4. sezon For All Mankind ugruntował pozycję produkcji Apple TV+ jako jednego z najlepszych seriali doby współczesnej. Wniosek ten jest o tyle przewrotny, że początkowe odcinki właśnie zakończonej odsłony serii zupełnie na to nie wskazywały: ich akcja rozwijała się niezwykle powoli, a fabularne środki ciężkości wydawały się rozłożone dość chaotycznie. Dziś wiemy jednak, że była to zastawiona przez twórców pułapka, mistrzowska sztuczka rozpisana według zasady wynikającej z powtórzonych przez Margo Madison słów Wernhera von Brauna: "Postęp zawsze wymaga poniesienia kosztów". Spokojne tempo wstępnego etapu ekranowej opowieści z perspektywy czasu jawi się jak cisza przed burzą, która konsekwentnie prowadziła nas w stronę fabularnych rozbłysków i gromów dostarczanych przez finałowe odcinki. Ostatni z nich, Pieriestrojka, to już arcydzieło pełną gębą, 80-minutowy masaż umysłu, który oglądałem ze ściśniętym gardłem, niejednokrotnie wstając z kanapy w reakcji na serialowe wydarzenia. Dzięki niemu wzięliśmy udział w wyjątkowej bitwie o Marsa i spuściznę, którą chcemy przekazać przyszłym pokoleniom. Moment ze wszech miar podniosły, a jednak zaklęty w kulminacji największego przekrętu i zarazem rabunku w dziejach cywilizacji, będących tu niejako odbiciem absolutnie angażujących, emocjonalnych podróży najważniejszych postaci. Czapki z głów. For All Mankind jest nieprzerwanie wielkie. To jeden z tych seriali, które wydają się wyprzedzać czasy swojego powstania. I wiele wskazuje na to, że jego autorzy jeszcze nie powiedzieli na tym polu ostatniego słowa. 

Najważniejsze pytania, na które powinien odpowiedzieć ewentualny 5. sezon For All Mankind 

fot. Apple TV+
+4 więcej
Akcja 4. sezonu rozgrywa się w realiach 2003 roku. W tej wersji historii alternatywnej prezydentem USA został Al Gore, natomiast po obaleniu Michaiła Gorbaczowa władzę we wciąż istniejącym ZSRR przejął bezwzględny sekretarz Fiodor Korżenko. Powstaje również międzypaństwowa organizacja M7, która sprawuje pieczę nad eksploracją Marsa. Sama Czerwona Planeta na pierwszy rzut oka wygląda jak podręcznikowa definicja idylli: przedstawiciele wcześniej zwaśnionych nacji kooperują na tak dalece zaawansowanym poziomie, że ludzkość powinna i faktycznie stawia sobie kolejne cele w postaci sięgnięcia po bogate w cenne surowce asteroidy. Mieszkańcy Szczęśliwej Doliny spróbują je przejąć dwukrotnie. Najpierw nie wyjdzie im to z przynoszącym lekcję pokory Kronosem, później nadejdzie, nomen omen, czas na ujarzmienie wartej biliony dolarów Złotowłosej. Tę ostatnią skupione w ramach M7 rządy będą zresztą chciały skierować w stronę orbity Ziemi. Jeśli manewr się powiedzie, światowa gospodarka otrzyma finansowy zastrzyk, który najprawdopodobniej da jej nieśmiertelność i na zawsze zmieni życie ludzi. Rzecz w tym, że przekazanie asteroidy Błękitnej Planecie może również ostatecznie zastopować eksplorację tej Czerwonej. Doskonale zdają sobie z tego sprawę przybywający na Marsa Dev Ayesa i jego prominentny mieszkaniec, Ed Baldwin, który przybierający na sile ból fizyczny próbuje uśmierzyć hodowaną przez siebie marihuaną. Napięcie w Szczęśliwej Dolinie sięga zenitu. Dochodzi tu przecież do strajku pracowników Heliosa, Baldwina na stanowisku szefa bazy zastępuje Danielle Poole, nielegalny handel kwitnie, a rodzący się plan zakotwiczenia Złotowłosej na orbicie Marsa doprowadzi do brutalnych przesłuchań i rozlewu krwi. Jest też ona, Margo Madison. Uznawana w Stanach Zjednoczonych za zmarłą, która tka swoją szarą codzienność w ponurej rzeczywistości ZSRR. Jej czas nadejdzie, gdy nowa szefowa Roskosmosu, Irina Morozowa, wyśle ją do siedziby NASA jako główną odpowiedzialną za proces skierowania asteroidy w stronę Ziemi. Bohaterka będzie musiała stawić czoło trudnej przeszłości, próbując rozliczyć się tak z wściekłą na nią Aleidą, jak i ukrywającym się za Wielką Wodą Siergiejem Nikułowem.  Nie sposób ocenić ostatniej odsłony For All Mankind w oderwaniu od Pieriestrojki. To jedyny w swoim rodzaju klucz do odczytywania i pełnego zrozumienia niezwykle szerokiej gamy ekranowych wątków. Niemal każda z najważniejszych dla tej historii postaci przebyła w 4. sezonie długą podróż, która – podobnie jak w przypadku Złotowłosej – miała na celu ostateczne określenie ich życiowej trajektorii. I tak fatalnie sprawujący się w roli ojca i dziadka Baldwin będzie musiał zdefiniować, czym naprawdę jest dla niego "dom". Poole znajdzie się w potrzasku wzajemnie zwalczających się sił: wypełnienia powierzonych jej przez NASA obowiązków i tęsknoty za rodziną. Traktowana w USA jak persona non grata Madison, wcześniej marząca o ucieczce ku lepszemu życiu, poszuka spokoju ducha w czyhającym na nią w tej czy innej formie ramieniu sprawiedliwości. Ayesa, największy wizjoner serialowej opowieści, niczym Atlas podtrzyma na swoich barkach niebo, by rzucić wyzwanie ludzkiej chciwości i krótkowzroczności. Nowy bohater, Miles Dale, stanie w osobliwym rozkroku między chęcią jak najszybszego wzbogacenia się a szerzej rozumianą lojalnością. Wszystkie te wędrówki protagonistów pozwoliły twórcom na kapitalne w swojej mocy sprawczej mapowanie ludzkich umysłów i charakterów. W For All Mankind nie ma już postaci krystalicznych, które widz mógłby polubić w sposób bezwarunkowy. Z każdego przejawu heroizmu zdają się przebijać doskonale zarysowane przywary, reprezentatywne dla całego gatunku ludzkiego. Próbując utożsamić się z którymś z bohaterów czy bohaterek musisz więc zaakceptować fakt jego czy jej ułomności, niedoskonałości. Dopiero wtedy pojmiesz, że Szczęśliwej Doliny nie zbudowali zesłani nam z niebios tytani. Jej fundamenty kładli egoiści, zadaniowcy z zanikającym w sobie pierwiastkiem człowieczeństwa, sadyści, złodziejaszki, osoby przepełnione chciwością. Ludzie paskudni w swoim pięknie i właśnie przez to tak prawdziwi. 
Apple TV+
4. sezon For All Mankind to jednak nie tylko wykład na temat międzyplanetarnej psychologii. Paradoksalnie to właśnie w tej odsłonie opowieści najmocniej wybrzmiewa rozumiany jako gatunek science fiction. Dzięki wybornym jak na świat seriali efektom specjalnym mogliśmy wędrować po dolinach i kraterach Marsa czy balansować na krawędzi mknących przez Układ Słoneczny asteroid. Te kosmiczne wojaże, zarówno w mikro-, jak i makroskali, miały na celu próbę znalezienia odpowiedzi na jedno z największych pytań całego science fiction: co tak naprawdę jest motorem napędowym rozwoju ludzkości? Wnioski dla niektórych z nas mogą być zatrważające. Nie chodzi tu przecież o szlachetne zasady i ideały; paliwem dla postępu niemal zawsze jest rywalizacja i walka o dominację bądź realizację partykularnych celów. Złotowłosa bliżej Ziemi stałaby się elementem gry politycznej i okazją do zapełniania kieszeni decydentów. Skierowana na orbitę Marsa wzmocni rolę Czerwonej Planety i podtrzyma konieczność pompowania pieniędzy w Szczęśliwą Dolinę. Prawdziwym majstersztykiem twórców jest to, że ta wiekopomna batalia dwóch odmiennych wizji i kluczowy moment dziejów zostały rozpisane pod dyktando najlepszych wzorców z konwencji heist movie. Co jeszcze lepsze, do ostatnich chwil widz nie mógł w pełni rozstrzygnąć, za którą stroną sporu warto się opowiedzieć. Kibicować Ayesie, Baldwinowi i ich pomocnikom, a może jednak rządom, NASA i Roskosmosowi, snującym hurraoptymistyczne wizje totalnej odmiany ekonomicznego położenia Ziemian? Nawet miliony kilometrów stąd pieniądz ma to samo, znajomo brzmiące i wyglądające oblicze: potrafi obudzić w nas demony. Refleksja przychodzi stale za późno. Próba "kradzieży" Złotowłosej, choć na pierwszy rzut oka wydaje się tak absurdalna, że aż zabawna, może w jakiś sposób odwrócić naszą uwagę od nieustannie wpisanego w losy głównych bohaterów tragizmu. Nie trzeba specjalistycznej wiedzy, by stwierdzić, że rodzina Baldwinów na Marsie jest dysfunkcyjna, Ayesa coraz bardziej odrywa się od rzeczywistości, a Madison nigdy nie będzie mogła stworzyć z Nikułowem swojej własnej wariacji na temat sielanki. Twórcy najmocniej uderzają wtedy, gdy brutalnie przerywają ten świat niemożliwych marzeń, a to uśmiercając ważne postacie, a to wyprowadzając bohaterów z bezpiecznej dla nich (i zarazem widzów) strefy komfortu. Jest postęp, są ofiary.  Jest coś niesamowicie wręcz fascynującego w fakcie, że w całej tej kosmicznej gigantomachii ostatnim bastionem marsjańskiej wolności stał się moduł... Korei Północnej. Jego mieszkańcy, wcześniej traktowani poniekąd na zasadzie ciekawostki tudzież comic reliefu, stanęli w obronie Ósemki Ayesy, a bodajże najszlachetniejszy z bohaterów, Lee Jung-Gil, w końcu doczekał się przybycia swojej żony na Czerwoną Planetę. Autorzy For All Mankind są prawdziwymi mistrzami w serwowaniu widzom przewrotnych wersji katharsis. Pomagają im w tym wszyscy bez wyjątku członkowie i członkinie obsady, łącznie z tworzącym w ostatnich odcinkach nawet bardziej przejmującą kreację Piotrem Adamczykiem w roli Siergieja. Choć powstanie 5. sezonu serialu Apple TV+ nie jest jeszcze przesądzone, jego realizacja wydaje się jedynym dobrym rozwiązaniem. Pieriestrojka postawiła całą masę pytań, które wymagają odpowiedzi. Pewne jest natomiast to, że For All Mankind wciąż powinniśmy uznawać za perełkę małego ekranu. To już chyba dobro, które służy... Tak, nie miejmy złudzeń – całej ludzkości. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj