Filmów na podstawie gier wideo było wiele. Free Guy nie jest oparty na żadnej znanej marce, jednak porusza się w tym temacie naprawdę dobrze. Bohaterem produkcji jest tytułowy Guy, niegrywalna postać (tzw. enpec) w jednej z hitowych strzelanek multiplayerowych. Pewnego dnia postanawia wyrwać się ze swojej growej rutyny i staje się pełnoprawnym uczestnikiem produkcji, zdobywając poziom za poziomem. Przy okazji zyskuje status światowego fenomenu. Niestety, dowiaduje się, że jego świat to gra wideo. Do spółki z nową przyjaciółką, Milly, postanawia uratować swoje ukochane miejsce, w którym "żyje", a które twórca gry chce zlikwidować.  Reżyser Shawn Levy oraz scenarzyści  Matt LiebermanZak Penn udowodnili, że doskonale znają temat gier wideo, wokół którego poruszają się w produkcji. Nie zawsze trafiają ze swoim wyobrażeniem tego świata, ponieważ w wielu momentach opierają się mocno na stereotypowym postrzeganiu tematu, jednak koniec końców znakomicie uchwycili fenomen gier. W ich wykonaniu nie jest to nic nieznacząca rozrywka. Bardzo dobrze zagłębiają się w ten czysto ludzki, społeczny aspekt grona fanów wirtualnej rozrywki. Doskonale ograli problem więzi, które mogą budować gry za pomocą enpeców, czyli postaci traktowanych do tej pory raczej jako przerywnik w fabule lub mięso armatnie. Dostaliśmy więc ciekawe, oryginalne spojrzenie na tę kwestię. Pewnie w dziewięciu na dziesięć przypadków odwrócenie ról by się nie sprawdziło. Jednak na szczęście we Free Guy to wszystko pięknie się zgrało. 
fot. materiały prasowe
+6 więcej
Bardzo mocnym punktem widowiska są postacie. Guy, w którego wciela się Ryan Reynolds, to po prostu przyjemny typ. Dzięki temu cały czas mu kibicujemy i nawet możemy się z nim utożsamić. Reynolds po raz kolejny udowodnił, że ma spory talent komediowy, ale w swoim nowym filmie pokusił się jeszcze o coś więcej. Aktor potrafił wycisnąć ze swojego bohatera bardziej emocjonalną stronę i nawet wzruszyć widza. Doskonale ogląda się go na ekranie w duecie z Milly graną przez Jodie Comer. Aktorka uzupełnia głównego bohatera, ale sama również ma ciekawy i całkiem nieźle napisany wątek. Do tego Comer, podobnie jak w świetnej kreacji w serialu Obsesja Eve, udowadnia, że sprawdza się nie tylko w scenach akcji, ale również wtedy, gdy trzeba wejść w komediowe oraz dramatyczne rejony kreacji. Miłym zaskoczeniem jest Joe Keery. Może nie ma za dużo czasu na ekranie z głównym duetem, jednak potrafi z roli informatyka/nerda/romantyka wycisnąć wszystko, co się da, przez co trzymamy za niego kciuki. Natomiast Taika Waititi bardzo dobrze odnalazł się w roli przerysowanej wariacji growego geniusza. Jego kreacja to bardzo ciekawe połączenie groteski i mroku.  Free Guy to prawdziwa kopalnia easter eggów. Cieszę się, że twórcom udało się utrzymać je w tajemnicy przed premierą, ponieważ odkrywanie ich po kolei stanowi prawdziwą frajdę. Nieważne, czy chodzi o gościnny udział pewnego znanego aktora, czy też o subtelne nawiązanie do popularnego serialu z udziałem Blake Lively. Mamy też bardzo dobre easter eggi, które puszczają oczko do fanów dwóch znanych marek Disneya. To wszystko znakomicie działa i potęguje przyjemność z oglądania produkcji. Co najciekawsze, twórcy z kilku easter eggów całkiem nieźle zbudowali ważne dla fabuły, widowiskowe sceny. Fani popkultury powinni być zachwyceni.  Będą bawić się  na seansie doskonale. Myślę, że tak samo, jak twórcy, gdy kreowali ten świat. Free Guy to film bardzo przyjemny i przy tym bardzo dobry. Po seansie jeszcze przez długi czas uśmiech nie znika z twarzy. Chcę więcej takich produkcji!  Jak najbardziej polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj