Szczerze przyznaję, że nie jestem wybitnym znawcą jazzu. Moja wiedza ogranicza się do takich nazwisk jak Nina Simone, Louis Armstrong czy Bill Evans. W przypadku naszych rodzimych talentów jestem jeszcze bardziej ograniczona, ponieważ kojarzę (i to jedynie ze słyszenia) Urszulę Dudziak, Możdżera czy Komedę. O kimś takim jak Mieczysław Kosz usłyszałam dopiero przy okazji promocji najnowszego filmu Macieja Pieprzycy. Od razu zainteresowałam się tą historią, bo mam słabość do schematu „od zera do bohatera”. Jako przykładny bibliofili zaczęłam jednak od książki. Maciej Pieprzyca jest zarówno autorem scenariusza, jak i reżyserem filmu Ikar. Legenda Mietka Kosza. Jednak, jak sam stwierdza w swojej książce o tym samym tytule, taśma filmowa nie jest z gumy. Wszystko to, co nie zmieściło się w scenariuszu można znaleźć w książce. Szkielet fabuły jest jednak ten sam. Życiorys Mietka Kosza to historia, która bez żadnych ubarwień i przeróbek nadaje się na kinową opowieść. Niewidomy chłopiec z biednej, wiejskiej rodziny okazuje się prawdziwym wirtuozem fortepianu. Musimy pamiętać, że Mieczysław Kosz urodził się w latach 40., w wieku 12 lat całkowicie stracił wzrok, pomoc dla osób niewidomych w tamtym czasie w Polsce była bardzo ograniczona. Kosz i tak miał dużo szczęścia w swoim nieszczęściu, ponieważ spotkał na swojej drodze osoby, które rozpoznały w nim wielki talent i pomogły mu go rozwijać.
Źródło: Agora
Najważniejszą zaletą książki Pieprzycy jest pierwszoosobowa narracja. Dzięki temu zabiegowi lektura zyskuje bardzo intymny wymiar. Oczywiście przemyśleniom głównego bohatera towarzyszy z tego powodu charakter prawdopodobieństwa, ale równocześnie zamienia to zwykłą książkę w ciekawą podróż w głąb myśli wybitnego pianisty. Czegóż można się spodziewać po takiej wyprawie? Jazz to muzyka tylko pozornie nieuporządkowana. W rzeczywistości cechuje ją specyficzna, ale jednak harmonia. Gdyby ten sam motyw można było odnieść do świata wewnętrznego głównego bohatera, odbiór tej historii byłby dużo łatwiejszy. Niestety nie jest. Chcąc zmierzyć się z historią Kosza trzeba liczyć się z tym, że spotkamy w niej człowieka, który wymaga naszego współczucia, ale który równocześnie broni się przed nim na wszelkie możliwe sposoby. Mieczysław Kosz nie jest sympatyczną postacią. Działa on na nerwy nie tylko wszystkim w swoim najbliższym otoczeniu, ale także czytelnikowi. Trzeba wręcz wspiąć się na wyżyny wrażliwości, żeby nie uznać go za zadufanego w sobie bufona. W książce Pieprzycy idealnie widać to, że ludzie cierpią na różne sposoby i nie zawsze łatwo nam te sposoby zaakceptować.
Każdy czytelnik doskonale jednak wie, że dobra fabuła to jedynie połowa sukcesu. Pod względem prowadzenia narracji Pieprzycy nic nie można zarzucić. Przeskoki w czasie świetnie urozmaicają czytanie, a sceny są na tyle obrazowe, że bez trudu wciągają nas w świat bohatera. Sporo natomiast  zarzutów można wysnuć w odniesieniu do języka, którym posługuje się autor. Jest on dziwnie nieprzystający do wybitnego umysłu pianisty. Zbyt prosty i równocześnie za bardzo uporządkowany. Językowo Pieprzycy nie udało się oddać złożoności swojej głównej postaci. Historia Mieczysława Kosza będzie świetną okazją do poznania życiorysu wybitnego talentu oraz złamanego człowieka. Będzie ona interesująca nie tylko dla osób, które interesują się jazzem, ale też dla wszystkich tych, którzy lubią czytać o ciekawych ludziach. Bo nie da się ukryć, że ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami, Mieczysław Kosz jest po prostu ciekawy, a więc i książka o nim  tak też jest.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj