Wątkiem pobocznym tego odcinka jest historia Riario, który jest torturowany przez wrogów ludzi. I niestety wszystko sprawia wrażenie banalnego, nieprzemyślanego i karykaturalnego. Gdzieś umyka klimat, gdy twórcy tortury te opierają na enigmatycznie brzmiących frazesach o Dedalu i o ich celach, które mają widzom przedstawić wielką złą organizację. Od kiedy po raz pierwszy ich zapowiedziano, obawiałem się, że może to źle wpłynąć na jakość serialu, a poruszenie tego tematu w tym odcinku jedynie potwierdza, że dobrego pomysłu twórcy na razie nie mają. Szkoda, że po budowanej przemianie Riario praktycznie wracamy do punktu wyjścia.
Leonardo nie błyszczy swoim geniuszem, zachowując się przez większość czasu jak głupiec. Już w poprzednim odcinku rana Leonardo wyglądała zaledwie na draśnięcie, więc dramatycznie sztuczne jęki bohatera kompletnie nie oddają tego, co widzimy na jego ciele. Zresztą dostajemy kontynuację dziwnego zachowania, gdy da Vinci nagle odzyskuje siły, by ruszyć w bezsensowną pogoń za Carlo. Prawdopodobnie można by wyjaśnić to adrenaliną, ale ta powinna chyba działać od razu, a nie po paru minutach leżenia postaci w ogarniętym pożarem pomieszczeniu. Leonardo nie błyszczy intelektem również w wątku z Lukrecją Donati. Dostajemy mdłą, przedłużaną na siłę rozmowę w więzieniu, która udowadnia jedynie, że w tym odcinku da Vinci zgubił gdzieś swoją inteligencję. Nie widział kobiety tyle miesięcy i nadal ją kocha do takiego stopnia, żeby doprowadzić do takiego kroku? Strasznie to naciągane. Nie zapomnijmy jeszcze o scenie pojedynku z siepaczami złej organizacji. Tak sztucznej manifestacji emocji bohatera wywołanych tragicznymi wydarzeniami dawno w telewizji nie było. Ogromna klisza, a do tego podana w niestrawnej formie.
[video-browser playlist="633772" suggest=""]
Wątek Vanessy jest tutaj najbardziej poprawny. Młoda dziewczyna staje się narzędziem manipulacji tych, którym władza nie jest obca. Z jednej strony mamy cementowanie przemiany Nico, którą zapoczątkowała jego podróż z Riario. Z drugiej - dość desperacką decyzję Klarysy, która choć wydaje się abstrakcyjna, jest prawdopodobnie jedyną słuszną. Carlo umyślnie zmanipulował kobietę, by dostać dostęp, i to wykorzystał. Vanessa w roli władczyni to jedyna interesująca rzecz, jaką ten epizod zapowiada.
Problem finału jest taki, że rzekomo jesteśmy świadkami wielkich wydarzeń, a tak naprawdę nic tutaj się nie dzieje. Cały odcinek sprawia wrażenie zapychacza, który pełni rolę trwającego ponad 40 minut cliffhangera przygotowującego podstawę pod kolejny sezon. Już wydarzenia poprzedniego odcinka sugerowały, że twórcy nagle zmienili zakończenie i naprędce napisali nowe. Jest to tutaj bardzo odczuwalne - jakby mieli ogólny zarys konceptu, ale tak naprawdę brakowało im pomysłu, jak go dobrze sprzedać. Zwrot akcji z matką Leonardo to już banał najwyższej jakości, który odziera ten serial z otoczki mistycyzmu i intrygującego klimatu, oferując historię tworzoną po linii najmniejszego oporu.
Jak pierwsze osiem odcinków drugiej serii prezentowało dobry poziom oraz ciekawą historię z przemyślanymi wątkami i emocjami, tak ostatnie dwa zdecydowanie obniżyły loty. Finał pozbawiony jest pomysłu, naszpikowany jest banalnymi motywami i sprawia wrażenie jedynie mdłego wstępu do premiery kolejnego sezonu.