Niniejszy cykl należy postrzegać jako połączenie czarnego humoru, czystej akcji, sporej dawki brutalności i mrugnięć okiem do fanów szeroko pojętej popkultury (zwłaszcza fanów popularnych filmów oraz komiksów superbohaterskich). W poprzednim tomie niezrównoważona Quinn postanowiła poszerzyć grono swych nowych kompanów (m.in. Wielkiego Tony’ego czy wiekowego staruszka – cyborga, Borgmana) o oddział posłusznych jej słowu naśladowczyń. W ten sposób powstał gang jarmarcznych bohaterek, zwanych Harleykami, w dziwacznej formie strzegący prawa i porządku. Mamy tu zatem do czynienia z trawestacją perypetii Ligi Sprawiedliwości, parodią misji znanych trykociarzy. Wystarczy wspomnieć, iż pierwsza misja Harleyek polega na walce z umięśnionym żeglarzem, który pod wpływem radioaktywnych glonów przemienił się w żądną zniszczenia maszynkę do zabijania (ciekawa wersja samego Popeya).
Źródło: Egmont
Ciąg dalszy jest równie nieprawdopodobny, acz trzeba zauważyć, że konfrontacja z atletycznym kapitanem kutra nie jest tak interesująca, jakby się wstępnie wydawało. W noweli Harleywood urokliwa antagonistka wypełnia prywatną misję w Hollywood. Jej zadaniem jest odnalezienie zaginionej dziewczyny, rzekomo uprowadzonej przez groźną sektę.  Quinn nawiązuje tu tymczasowy sojusz z enigmatycznym Kowbojem, po czym na jej drodze staje wspomniany skrytobójca, Deadshot. Ową historię należy uznać za najmocniejszy akord recenzowanego komiksu, historię niezwykle dynamiczną, przewrotną i wciągającą. W ostatniej z historii obserwujemy podróż trójki przyjaciółek (Quinn, Catwoman i Poison Ivy) na pogrzeb wujka ukochanej Jokera. Jedynym ciekawym epizodem w owym odcinku są narkotyczne wizje Harley i Ivy, natomiast sama opowieść zionie nudą. Album został ciekawie zilustrowany przez siedmiu artystów, na czele z Chad Hardin i John Timms. Bardzo dobrze wypadają rysunki ukazujące psychodeliczne mary Quinn (piracka wersja konfrontacji Mrocznego Rycerza z jego najważniejszymi wrogami), batalię antagonistki z Deadshotem oraz napakowanym klonem Popeya. Efektownie wyglądają okładki kolejnych zeszytów Amanda Conner czy Alexa Sinclaira oraz żywe, pastelowe barwy.
Źródło: Egmont
Harley Quinn Vol. 4: A Call to Arms to kolejna wyjątkowo przeciętna opowieść, której najmocniejszym akcentem są psychodeliczne wizje Harley oraz udane wprowadzenie do fabuły łebskiego Deadshota. Całość jest dość niemrawa, postacie źle rozpisane (zwłaszcza Poison Ivy i Catwoman), a fabuła niedorzeczna i schematyczna. Końcową ocenę podnoszą intrygujące rysunki oraz galeria okładek alternatywnych – stworzonych przez znanych rysowników (vide: Eduardo Risso). Słowem: banda szaleńców wkracza do akcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj