"Harry Potter and Deathly Hallows part II" mimo starań reżysera, świetnej obsady, brawurowych zdjęć i dbałości o efekty specjalne, znużył mnie. Być może dlatego, że wiele tu było niepotrzebnie rozciągniętych scen (ostatnia walka Voldemorta z Potterem), a być może dlatego, że młodzi aktorzy nie zawsze potrafili oddać realny dramat, swoją plastykową grą. Efekt to kolejny film fantasy, jakich ostatnio pełno, w dodatku prezentowany w zupełnie nic nie ulepszającym odbiór 3D, film, który spełni pewnie oczekiwania fanów, ale dla prawdziwych zwolenników gatunku nie będzie niczym ciekawym.

[image-browser playlist="608964" suggest=""]

Miłośników muzyki filmowej jakość samego filmu oczywiście obchodziła już znacznie mniej. Dla nich najważniejszy był fakt czy John Williams wróci na stanowisko kompozytora (pojawiały się takie plotki), aby zakończyć serię. Kiedy okazało się, że wskutek napiętych terminów maestro nie jest zainteresowany komponowaniem do Pottera, stało się pewne, że Aleksandre Desplat zakończy to, co rozpoczął pierwszą częścią. Wielu krytyków skazywało jego pracę na porażkę. Z góry było bowiem wiadome, że nie napisze takiej muzyki jak Williams, a zatem napisze muzykę na pewno gorszą. I tutaj chyba wszyscy się pomylili. Kompozycja do ostatniej części Pottera to partytura, która wcale nie ustępuje dokonaniom Johna Williamsa, zarówno pod względem inteligencji narracyjnej, jak i strony technicznej (Underworld, Dragon Flight). Francuz stworzył muzykę intrygującą, o bogatej fakturze, skomplikowanych rozwiązaniach i momentami brawurowym klimacie (Lily`s Theme, Dragon Flight, Procession). Co więcej soundtrackiem tym odparł zarzuty, jakie krytycy stawiali wszystkim następcom Johna Williamsa. Chyba jako pierwszy bowiem, w przemyślany sposób starał się nawiązać do tematów poprzedników. Co więcej zrobił to bardzo zmyślnie, nie porzucając swojego stylu, a tylko wyraźnie sugerując (w odpowiednich momentach) odniesienia. Chyba najlepiej widać to w utworze Dragon Flight, będącym swobodną, ale jakże pasjonującą wariacją utworu Buckbeat`s Flight z "Więźnia Azkabanu". Te nawiązania każą nam stwierdzić, że Desplat uważnie całość przemyślał i w przeciwieństwie do Hoopera starał się dobudować muzyką drugie dno.

[image-browser playlist="608965" suggest=""]

Nie oznacza to, że muzyka do ostatniej części Pottera jest arcydziełem. Przede wszystkim podczas lektury filmu czujemy, że kompozycja nie została należycie wykorzystana. Złożone utwory Desplata giną przywalone narracją, wartką akcją, efektami dźwiękowymi i wreszcie montażowymi cięciami. Wygląda to tak jakby były zbyt skomplikowane na taki blockbuster (to było również wadą pierwszej części "Insygniów Śmierci"). Egzemplaryczne jest to, że najsilniej w filmie słyszalne są fragmenty nawiązujące konstrukcją do prostych, przebojowych kompozycji grupy Remote Control (Statues, Battlefield). Nawet brawurowe Lily's Theme ginie (mimo zjawiskowej wokalizy córki Joe Hisashiego Mai Fujisawy) i nie oddziałuje tak jakbyśmy chcieli. Nie można jednak powiedzieć, że Desplat w kinie zawodzi. To nie prawda. Są momenty gdzie jego muzyka naprawdę ratuje kiepskie aktorstwo młodych wykonawców (wszystkie momenty dramatyczne), lub dobudowuje ciekawy klimat (sceny z myślodsiewnią Snape'a). Słuchając na płycie kompozycji Francuza też miałem mieszane uczucia. Jest to bowiem bez wątpienia muzyka, która nie posiada tyle przebojowości co przygodowe dokonania Williamsa, czy proste jak konstrukcja cepa, dzieła chłopaków z RCP. Z drugiej jednak strony wnikliwe jej słuchanie odkrywa przed nami całkiem ciekawy świat, jaki stworzył Desplat. Świat mroczny, niejednoznaczny i wielokrotnie fascynujący. Szkoda tylko, że leży on tak daleko od tego, czym jest pełny świat Harry Pottera. Na płycie bowiem brakuje tych jasnych, pogodnych utworów, które możemy również posłuchać w obrazie (płyta zawiera jedynie kompozycje Desplata). "Harry Potter and Deathly Hallows part II" z pewnością nie stanie się klasykiem na miarę "Więźnia Azkabanu" Johna Williamsa. Jest to muzyka na wysokim poziomie, jednak mimo wszystko zbyt mało komercyjna w swej konstrukcji, aby trafiła pod strzechy szerszego grona odbiorców. Niemniej jednak Desplat udowodnił, że potrafi komponować muzykę, która jest coś więcej niż ciągłym repetowaniem swojego rozpoznawalnego stylu, muzykę którą spokojnie można nazwać godnym zakończeniem serii o przygodach czarodzieja z Hogwartu.

Autor: Łukasz Wudarski

Ocena: 6/10
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj