"Graceland" pozwala w kolejnych odcinkach zapominać o niesmaku z początku sezonu, kiedy to wszytko nie zgrywało się należycie. Wszystko teraz zazębia się lepiej, niż w poprzednim sezonie. Poszczególne wątki są ciekawe, mają znaczenie, a wydźwięk emocjonalny każdej historii jest zaskakująco duży. Czuć tutaj w końcu wykształcenie konwencji serialu, który nie ma być taką przyjemną lekką rozrywką, jaką był na początku. Wątek armeńskiej mafii idzie w coraz ciekawszym kierunku. Z jednej strony mamy wątek Paige, który dostarcza w tym odcinku trochę śmiechu (scena z robieniem malinki...). Fajnie, że w końcu jest pomysł na wykorzystanie tej postaci, bo wcześniejsze sezony sprawiały w tej kwestii wrażenie eksperymentu z nieudanymi elementami. Raz miała być czyjąś miłością, raz miała przeżywać tragedię - to wszystko nie grało dobrze. Rola Paige w tym sezonie, jako jednego z istotnych elementów "Graceland", jest naprawdę dobra. W tym wszystkim ciekawi w sumie końcówka, bo skoro Armeńczycy nasłali na Briggsa i spółkę gliniarzy, to co dalej z bohaterem? Wiemy, że życie Briggsa jest w jakimś stopniu zagrożone, więc wyraźnie stąpa on tu po kruchym lodzie. Czyżby o to właśnie chodziło twórcom? By wyraźniej pokazać, że dla tych stróżów prawa granica pomiędzy dobrem a złem, czy życiem a śmiercią, jest tak ekstremalnie cienka? [video-browser playlist="736431" suggest=""] W sumie może to potwierdzać wątek Charlie, która rzuciła się w wir pracy, ryzykując za każdym razem życiem swojego nienarodzonego dziecka. Ona też cały czas stąpała po kruchym lodzie i raczej każdy widz mógł spokojnie spodziewać się, że to nie skończy się dobrze. Ten odcinek dostarcza w kwestii tej postaci kilku mocnych i emocjonalnych scen, jakich ten serial nie miał zbyt wiele. Udaje się stworzyć wrażenie, że Charlie w istocie zginie, więc można uznać wątek za sukces. Niepotrzebna była tylko kiczowata scena z pożegnaniem jej dziecka. Zbyt banalne. Mike zresztą także nie ma się najlepiej. Uzależnienie, interwencja grupy i brak rozsądku jest tutaj widoczny. Jednak jest tu coś, co bardzo razi. Kiedy ktoś jest tak bardzo uzależniony, jedna rozmowa i mały potok łez nie wystarczą, by zmienić swoje postępowanie. Dlatego też nie kupuję sceny, gdy chwilę później nową koleżankę namawia do rzucenia tego świństwa. Niby decyduje się jeszcze tego nie robić i to jest mały plus tego wątku, ale sam fakt namawiania i zrozumienia swojego problemu jednak razi i jest mało wiarygodny. Coś takiego powinno być budowane przez kilka odcinków, a nie wprowadzane na szybko. "Graceland" wciąga, ciekawi i momentami zaskakuje. Zdecydowanie 3. sezon ma pomysł i dobrą jego realizację. Oby tak do końca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj