Hannibal” nabrał nieco świeżości w ostatnich 2 odcinkach, a widz powoli zapomina o włoskich eskapadach bohaterów i związanej z nimi kreatywnej zadyszce serialu. Całość potrzebowała pewnego rodzaju restartu i powrotu do korzeni – uporządkowania i uproszczenia ekranowych wydarzeń. Nie rzuca się już tak bardzo w oczy fiksacja scenarzystów na punkcie wyrafinowanej estetyki czy osobliwych dialogów z filozoficznym zacięciem. Zamiast tego mamy po prostu mordercę, którego trzeba schwytać, a bez pomocy tytułowego kanibala byłoby to bardzo trudne. Zabawa Lectera zaczyna się więc na nowo. Pierwotne plany zakładały, aby postaci Francisa Dolarhyde’a poświęcić cały 4. sezon, ale Bryan Fuller odbył zapewne kilka kluczowych rozmów z NBC i wiedział, że kasacja jest blisko. Widać więc, że twórcy robią co mogą, aby opowiedzieć tę historię w zaledwie 6 epizodach i trudno nie odnieść wrażenia, że życzyliby sobie mieć więcej czasu na zgłębienie psychologii tego bohatera. Aż 4 scenarzystów pracowało nad „…And the Woman Clothed with the Sun” i dało się odczuć, że był to miks kilku rozbudowanych pomysłów, które trzeba było odpowiednio zmodyfikować, aby zmieścić je wszystkie  w 40 minutach. Udało się jednak ułożyć z tego w miarę koherentną całość, której motywem przewodnim była w pewnym sensie rodzina. Dolarhyde je zabija kierując się traumatycznym dzieciństwem; Will próbuje takową stworzyć bojąc się, że jego mroczna strona wyjdzie na powierzchnię; Hannibal wspomina zaś Abigail, którą wziął pod swoje skrzydła z nadzieją, że mógłby w jakiś sposób zastąpić jej ojca. Wszystko to ma pokazać tragizm tych postaci i pokazać, że – choć stoją po zupełnie innych stronach barykady i kierują się innymi motywami – wcale tak bardzo się od siebie nie różnią.[video-browser playlist="732135" suggest=""] Zaskoczeniem nie jest, że serial wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom strony realizacyjnej – mroczna otoczka wizualna jest jedyna w swoim rodzaju. Udowadniają to wszystkie sceny z Dolarhydem, a Richard Armitage to był naprawdę świetny wybór do tej roli. Bardzo pozytywnie zaskakuje również Rutina Wesley („True Blood”), jako niewidoma Reba McClane, jedyna osoba w życiu Francisa, która nie osądza go ze względu na jego niedoskonałości. Między aktorami jest świetna chemia i oglądanie tej dwójki we wspólnych scenach to być może najlepsze momenty odcinka. Choć Will i Hannibal w swoim wspólnym pałacu pamięci to również sekwencja nietuzinkowa. Wszelkie zalety tej odsłony nie zmieniają jednak faktu, że pełniła ona nadal rolę swoistego zawiązania akcji, dalszego przedstawiania bohaterów (oprócz Reby mamy tu bowiem ponowne pojawienie się Freddie Lounds) i pomostu dla bardziej soczystych fabularnych kąsków. Natomiast Bryan Fuller chyba obiecał Caroline Dhavernas, że w 3. sezonie będzie miała więcej do roboty niż w poprzednich dwóch, bo Alana (która coraz bardziej irytuje) niemalże przejęła rolę dr. Chiltona z książek i filmów. Korzysta ona jak może z tego, że ma pełną kontrolę – choć pewnie tylko pozornie - nad Hannibalem i zbytnia pewność siebie może okazać się dla niej zgubna. Finałowe momenty najnowszego epizodu to jednak zwiastun tego, że ustawianie figur na szachownicy dobiegło końca. Dolarhyde skontaktował się z Lecterem, a główny bohater może grać na dwa fronty i jednocześnie rozpocząć planowanie ucieczki ze swojej celi. Miejmy więc nadzieję, że „Hannibal” znów wzniesie się na wyżyny w swoich ostatnich 4 odcinkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj