Flash w swoich nowych odcinkach w końcu daje nam pewną świeżość, której w serialu nie było od dawna. Oceniam.
Może przez to, że
Flash wszedł w etap crossoveru, nowe odcinki pokazały naprawdę ciekawą fabułę. Po raz pierwszy od dawien dawna miałem tak, że chciałem obejrzeć kolejny odcinek, bo byłem zainteresowany tym, co się wydarzy. Opowieść o Szkarłatnym Sprinterze dawno nie dostarczyła mi wciągającej historii, którą chciałoby się oglądać, dlatego nowe epizody były dla mnie miłym zaskoczeniem pod względem intrygi. Wszystkie wątki naprawdę nieźle splatały się w spójną całość, nie było żadnych narracyjnych przestojów czy spadku tempa, wszystko odbywało się bardzo płynnie. Można się doczepić choćby do Xotar, czyli antagonistki 2. odcinka, która koniec końców dołączyła do plejady złoczyńców - można o niej zapomnieć zaraz po zakończeniu serialu. Podobnie sprawa miała się z Dillon, która początkowo wydawała się ważna dla fabuły, by szybko spaść do rangi raczej ciekawostki, a nie pełnoprawnej uczestniczki wydarzeń.
Na szczęście na miejscu był Despero, czyli główny antagonista crossoveru. I jest on bardzo ciekawym czarnym charakterem, głównie ze względu na to, że określenie "czarny charakter" nie zawsze do niego pasuje. Spokojnie można go nazwać antybohaterem ze zrozumiałymi motywacjami, a także interesującą historią pochodzenia i sposobem patrzenia na świat. Czasem twórcy starają się robić z niego większego niż życie złoczyńcę, jednak najlepiej postać Despero sprawdza się lepiej w kameralnych scenach dialogowych niż sekwencjach akcji. Dobrym przykładem jest moment rozmowy Despero z Barrym, kiedy tłumaczy mu swoją historię wygnania na Ziemię. To sprawia, że w pewnym momencie zaczynamy rozumieć jego działania, a nawet współczuć, ponieważ jego celem jest uratowanie planety, jednak kosztem głównego bohatera produkcji.
Najciekawszym wątkiem w nowych odcinkach był ten dotyczący zdrowia psychicznego Barry'ego. To kwestia, która ma jeszcze sporo potencjału, jednak twórcy naprawdę dobrze obeszli się z tematem w nowych odcinkach. Przede wszystkim Barry nie jest poważny i pompatyczny na siłę, jak to miało miejsce w epizodach z poprzednich sezonów. W tym wypadku jego trauma i rozterki wewnętrzne działają - wierzy się w nie. Nie dostrzegłem żadnej fałszywej nuty w wątku Flasha. Przede wszystkim scenarzyści nie przegięli z nim, jeśli chodzi o emocje. To pokazuje, że czasem mniej znaczy więcej. Wystarczyła jedna scena dialogowa, w której okazuje się, że Barry nie pamięta śmierci Joe sprzed pół roku, by w pełni zaszokować widza. Ciekawe, co jest powodem stanu Allena i jak to zostanie rozwiązane. Pamiętajmy, że trafił on do przyszłości, w której Reverse Flash ma ożenić się z Iris.
Do tego należy dodać naprawdę dobry występ gościnny Black Lightninga, który stanowił dla Szkarłatnego Sprintera kogoś w rodzaju chwilowego mentora i głosu sumienia. Panowie świetnie wypadli razem w duecie. Pierce sprawnie uzupełniał Allena. Spokojnie mógłbym dalej oglądać ich wspólne poczynania na ekranie. Natomiast nie do końca podobał mi się wątek śledztwa w sprawie śmierci Joe. Twórcy rzucają pewne tropy bohaterom, przede wszystkim Iris, by za chwilę z nich zrezygnować. Zapewne ma to być jeden z ważniejszych elementów fabuły w sezonie, jednak póki co stanowi raczej dodatek do historii. Sam w sobie jest on ciekawy, jednak wygląda na to, że na razie scenarzyści nie mają na niego pomysłu.
Nowe odcinki
Flasha w końcu dały mi powód, aby włączać kolejne epizody i to z ciekawością, co się wydarzy na ekranie. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś to napiszę, ale reprezentowały naprawdę dobry poziom.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h