Od pokonania Krakena mija dziesięć lat. Perseusz, jako samotny ojciec, wiedzie spokojny żywot w wiosce rybackiej. Źli twórcy filmu, wzorem opowieści Disneyowskich, czym prędzej uśmiercili żonę herosa, czyli Io.

[image-browser playlist="603949" suggest=""]© 2012 Warner Bros. Entertainment. All rights reserved.

Tymczasem Hades, jak to władca podziemi, knuje, spiskuje i wciąga do współpracy Aresa, z którym planuje porwać Zeusa, aby wykorzystać jego moc do obudzenia Kronosa. Do tego ludzie postanowili odwrócić się od bogów, coraz mniej się modlą, co doprowadza do osłabienia rzeczonych. Generalnie na ziemi zapanował chaos i zniszczenie. Ludzie postanowili się bronić. I tu powitajmy powrót blondwłosej wojowniczej królowej Andromedy. Może nie ma na sobie skórzanego bikini bojowego jak Keira Knightely w "Królu Arturze", ale jej zbroja też jest nienagannie skrojona. Niczym jasnowłosy Napoleon Grecji w namiotowym sztabie, snuje plany ocalenia swoich poddanych. Nie trzeba specjalnie się domyślać, że razem z Perseuszem wyruszy na misję mającą uratować świat. Celem wycieczki jest odnalezienie Hefajstosa, niestety drogę do jego siedziby zna tylko syn Posejdona z nieprawego łoża - Agenor, który jest żeglarzem i oszustem. To właśnie na barkach tej wesołej gromadki spocznie ciężar ocalenia ludzkości.

Demony i Chimery, które wyłażą na ziemię w najlepsze sieją zamęt i zniszczenie, a my jako widzowie mamy okazję dzięki temu podziwiać walory wizualne filmu. Reżyser Jonathan Liebesman najwyraźniej postanowił postawić na zapewnienie widzowi zabawy i bardzo starannie dobrał ekipę. Zarówno producenci jak i operatorzy powiązani są przede wszystkim z kinem, które ma bawić i oderwać widza od codziennych problemów. Basil Iwanyk jest producentem "Starcia tytanów", zaś Poll Johnsen ma na swoim koncie film "Psy i koty: Odwet Kitty". Pracę operatora Bena Davisa mieliśmy okazję oglądać w "Kick Ass", zaś montażysta Martin Walsh dał się poznać z bardzo dobrej strony w takich produkcjach jak: "Chicago", "V jak Vendetta". Wybór współtwórców okazał się ze wszechmiar słuszny, gdyż "Gniew tytanów" znacznie przewyższa jakością wizualną swojego poprzednika jako pusta wizualna rozrywka jest tym, czym powinien być.

[image-browser playlist="603950" suggest=""]© 2012 Warner Bros. Entertainment. All rights reserved.

Jednak widzowie obeznani już z techniką 3D mogą czuć się nie do końca usatysfakcjonowani. Owszem, nie brakuje efektów wychodzenia z ekranu, niestety skoncentrowane są one tylko wokół motywów powiązanych z ogniem, niemniej iskry, które niemal latają przed naszymi oczami robią wrażenie. W przypadku innych elementów, takich jak np. miotający ogon Chimery, efekt ten średnio już się spisuje. Głębia obrazu jak najbardziej okazała się poprawna. Niemniej schodzenie do Tartaru, które mogło być najmocniejszą stroną filmu, wypadło tak sobie, mnie osobiście przypominało połączenie grafiki z gry komputerowej z jazdą kolejką górską. Wszystko odbywa się za szybko i zamiast wrażenia wciągnięcia w mrok podziemi, może powodować co najwyżej ból głowy.

W filmie udało mi się niestety zaobserwować bardzo smutną rzecz, zwiastującą brak pomysłów twórców. Scena wędrówki z cyklopami jest szalenie podobna do podróży na skorpionach z pierwszej części. Nawet praca kamery jest łudząco podobna.

Postacie także skonstruowane są w sposób dramatycznie sztampowy. Od połowy filmu mniej więcej wiadomo, kto okaże się zły, kto dobry, kto zginie, kto się zmieni, a na końcu kto z kim i dlaczego. Kronos, jak na każdego potwora spod ziemi przystało, przypomina humanoidalny twór z lawy, który wychodzi z wulkanu i wyjść nie może. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o ataki demonów na ziemię, to twórcy konsekwentnie trzymają się motywów wulkanicznych, przez co niestety będziemy oglądać kolejne sceny przypominające bombardowanie.

[image-browser playlist="603951" suggest=""]© 2012 Warner Bros. Entertainment. All rights reserved.

Wspominając Perseusza z pierwszej części, mogę stwierdzić, że nie zmienił się ani odrobinę. Sam Worthington nadal gra posągowego, poważnego bohatera, który zbawia świat mając przy tym minę typu „nie chcem, ale muszem”. Do tego obarczony został rolą samotnego, kochającego ojca. Sami twórcy chyba wyczuli, że ten motyw może być przysłowiową kulą u nogi, dlatego po dziecko nie sięgają zbyt często. Królowa Andromeda to niestety wydmuszka, która poza pięknym ciałem i buzią nie wnosi sobą nic do historii. W zamierzeniu miała chyba być kolejną wojowniczą księżniczką, ale niestety wyszło jak wyszło. Gdyby Polacy nakręcili ten film, na bank zagrałaby ją Magdalena Mielcarz albo Iza Miko. Ralph Fiennes i Liam Neeson są, nie bójmy się tego słowa, balsamem na zbolałą duszę widza. Niestety pozbawiono tych postaci przysłowiowych „jaj”. Zeus jest cierpiętnikiem, zaś Hades to zły gość z rozterkami. Fiennes ma na swoim koncie role znacznie ciekawszych złych bohaterów, jak Voldemort czy maniakalny morderca z "Czerwonego Smoka". W każdym filmie, gdzie tworzy się drużyna ratująca świat, nie może zabraknąć dobrotliwego łotrzyka, który będzie reprezentantem świeżego powiewu humoru i ironii. To właśnie uosabia Agenor. Poza tym, że jesteśmy w stanie niemal przewidzieć jego zachowanie czy teksty, to ten bohater jest nader sympatyczny.

Bardzo liczyłam na to, że film obroni się scenografią i kostiumami. Niestety. Zeus co prawda nie biega już w lśniącej zbroi, ale dostarczono nam innych niezapomnianych wrażeń. Ja sobie zdaję sprawę, że do filmów pokroju "Starcie tytanów" i "Gniew tytanów" należy podchodzić na luzie, ale są pewne granice dobrego smaku. Scenografowie i charakteryzatorzy postanowili chyba wybrać co najlepsze z wszystkich filmów osadzonych w starożytności. Niestety nie da się zrobić bardzo dobrego muzyka, biorąc po jednym palcu od najlepszych pianistów. Dam tylko jeden przykład, na arenę wydarzeń zawitali Spartanie ze swoim nieśmiertelnym okrzykiem. Gdzieś przemknęły nawet postacie do złudzenia przypominające Rzymian. Całość tworzy jeden wielki starożytny bałagan.

Jeśli chodzi o wątki fabularne, to zebrano wszystkie najbardziej wyświechtane i oklepane motywy Hollywood. Ratowanie świata, więzi ojca i syna, braterskie przebaczenie. Generalnie wszystko skoncentrowanie jest wokół rodziny. Największym niesmakiem napełnił mnie wątek romantyczny, który pojawił się na dosłownie 2 minuty, ale tak zupełnie znienacka.

W treści znalazło się parę ciekawych motywów, z których naprawdę mogłoby coś być, jak chociażby problem modlenia się ludzi do bogów. Nie liczyłam na podejmowanie jakiejś religijno-filozoficznej tematyki, niemniej wypadałoby coś z tym zrobić. Jeśli chodzi o budowanie emocji w filmie, to przebiega ono raczej po lini poziomej, żeby nie powiedzieć równi pochyłej. Dialogi są drewniane, oklepane i przewidywalne. Jedyną osobą, której teksty coś wnoszą do filmu jest wspominany już Agenor.

[image-browser playlist="603952" suggest=""]© 2012 Warner Bros. Entertainment. All rights reserved.

Przez chwilę miałam nadzieję, że film obroni się chociaż ścieżką dźwiękową, ale niestety i tu się zawiodłam. Jedyne, co muzyka dobrze podkreśla to fragmenty dotyczące bitew. Javier Navarrete próbował miejscami sięgać po tradycyjne motywy greckie, ale zaowocowało to nieprzyjemną dla ucha kakofonią dźwięków. Generalnie muzyka przemyka niezauważona.

Zakończenie "Starcia tytanów" rozbrajało swoją naiwnością, tudzież cukierkowością. Natomiast końcowe sceny "Gniewu..." przeszły same siebie. Miało być patetycznie, a wyszło po prostu żałośnie. Doprawdy, brakowało tylko flagi amerykańskiej powiewającej w tle.

Najnowsze przygody Perseusza są filmem bardzo przeciętnym. Niewątpliwą zaletą okazują się jedynie efekty wizualne, które mniej wymagającemu widzowi mogą dostarczyć rozrywki. Niestety twórcy nie wysilili się, aby zapewnić nam coś jeszcze poza papką (bo ciężko to nazwać chlebem) i igrzyskami. Lepiej od "Gniewu tytanów" nie oczekiwać zbyt wiele.

Ocena: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj