, Flash stracił świeżość i zaczyna powoli gnić. Szkoda.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj