Hawaii 5.0 proponuje nowy wątek, który będzie rozwijany przez kolejne odcinki. Przynajmniej jest ważny w pierwszych dwóch. Warto dodać, że jest przemyślany i ciekawie poprowadzony. Po 10 latach wciąż udaje się im się w sposób prosty, ale nie prostacki, budować rozrywkę serialu kryminalnego, który nie raczy widza oczywistościami, a jest w stanie zaintrygować warstwą rozrywkową. Oczywiście łatwo się domyślić, że gdy na ekranie pojawia się ktoś tak rozpoznawalny jak Rob Morrow, to odegra istotną rolę, więc rozwój tego motywu nie jest jakimś zaskoczeniem. Nie zmienia to jednak istoty zalet Hawaii 5.0, która nadal stanowi dobry i lekki seans.
Pojawia się nowa postać w stałej obsadzie serialu, czyli Quinn grana przez Katrinę Law. Każdy, kto oglądał Arrow czy Spartakusa, wie, że aktorka jest świetna w roli twardych, wojowniczych kobiet i nie inaczej jest teraz. Twórcy wprowadzają postać, która pod kątem charakteru, absurdalnego szaleństwa w akcji i niezłomności, do złudzenia przypomina Steve'a. To daje sporo humoru i potencjalnie nowy, warty uwagi duet, który świetnie może ze sobą współgrać. Taka jedna scena mówi o tym dość sporo: gdy razem jadą samochodem, a Quinn pyta, czy może jechać szybciej. Jak wiemy, Danny zawsze ma odwrotną reakcję, więc po tylu latach buduje inną, intrygującą dynamikę z potencjałem do wykorzystania. Dobry dodatek do obsady serialu, z którym żegna się Jorge García w roli Jerry'ego. Nie jest to może jakaś wielka strata, bo jego udział i tak zawsze był epizodyczny, ale przynajmniej dzięki niemu nie brakowało humoru oraz emocji. Tym razem było podobnie.
Z jednej strony mamy ten większy wątek konfliktu Steve'a z nowym czarnym charakterem, który zatrudnił weteranów do brudnej roboty. Z drugiej strony mamy ciekawie poprowadzony wątek ucieczki gangstera z przewożenia go do innej placówki. Zawalenie tunelu to motyw dość prosty i oczywisty, ale całkiem nieźle jest wykorzystywany przez twórców. Pozwalają sobie dodać trochę dramaturgi i pokazać Juniora i Tani z innej perspektywy, gdy sytuacja jest poważna. Zwłaszcza że kolejne etapy oferują odpowiednią dawkę emocji i budują jakiś poziom niepewności. Być może niektóre banały związane z postaciami pobocznymi są zbyt łopatologiczne, ale poza tym - wątek udany i rozrywkowy. A o to chodzi w Hawaii 5.0.Hawaii 5.0. daje dwa dobre odcinki, w których śledztwo jest prowadzone w dobrym tempie i z odpowiednim rozkładem akcentów, by nie można było narzekać na nudę. Po 10 latach trudno utrzymać taki poziom, więc brawa dla twórców, że im się udaje. Nie jest to ambitna i wymagająca rozrywka, ale od kilku lat Hawaii 5.0 wciąż daje radę z jakością.