Star Wars: The Clone Wars powracają z hukiem, prezentując wydarzenia rozgrywające się niedługo po finałowym odcinku czwartego sezonu. Darth Maul i Savage Opress sieją chaos w rejonach Zewnętrznych Rubieży, próbując odnaleźć spokojne miejsce z dala od nikczemnych oczu Jedi i opracować plan działania. Już w pierwszych sekundach odcinka dwoje Jedi pada ofiarą ich mieczy świetlnych.
[image-browser playlist="598375" suggest=""]©2012 Lucasfilm.
Maul i Opress są świadomi tego, że w pojedynkę nie mają szans z Jedi, więc ich pomysł wydaje się typowy dla Sithów. Planują otoczyć się rzeszami podwładnych i zwiększyć swoją siłę, powoli kształtując wizję dalszych kroków. Dotychczas podczas Wojen Klonów mieliśmy dwie strony konfliktu - Republikę i Separatystów. Wydaje się, że w piątym sezonie Maul i Opress będą chcieli stać się trzecią siłą, mając wrogów po obu stronach barykady.
Po raz pierwszy w serialu pojawia się Zasada Dwóch Dartha Bane'a, gdy Maul, dość słusznie twierdzi, że to on powinien być mistrzem i to za jego wizją powinni podążać. Wynik krótkiego pojedynku braci jest z góry znany - Opress nie ma szans z doświadczeniem i wyszkoleniem Maula. Ich pierwszymi sojusznikami mają być piraci, którym przewodzi Hondo Ohnaka. Jednakże za Maulem i Opressem podąża Obi-Wan oraz Adi Galia.
Samo starcie pomagierów Sithów z piratami Ohnaki wydaje się efektowne, lecz w kilku scenach pojawia się jedno dość irytujące niedopracowanie. Otóż atakujący idą prosto przed siebie, niczym droidy bojowe, a wydaje mi się, że żywi ludzi byliby bardziej dynamiczni i staraliby znaleźć ukrycie. Pomimo tego - akcji jest sporo, a trup ściele się gęsto.
[image-browser playlist="598376" suggest=""]©2012 Lucasfilm.
Najważniejszym elementem odcinka jest naturalnie starcie Jedi z Sithami, a reszta to zaledwie konieczny dodatek. Trzeba twórcom przyznać, że ich rozwój w kreowaniu efektownej akcji jest widoczny gołym okiem. Sceny pojedynków na miecze świetlne są bardzo efektowne i dynamiczne. Dobrze, że także pod względem animacji producenci nie spoczywają na laurach. Szczególnie emocjonujące wrażenie robi część pojedynku, w której Obi-Wan z dwoma mieczami świetlnymi musi stawiać czoła Sithom. Naprawdę dobra choreografia i ta nutka napięcia, która powoduje, że ogląda się to z wypiekami na twarzy. Scena z obcięciem kończyny to taki kolejny dowód na to, że nie jest to już serial dla najmłodszych. Przypuszczam, że Maul i Opress następnym razem powrócą w nowym wizerunku, który był zapowiadany na piąty sezon.
Mieszane odczucia wywołuje kolejna kontrowersja serialu Star Wars: The Clone Wars. Mianowicie na początku starcia z Sithami Savage Opress nadziewa na rogi Adi Galię. Według kanonu zginęła ona z rąk generała Grievousa podczas bitwy o Boz Pity. Najpewniej wzbudzi to gorące dyskusje wśród fanów "Gwiezdnych Wojen". Ja traktuję to jako wątek alternatywny - gdyby Star Wars: The Clone Wars oglądało się ze śmiertelną powagą, zwracając uwagę na najdrobniejsze szczegóły - ten serial poległby już na początku. Pomimo rozwoju jakości należy pamiętać, że jest to serial animowany i niektóre rzeczy trzeba traktować z przymrużeniem oka. Jednocześnie jest to potwierdzenie zapowiedzi twórców, że bohaterowie będą ginąć w tym sezonie. Adi Galia była obecna na grafice potencjalnych kandydatów do zabicia, która była prezentowana przed premierą.
[image-browser playlist="598377" suggest=""]©2012 Lucasfilm.
Pierwszy odcinek nowej serii wydaje się być bardziej klimatyczny niż w czwartym sezonie (bitwa o Mon Kalamari). Przyzwoicie budowana mroczna atmosfera i bardzo efektowna akcja. Piorunujące wrażenie robi ostatnia scena z Palpatine'em. Zbliżenie na jego złowieszczy uśmiech jest po prostu genialne w swojej prostocie.
Koniec sprawia, że tak naprawdę nie mamy zwycięzców. Pomimo balansującej szali raz na stronę Sithów, raz w kierunku Jedi, tym razem przegrali wszyscy.
Ocena: 7+/10