Historia gry rzuca nas w odległą przyszłość, w której naprzeciw siebie stają trzy zwaśnione rasy: dumni Beta, od pokoleń zmuszeni do ucieczki przed potężnym wrogiem, ludzie oraz dziwaczna szara masa tworząca legiony nanobotów. Gracz na początku kampanii wciela się w Saruka, generała rasy Beta, który próbuje uchronić swą radę od zagłady. Nieco przewidywalna historia (zawarcie sojuszu przeciw wspólnemu wrogowi etc.) nadal zapewnia całkiem sporo rozrywki i nawet mogąc podejrzewać, co zdarzy się dalej, niecierpliwie przechodzimy następne misje, by ruszyć fabułę naprzód. Fabule tej uroku dodają świetnie poprowadzone i doskonałe od strony graficznej animacje (zarówno miejsca, jak i postacie wykreowane są wspaniale) dzielące poszczególne starcia. Nie każdemu może przypaść do gustu wygląd poszczególnych jednostek i budynków; pojawia się też pewna monotonia w kwestii map, na których będziemy toczyć krwawe boje z wrogiem. Podobnie również będzie grało się rasami humanoidalnymi, bowiem wiele z ich jednostek jest do siebie bardzo zbliżone w kwestii siły czy umiejętności i zmienia się to dopiero przy bardziej zaawansowanych platformach bojowych (jak w każdym szanującym się RTS-ie, można zbudować potężną jednostkę właściwą dla danej rasy). Na szczęście problem monotonii można rozwiązać, wcielając się w szarą masę nanobotów, bowiem studio pokusiło się tu o bardzo nowatorskie podejście do problemu. [video-browser playlist="663761" suggest=""] Twórcy "Grey Goo" zapewnili nam również bardzo płynne zarządzanie budową i produkcją – proste (choć na początku trzeba się nieco przyzwyczaić) skróty klawiszowe sprawiają, że doświadczony gracz będzie mógł wysyłać jedną falę jednostek za drugą. Umiejętność ta przyda się podczas rozgrywki, bowiem gra, choć oferuje samouczki, nie jest prosta. Niedoświadczonemu graczowi nawet na łatwym poziomie trudności może powinąć się noga, co kończy się przechodzeniem misji od nowa. Na początku warto zapoznać się z możliwościami poszczególnych jednostek – źle dobrana armia może zostać zdziesiątkowana nawet przez niewielką grupę przeciwników wyspecjalizowanych w zwalczaniu danego typu jednostek (chociaż artyleria dobrze rozstawiona za murem działa na wszystko!). Gdy już uda się pojąć to wszystko, czekają nas bardzo przyjemne godziny spędzone na niszczeniu wroga, ratowaniu bazy, eskortowaniu jeńców, przebijaniu się przez przełęcz – krótko mówiąc: zadbano o to, by celem każdej kolejnej misji nie było tylko zniszczenie głównej bazy wroga. Zapewnia to przyjemne urozmaicenie. Od samego początku widać, że twórcy pełnymi garściami czerpią z klasyków gatunku oraz ze swoich własnych, wcześniejszych dzieł. Podobny pomysł na rozwiązanie kwestii jednostek latających widzieliśmy już w "Red Alercie", tak samo zresztą jak rafinerię i cały proces zdobywania zasobów; wspomniane animacje rozdzielające poszczególne misje to już klasyka. Podobieństw tych nie należy jednak rozpatrywać jako wad produkcji – Petroglyph nie miał ambicji stworzyć nowatorskiej i przełomowej gry, tylko opartego na kanonie RTS-a, jakiego brak obecnie na rynku. To zadanie twórcy w pełni osiągnęli, a choć czas nie jest teraz zbyt pomyślny dla gatunku, to dla jego miłośników "Grey Goo" jest doskonałą pozycją, swoistym powrotem do korzeni, który z pewnością przypadnie im do gustu i zapewni godziny doskonałej rozrywki. PLUSY: + świetne animacje, + szybka rozgrywka, + dobra, choć przewidywalna fabuła, + zrównoważone armie, + zróżnicowane misje. MINUSY: - podobne mapy, - małe różnice między jednostkami (humanoidy).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj