Odcinek zatytułowany Exit wounds prezentuje lepszy poziom niż jego poprzednicy. Można zauważyć, że znacząco poprawiła się dynamika pomiędzy bohaterami, a ich dialogi wyglądają mniej sztucznie i sztampowo. Z kolei samo przesunięcie uwagi z głównej linii fabularnej na poboczne zadziałało na korzyść. Odnosiło się wrażenie, że opowiadana historia nie jest płytka, ale tworzy pewną, wielowymiarową całość. Dużym zaskoczeniem było rozwinięcie wątku Patricka Ryana. W typowy dla seriali kryminalnych sposób został uwikłany w próbę morderstwa na profesorze Linleyu. Mimo, że sama idea była już wielokrotnie wykorzystywana, to Guilt pokusiło się o pokazanie, że policja faktycznie posiada odpowiednie kompetencje. Co prawda po pierwszym, nie do końca udanym przesłuchaniu żony profesora, można było się spodziewać ciągnącej się przez cały serial historii wyjętego spod prawa brata Molly, który dąży do sprawiedliwości. Szybko jednak okazało się, że policja odkryła kto jest odpowiedzialny za zastrzelenie profesora. Jest to miła odmiana, biorąc pod uwagę fakt, że wielokrotnie byliśmy karmieni tego typu schematami. W moich oczach, Guilt zaskarbiło sobie nieco więcej, niż dotychczas, ciepłych uczuć. Sama akcja zaczyna się przyjemnie komplikować. Wprowadzenie do fabuły członków rodziny królewskiej Wielkiej Brytanii (przecież rzecz się dzieje w Londynie) przenosi sprawy na nieco wyższy poziom. Książę Theo okazuje się posiadać nie tylko wyrafinowane upodobania seksualne, ale przede wszystkim bezwzględne w kontaktach międzyludzkich serce. I mimo, że do tej pory niewiele wiadomo na jego temat, to właśnie ta tajemniczość okazuje się być nęcąca dla widza. Raczej nie można brać go pod uwagę w kategoriach mordercy, ale sama jego obecność daje wiele do myślenia. Chodzi tu o kontrast pomiędzy Molly, która była przecież zwykłą studentką uniwersytetu, a członkiem rodziny królewskiej - a także relację, jaka ich łączyła. No url Exit wounds postarało się również o wyjście ponad ramy wartości wyłącznie rozrywkowych. Monolog Grace, puszczony na żywo w sieci, można śmiało traktować jako próbę moralizatorską. Jej wypowiedź odnosiła się bezpośrednio do tzw. hejtu, zwłaszcza w Internecie. Scenarzyści pokusili się o przedstawienie jaką siłę mogą mieć nienawistne komentarze w mediach społecznościowych. W przypadku Grace doprowadziło to do nieświadomego przedawkowania leków nasennych. I choć sama scena aż się prosi by przewrócić oczami z tak oczywistego rozwoju wydarzeń, to ostatecznie ma jednak pewne plusy. Mowa, którą Grace zaserwowała na koniec odcinka, trafia w punkt problemu dotyczącego współczesnego Internetu. Ostateczny efekt okazuje się całkiem w porządku, a i Grace przy okazji pokazała się od lepszej strony. Zrobiła to głównie dla siebie, dążyła raczej do uwolnienia swoich emocji, niż z potrzeby czysto medialnej. W efekcie jednak wypowiedź ma pozytywny wpływ na jej ogólny wizerunek w mediach. Być może będzie to miało wpływ na jej ewentualną rozprawę o morderstwo Molly, bo przecież w dalszym ciągu jest jedną z podejrzanych. Odcinek kończy się krótką sceną, w której Grace czyta pierwsze komentarze będące głosami wsparcia. Jeden z nich należy do ciemnoskórego chłopaka, którego do tej pory nie mieliśmy okazji poznać. Sugeruje się nam, że to właśnie on jest tzw. stalkerem, który prześladował Molly. Czy jest on również jej mordercą? Pewnie niedługo się o tym przekonamy. Serialom kryminalnym trudno jest wynieść się ponad przeciętność. Trzeci odcinek Guilt pokazuje, że ta produkcja radzi sobie coraz lepiej z przełamywaniem schematów fabularnych. I to sprawia, że całość ogląda się z mniejszym poczuciem irytacji, a czasem wręcz przeciwnie, z lekkim zaskoczeniem. Dodatkowo sarkazm, na stałe wprowadzony poprzez postać adwokata Stana Gutteriego, jest perełką, dla której warto przymknąć oko na pewne niedociągnięcia serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj