Książę zawsze był baśniową postacią, która żyła zgodnie z wyznaczonym kodeksem honorowym, co często doprowadzało do irracjonalnych i dziwnych decyzji. Tylko że David nigdy nie był prezentowany jako uparty idiota i osioł, a od mniej więcej połowy drugiego sezonu tym właśnie jest nasz bohater. Jego historia w tym odcinku jest jedynie potwierdzeniem tego, jak twórcom udało się zniszczyć ciekawą postać z głęboką i przemyślaną historią, którą nieźle rozbudowywano. Teraz jest to jeden schemat - z uporem brnąć do przodu z klapkami na oczach. Jego zachowanie jest głupie i strasznie denerwujące, dlatego też obecnie jest to najgorsza postać serialu i tym bardziej zasmuciłem się z powodu tego, że Hak zdecydował się go uratować. Na jego tle pirat jest wyrazisty, interesujący i dwuznaczny, zwłaszcza że ukazano nam dylemat po ofercie Piotrusia Pana i ostatecznie podjęcie słusznej decyzji. Hak kradnie ten odcinek w iście pirackim stylu.
Świetnie wypadają retrospekcje, które pokazują nam kapitana Haka w zupełnie innym świetle. Historia w fantastyczny sposób rozbudowuje bohatera, wyjaśnia jego relacje z Piotrusiem oraz to, jak stał się tym, kim jest obecnie. Scenarzyści nie tłumaczą wszystkich aspektów jego osobowości, zostawiając co nieco na przyszłość, ale to, co nam zaprezentowali, wypada nadzwyczajnie dobrze. Dawno nie oglądało mi się Once Upon a Time z tak dużym zainteresowaniem.
[video-browser playlist="634214" suggest=""]
Twórcy znakomicie poradzili sobie też z zapowiadanym pocałunkiem Haka i Emmy. Od razu skojarzyło mi to się z relacją Hana Solo z księżniczką Leią, gdyż w tej jednej scenie charakterystyki postaci wyraźnie nawiązywały do "Gwiezdnych Wojen". Nie jest to zaskoczeniem, skoro autorzy są fanami, ale ważne, że robią to umiejętnie. Dzięki temu scena, w której Hak w szubrawy sposób wykorzystuje sytuację do całusa działa, bawi i zmusza mnie do wniosku, że jest dla niej lepszym wybrankiem od wymoczkowatego Neala.
Podobnie jak w przypadku księcia z bajki, osobowość Królewny Śnieżki zawężono do nudnych i irytujących stereotypów. Na szczęście jest Regina, która ma to w nosie i z aprobatą Emmy robi to, co musi zrobić, aby osiągnąć sukces. W końcu nawiązują kontakt z Henrym i pojawia się nadzieja na pokrzyżowanie planów Piotrusia Pana. Świetnie, że Emma jest jedyną obok Reginy rozsądnie myślącą osobą, ale twórcy mogliby przestać przesadzać z zachowaniem niegdyś jednej z najsympatyczniejszych par telewizji.
Jest to zaskakująco dobry odcinek Once Upon a Time, mimo że pozbawiony największej zalety serialu - pana Golda. Są emocje, jest dużo zabawy, a wszystko byłoby jeszcze lepsze, gdyby nie irytujący książę.