Hell on Wheels w obu odcinkach oferuje wyjątkowy klimat, który fantastycznie buduje opowieść, przyciąga do ekranu niczym magnes i tworzy znakomitą rozrywkę. Obserwujemy wydarzenia szalenie ważne dla fabuły serialu, ale jednocześnie same w sobie interesujące i świetnie poprowadzone. Właśnie dzięki takim zabiegom, jakie obserwujemy w tych 2 epizodach, Hell on Wheels pokazuje wysoką klasę.

Weźmy za przykład początek 5. odcinka, egzekucję rewolwerowca. Świetna atmosfera, klimat westernu i nawet zabawny sposób rozwiązania nietypowym motywem, gdy postać prawie się udusiła. Od razu da się dostrzec, że jegomość bardzo przypomina starego Bohannona (Anson Mount) - jest twardy, nie przestrzega zasad, a życie ludzkie nie ma dla niego większego znaczenia. Pojawienie się mężczyzny z przeszłości Cullena okazuje się bardzo dobrym zabiegiem mającym na celu ukazanie przemiany bohatera. Bohannon bardzo dojrzał, panuje nad sobą i można rzec, że stał się trochę cywilizowany. I to właśnie czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym, bo wydaje się, że łączy w sobie najgroźniejsze cechy człowieka Dzikiego Zachodu oraz współczesnego bandyty pokroju Campbella (Jake Webber). 

Dużo emocji dostarcza strzelanina w dobrym kowbojskim stylu. Szczególnie jej końcówka, kiedy napięcie sięga zenitu i można martwić się o los rodziny Cullena. Poprowadzono to tak, jak trzeba - emocjonująco, ciekawie i nie do końca przewidywalnie. Trudno powiedzieć, co dalej stanie się z dawnych druhem Cullena, bo on już spełnił swoją powinność - pokazał, jak bardzo bohater się zmienił, i jakimś dziwnym trafem poprawił relację w małżeństwie Bohannonów. Oby tylko nie próbowano wykorzystać tego motywu w przesadnie banalny sposób - rewolwerowiec zostanie oszczędzony przez Campbella i stanie się jego siepaczem. W obliczu szaleństw Irlandczyka taka perspektywa staje się niepokojąca realna.

Cały wątek Szweda nadal jest najsłabszym ogniwem. Trudno nawet do końca stwierdzić, czy Szwed udaje, czy jego umysł naprawdę spowija szaleństwo. Wydaje się jednak bardzo klarowne to, że koniec końców dojdzie do konfrontacji, z której może on nie wyjść żywy. I oby tak się stało, bo postać ta zaniża poziom serialu od końcówki poprzedniego sezonu.

[video-browser playlist="633314" suggest=""]

Jak 5. odcinek był dobry, tak 6. epizod - już niesamowity. Całkowite oderwanie od życia w Cheyenne wpływa zbawiennie na Hell on Wheels, bo pozwala odpocząć od tych wydarzeń i znaleźć odpowiedź na pytanie, na które czekało wielu widzów - co się stało z Elamem (Common)? Cały odcinek poświęcony jego sytuacji tuż po powaleniu niedźwiedzia to strzał w dziesiątkę. Pomijając znakomitą atmosferą, o której już wspominałem, sama forma opowiadania tej historii może budzić podziw, bowiem jest w niej niewiele dialogów. One są tutaj niepotrzebne - sporo scen działa dzięki symbolice, zdawkowym wypowiedziom lub po prostu czynom. Trzeba przyznać, że Common daje z siebie sporo w tym odcinku - pod względem emocji jest tego dużo, wiarygodność budowana zostaje kapitalnie, a w niektórych momentach budzi prawdziwe przerażenie.

Zobacz także: Zwiastun westernu "The Homesman"

Elam po przeżytej traumie przypomina twardego potwora (broda, blizny na głowie, oko). Wcześniej mógł budzić respekt, ale teraz lepiej omijać go z daleka. Zwłaszcza że wydarzenia - utrata pamięci, sporo bardzo barbarzyńskich decyzji i zagubienie tożsamości - bardzo go zmieniły. Z jednej strony wątek imponuje prowadzeniem, ukazaniem kultury Indian, ale jednocześnie razi to, że po raz kolejny Indianie są ukazywani jako bezmyślni barbarzyńcy. Nie przeczę, że ich kultura w tamtych czasach miała wiele kontrowersyjnych aspektów, ale nie była tak jednowymiarowa. Twórcy Hell on Wheels podchodzą do tematu zbyt stereotypowo. 

Hell on Wheels intryguje, wciąga i sprawia, że chce się od razu obejrzeć kolejny odcinek. Powrót Elama do Cheyenne może zapewnić dawkę wrażeń, jakiej ten serial nie widział od 1. sezonu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj