Na łamach poprzednich albumów Quinn połączyła siły z ikonicznymi postaciami z DC Comics, chociażby Poison Ivy, Kobietą Kot, Deadshotem oraz Power Girl. Niestety większość przygód wyszczekanej kryminalistki prezentuje średni poziom, a niektóre rozwiązania fabularne (zwłaszcza w „kosmicznym” epizodzie z Power Girl) są mocno niezadowalające. Kolorowy wachlarz nowych bohaterów – z wyjątkiem byłego rosyjskiego szpiega (Sy), również nie powala na kolana. Miało być zwariowanie, wesoło i krwawo, a wyszło dość schematycznie, niemrawo i nudnawo. A już zupełnie bezsensownym pomysłem okazało się stworzenie całego zastępu Harleyek, czyli marnych kopii tytułowej antagonistki, w wątpliwy sposób strzegących prawa i porządku. O ile w tomie czwartym (Harley Quinn Vol. 4: A Call to Arms) autorzy zaserwowali nam kilka ciekawych wątków (epizodyczny występ Deadshota i krwawa misja w Hollywood), to recenzowany album udowadnia, iż mamy do czynienia z jedną z najsłabszych serii z Nowego DC Comics wydawanych w Polsce. W Harley Quinn Vol. 5: The Joker's Last Laugh Harley decyduje się na ryzykowny krok związany z ocaleniem z Azylu Arkham, żywo nią zainteresowanego Masona Macabre. Mason to przystojny syn właścicielki gabinetu figur woskowych, u której Harley wynajmuje mieszkanie. Jego życie wisi na włosku, a jedynym jego ratunkiem może być samozwańcza misja Quinn.
Źródło: Egmont
Kłopot w tym, iż dziewczyna zdaje sobie sprawę, że powrót do Arkham oznacza dla niej spotkanie z Jokerem, o którym z całych sił pragnie zapomnieć. Oczywiście nie będzie dla nikogo zaskoczeniem wiadomość o konfrontacji antybohaterki z Księciem Zbrodni. Ową scenę należy uznać za najmocniejszy akord recenzowanego dzieła. Cała reszta to ciąg krwawych starć z podrzędnymi rzezimieszkami, przewidywalnych rozwiązań fabularnych i nie wnoszących nic do opowieści rozmów. Historii nie pomaga nawet epizodyczny występ, słabo zarysowanego Mrocznego Rycerza. Gwoździem do trumny jest natomiast zamykająca album nowela Ostrożnie z życzeniami, w której Quinn odnajduje lampę z magicznym dżinem. Recenzowany komiks wypada bardzo przeciętnie. Jedynie spotkanie Quinn z Jokerem można traktować jako kawał porządnego rzemiosła. Pozostałe elementy fabuły to typowa bijatyka. Postacie w niniejszym albumie są schematyczne, a ich motywacje słabo zarysowane. Sprawy nie ratują dość niemrawe ilustracje Amanda Conneri Chad Hardin, niewyróżniające się niczym szczególnym wśród artystów związanych z komiksem superbohaterskim. Szkoda, że do projektu nie zaangażowano ponownie John Timms, który kapitalnie naszkicował hollywoodzką awanturę. Jedynym plusem w warstwie graficznej jest przykuwająca oko okładka obiecująca niebanalną opowieść na wysokim poziomie. Cóż za rozczarowanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj