Dwa kolejne odcinki serialu Ojciec chrzestny Harlemu nieco się od siebie różnią. Drugi jest pewnego rodzaju wygraną bitwą Bumpy'ego, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie zawodowe. Prywatnie tych zwycięstw jest o wiele mniej i tego potwierdzeniem jest odcinek trzeci, gdzie dosłownie do głosu dochodzi jego starsza córka Elise Johnson. Dostajemy więc dwie nieco inne perspektywy, ale tylko jedna z nich jest względnie udana w przedstawieniu nie tylko sytuacji politycznej, ale też społecznej. Wciąż toczy się walka o Harlem, gdzie przedstawicielem jednej ze stron jest Bumpy. Wspomniane wyżej zwycięstwo nie przesądza o losach całego starcia, ale udaje się wyjść na prowadzenie, jeśli chodzi o biznes narkotykowy. Nielegalne używki stają się pewnego rodzaju ładunkiem, który odpowiedzialny jest za klimat i ton drugiego odcinka. Od razu na myśl przychodzi inna produkcja twórców Ojciec chrzestny Harlemu, czyli serial Narcos. Widać, że doskonale czują ten temat i potrafią stworzyć wokół niego klimat w każdym miejscu na świecie, nawet w Nowym Jorku brudnym od gangsterskich gierek. Zostaje przedstawiona też kolejna strona w konflikcie, którą stanowią policjanci z Harlemu. Wprowadzenie ich do historii nie było specjalnym zaskoczeniem, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele sytuacji w tym serialu prowadzonych jest bardzo pretekstowo, a jeśli tylko pojawią się bardziej skomplikowane kwestie dotyczące np. relacji społecznych i prawnych, twórcy za punkt honoru biorą sobie wytłumaczenie wszystkiego w bardzo przystępnej formie.  W drugim epizodzie zdarza się powielanie schematów produkcji gangsterskich, co wspomniałem też w pierwszej recenzji. Wydaje się jednak, że jeszcze tym razem udaje się wyjść obronną ręką. Choć można zauważyć, że twórcy bywają niekiedy skrępowani, operując jednocześnie fikcją i faktem historycznym, to jednak można to łatwo przełknąć i dalej rozkoszować się klimatem i gierkami prowadzonymi przez gangsterów. Trzeci odcinek uwypukla jednak pewne wady, które związane są właśnie z wątkami odbiegającymi nieco od tego, co widza może interesować najbardziej.  Trudno więc zrozumieć wątek córki Vincenta, Stelli Gigante i czarnoskórego muzyka Teddy'ego. Historia znana od setek lat - ich rodziny nie zaakceptowałyby ich związku, muszą się zatem ukrywać. Ten wątek dostaje w trzecim odcinku bardzo dużo ekranowego czasu, ale w żadnym momencie nie angażuje i nie pokazuje nic, dlaczego mielibyśmy im kibicować i spodziewać się, że pójdzie to w mniej oczywiste rejony. Osobiste problemy innych bohaterów łatwo jest zaakceptować i choć nie są to najbardziej intrygujące elementy serialu, to jednak dbają o zbudowanie porterów psychologicznych i obrazu czasów, w których żyją.  Choć Bumpy nieco staje w cieniu w stosunku do swojej córki, to jednak jego historia zostaje pogłębiona w bardzo interesujący sposób i ciekawie prezentuje się mieszanie jego życia gangsterskiego z rodzinnym. Pozwala to uczłowieczyć tę postać. Tego samego brakuje choćby w przypadku postaci Malcolma X, która musi tutaj więcej mówić i być kimś w rodzaju atrakcji uzupełniającej całość. Być może jednak i ten aspekt nabierze rumieńców i serial podążał będzie dalej w ciekawsze rejony niż wątek zakochanych młodzieńców. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj