Kino gangsterskie rządzi się określonymi prawami wyznaczonymi przez takich protoplastów jak "Ojciec chrzestny", "Człowiek z blizna", "Chłopcy z ferajny" czy "Nietykalni", których konwencja najbardziej zbliżona jest do tego, co oglądamy w "Gangster Squad". Jeśli nie będzie przestrzegać się określonych wyznaczników, nie można zrobić poważnego kina, które będzie traktowane przez widzów z należytym szacunkiem. Trudno określić, jaki był zamysł twórców - początkowy napis "inspirowane prawdziwymi wydarzeniami" siłą rzeczy nakazuje nam oczekiwać historii na odpowiednim poziomie, ale konwencja filmu kompletnie temu przeczy.
[image-browser playlist="595204" suggest=""]
©2013 Warner Bros. Pictures
"Gangster Squad" to film prosty jak budowa cepa. Bohaterowie to zbiór stereotypów rodem z kreskówki wzmocnionych patosem i polityczną poprawnością. Przez cały film pozostają tylko tym, nie rozwijając się, nie prezentując nam czegoś więcej niż napis na papierze, że ta postać nosi takie imię i ma takie cechy charakteru. Ukazane dylematy są zaledwie liźnięte i często też zaprezentowane w sposób boleśnie nieumiejętny. Tak jakby ktoś traktował to jako konieczne zło, które musi być, aby ktoś nie stwierdził, że bohaterowie są papierowi.
Smutno się patrzy na film przepełniony tak utalentowaną obsadą, w którym aktorzy nie mają co grać, włączając autopilot i jadąc po schemacie, przygotowanym przez scenarzystę. Jedynie Sean Penn próbuje coś robić, grając gangstera znanego jako Mickey Cohen. Chociaż jego bohater to zbiór pompatycznych kwestii i klisz gatunku, Penn stara się nadać mu wyrazistości, przez co staje się on bardziej interesujący.
[image-browser playlist="595205" suggest=""]
©2013 Warner Bros. Pictures
Wydaje, że scenarzysta i reżyser wzięli z kina gangsterskiego wszystko, co efektowne, zapominając o stworzeniu atrakcyjnej historii, która będzie nieść ze sobą emocje i napięcie. Sama akcja jest ładnie nakręcona, efektowna i jest jej dużo, ale to nie ona jest najważniejsza w tym gatunku. Problemem jest również zbyt duża dawka humoru. Co prawda, umila on seans, może rozbawić, ale przez nadmierne opierane się na rozśmieszaniu, film przestaje być poważny i wpada w otchłań parodii gatunku.
"Gangster Squad: Pogromcy mafii" to lekkie i efektowne kino, do którego trzeba podejść z ogromnym dystansem, by nieźle się przy nim bawić. "Tajemnice Los Angeles" czy "Nieugięci", których akcja rozgrywa się w tym samym okresie, wypadają o wiele lepiej na tle "Gangster Squad", którego bardziej można porównać do "Dicka Tracy'ego". Rozczarowanie brakiem wykorzystania potencjału jednak pozostaje i szybko się o tym filmie zapomina.
Ocena: 5/10