Łazarkiewicz jako reżyserka i scenarzystka jest jedną z bardziej wyjątkowych osób w polskiej kinematografii. Jej ostatnia przygoda z serialem była związana z "Ekipą" autorstwa jej siostry, Agnieszki Holland. Widać, że Łazarkiewicz ma podobny styl do Holland, a przede wszystkim tak samo dobre i poważne podejście do seriali. Nie jest tajemnicą, że większość polskich filmowców wciąż żyje w mniemaniu, że serial jest czymś gorszym.
[image-browser playlist="606346" suggest=""]
Pierwszą rzeczą, jaką przyciąga wzrok w "Głębokiej wodzie" są rewelacyjne zdjęcia Wojciecha Todorowa, który niegdyś pracował przy "Ekipie". Kadry są różnorodne, wyważone i dynamiczne - często można było dostrzec, że próbuje zachować wrażenie realizmu. Największą zaletą jest specjalny filtr, dzięki czemu ton serialu jest bardzo mroczny - wszystko jest przyciemnione, kolory stłumione. Tworzy to bardzo intrygujący i specyficzny klimat, który idealnie pasuje do tak poważnej tematyki. Rzadko się widzi w serialach TVP, by zdjęcia nie wyglądały jak teatr telewizji - tutaj są stworzone na światowym poziomie.
Scenariusz może budzić mieszane odczucia. Zdarzają się niedopracowania w niektórych scenach, dialogach, które psują realistyczny ton serialu. Warto zaznaczyć, że jest to produkcja, w której co jakiś czas ktoś sobie soczyście przeklnie, więc plus, że TVP nie boi się takich rzeczy.
W pierwszym odcinku poznajemy nowego dyrektora ośrodka Wiktora Orlickiego, którego gra Marcin Dorociński. Aktor pokazał nie raz, że ma talent - chociażby w "Pitbullu" czy ostatnio w Bez tajemnic. Gra poprawnie, ale nie ma scen, w których mógłby pokazać coś więcej. To trochę jest bolączką tego serialu - postacie poznajemy bardzo powierzchownie. Znamy ich tylko z pracy, z tego, czym się zajmują i jakimi są ludźmi. Nie wiemy nic o ich życiu prywatnym. Trochę informacji zdradzono jedynie przy Orlickim oraz Mice (Katarzyna Maciąg).
[image-browser playlist="606347" suggest=""]
Polskie kino czy telewizja ma to do siebie, że wszędzie grają ci sami aktorzy. Tutaj jest inaczej - poza Dorocińskim i ewentualnie Maciąg - nie dostrzeżemy tu znanych i ogranych twarzy. Dzięki temu produkcja niesie ze sobą dużo świeżości. Wielkie wrażenie zrobiła gościnna rola Dominiki Ostałowskiej w drugim odcinku - jej rola zagubionej kobiety, która po 3 latach wychodzi z więzienia jest godna podziwu. Świetnie oddała emocje targające tą postacią - problem z dominacją matki, z miłością do córki, która nie ma takiego życia jak powinna. Duże brawa.
Historie wydają się bardzo realistyczne i przede wszystkim oryginalne. "Głęboka woda" nie jest kopią amerykańskiego pomysłu, tylko oryginalnym tworem polskich scenarzystów. W pierwszym odcinku mieliśmy kobietę, której mąż wyszedł z więzienia. Towarzyszyła nam mocna scena, gdy pijany wchodzi do domu i bije żonę oraz przy okazji Mikę, pracowniczkę pomocy społecznej. Rozumiem, że mężczyzna ledwo trzymał się na nogach i jego zachowanie miało być irracjonalne, ale wdarła się w tę scenę dawka sztuczności. Jego atak był zbyt nagły, brakowało w tym płynności i wiarygodności. Sama postać kobiety bardzo realistyczna - chwilę później z zakrwawioną buzią broniła męża, prosząc Mikę, by nie dzwoniła na policję. Innymi słowy - zachowanie z życia wzięte.
W pilocie takich scen, do których można się przyczepić nie było zbyt dużo - mógłbym jeszcze zwrócić uwagę na kilka ckliwych momentów, gdy niepełnosprawny na wózku opowiadał o psach czy swoim wypadku. W premierze było też sporo prawdy o polskiej biurokracji. Dyrektor miał być ukarany za to, że pomógł mieszkańcom po powodzi, dając im schronienie w ośrodku. Wszędzie robili problemy, bo rodzina miała psy, a przełożeni kazali ich wyrzucić. Innymi słowy - jesteś dobry, źle na tym wychodzisz. Dobrze też pokazano fakt, że nie wszyscy przychodzący do pomocy społecznej są potrzebujący - są też ludzie, którzy chcą za nic wyciągnąć pieniądze, które mogą być przeznaczone na naprawdę szczytny cel. Dzięki temu wszystko nabiera głębi i jeszcze większego realizmu.
[image-browser playlist="606348" suggest=""]
Drugi odcinek opowiadał o utalentowanej muzycznie córce kobiety skazanej za kradzież (wcześniej wspomniana Ostałowska). Dziecko miało ciężki żywot w szkole - rówieśnicy dokuczali jej. Sam odcinek fabularnie również bardzo mroczny i do bólu prawdziwy. Tylko że tutaj nie obyło się bez zgrzytów. Choćby scena bójki dziewczynki z koleżankę ze szkoły, która przewróciła się na parapet i rozwaliła sobie nos. Dużo krwi, karetka i negatywne zaskoczenie - dziewczyna od razu jest wtrącana do miejsca, które wygląda na poprawczak. Od kiedy przy bójkach w szkole, nawet jeśli skończyło się urazem jednej ze stron, interweniuje policja? I to od razu z tak drastycznym efektem? Niedopowiedzenia i wielkie "o co chodzi?" psuje dobre wrażenie tego serialu. Wdarł się w tym epizodzie dość spory, zauważalny chaos.
"Głęboka woda" jest bez wątpienia produkcją ambitną i bardzo wyjątkową na polskim rynku seriali. Dawno nie widziałem tak mrocznego serialu w polskiej telewizji, który porusza bardzo poważne tematy. Scenariuszowe luki i wynikające z nich sztuczności nadrabiane są znakomitym klimatem i emocjami. Serial ogląda się dobrze - intryguje, zmusza do myślenia i przyciąga specyficznym klimatem.
Ocena: 7/10