Kolejny odcinek wyraźnie sugeruje plan na postać Cameron. Scenarzyści specjalnie kreują kobietę, która swoim sposobem bycia, niedojrzałością i specyficznością może działać widzowi na nerwy. Niby jest to typowa buntowniczka, która w poważaniu ma wszelkie zasady i liczy się tylko ze swoim własnym zdaniem, ale przez ostatnie odcinki twórcy wykorzystują Cameron do ukazania przemiany osobowości i dojrzewania. W czwartym epizodzie, gdzie wydarzenia mają kolosalny wpływ na postać, widać to już wyraźnie. Wydaje się, że szczególnie oddziałują na nią dwie sytuacje: spotkanie z sąsiadem Gordona, który zdecydowanie dał jej do myślenia, oraz interakcja z Donną. Śmiało można wyjść z założenia, że obie kobiety są do siebie bardzo podobne i prawdopodobnie Cameron za wiele lat może stać się właśnie Donną bez utraty swoich nietuzinkowych zdolności. Tak jakby Cameron zaczynała odnajdywać jakiś sens i cel w życiu. Skoro Donna potrafi odnosić sukcesy zawodowe, to czemu Cameron nie może pójść w jej ślady? Zwłaszcza że to lata 80., więc rola kobiety w tej branży dopiero się rozwija. Ostatnia scena - z robieniem kopii zapasowej, jedzeniem i zachowaniem porządku miejsca pracy - sugeruje, że Cameron dorasta, zmienia się, a jej ewolucja powinna z czasem stać się interesującym aspektem serialu.
Zresztą sam wątek Donny jest dość istotny w tym odcinku i w końcu twórcy znajdują jakiś pomysł na tę postać. Dotychczas stanowiła ona tło dla Gordona, by sprawniej opisać jego osobowości i pozwolić widzom zrozumieć, kim jest jako człowiek. Świetnie wygląda scena, w której Donna mówi nerdowskim językiem - ta duma na twarzy Gordona i zdziwienie na obliczach kolegów... Sympatyczny fragment, który stanowi pewien kontrast do prezentacji sytuacji pod publiczkę. Zauważmy, że przy dziennikarzu szybko zdeprecjonowano rolę Donny i nie był on już w ogóle zainteresowany przeprowadzeniem z nią rozmowy. Czy naprawdę może chodzić o to, że uratowanie sytuacji przez kobietę mogłoby źle wpłynąć na wizerunek publiczny? Udaje się pokazać pewien problem, który może nieźle oddziaływać na rozwój wątku samego małżeństwa.
[video-browser playlist="633656" suggest=""]
Kwestia władzy w firmie wydaje się oczywista, bo gołym okiem widać, że Joe wszystkim dyryguje. To naturalnie nie może się podobać jego współpracownikowi, który pełni rolę jego zwierzchnika. Wydaje się jednak, że szef jest postacią trochę naiwną i brak mu ikry, bo bez motywacji właściciela firmy raczej nie podjąłby żadnych kroków. Ale teraz, gdy Joe dostał sygnał, że ma stać w szeregu, efekt raczej będzie odwrotny. Sugerują to wydarzenia z poprzedniego odcinka, gdy Joe stoczył słowny pojedynek z potencjalnym inwestorem. Na każdy atak sugerujący zwycięstwo przeciwniczki odgrywał się ponad miarę. Przypuszczam, że tutaj będzie tak samo i Joe nie puści płazem tej zniewagi. A widzieliśmy już, że jest to postać, która nie przebiera w środkach, by osiągnąć swój cel.
Halt & Catch Fire to serial naprawdę dobry - świetnie opowiedziana historia, brak niepotrzebnych zapychaczy i dobrze zagrane postacie. Czy możemy oczekiwać czegoś więcej?