iZombie w czwartym sezonie powraca do błyskotliwej zabawy konwencją i bezpretensjonalnej popkulturowej rozrywki. Jednym słowem, znów jest tak, jak powinno być.
Drugi i trzeci epizod najnowszej serii to Olivia Moore w dwóch przekomicznych rolach. Starsza, lekko zgorzkniała przedstawicielka wyższych sfer i niepoprawna romantyczka dają czadu, a widz zaciera ręce z radości. To jest właśnie
iZombie w czystej formie. Zarówno scenarzyści serialu, jak i wcielająca się w główną bohaterkę Rose McIver przez trzy długie sezony nauczyli się „obsługi” Olivii Moore i posiadanych przez nią mocy. Dzięki temu, kolejne jej wcielenia zawsze mają pewien pierwiastek oryginalności i nie generują nudy. To bardzo ważne w serialach, których sezony liczą dobrze ponad 10 odcinków.
Sprawy kryminalne, z którymi zmagają się bohaterowie, wciąż nie są wymagającymi zagwozdkami, choć w trzecim epizodzie mamy zaczątek większej intrygi, bezpośrednio związanej z głównym wątkiem fabularnym. W tym momencie warto pochwalić twórców za przemyślany worldbulding. Po raz kolejny udało się im wygenerować rzeczywistość, dającą duże pole do popisu osobom rozpisującym poszczególne wątki. W trzecim odcinku zgłębiony zostaje temat czarnego rynku związanego z handlem mózgami. Sprawa kryminalna, zapowiadająca się na kolejne proceduralne morderstwo, okazuje się czymś większym. Jest ona bezpośrednio powiązana z motywem przewodnim serialu i być może wpłynie na życie kilku ważnych postaci.
Śledztwa są oczywiście niezwykle istotne w
iZombie, ale głównym wyróżnikiem serialu na tle konkurencji jest oczywiście konwencja komediowa. Kim to jeszcze nie była Olivia w historia formatu? Mimo że można odnieść wrażenie, że przerobiliśmy chyba wszystkie stereotypy, postawy życiowe i ludzkie osobowości,
iZombie wciąż potrafi zaskoczyć. Rose McLver doskonale sobie radzi jako aktorka komediowa. Trudno zdecydować, czy lepsza jest jako zgryźliwa, starsza pani, czy jako niezbyt mądra, zakochana młoda dama. Trudno się nie roześmiać, obserwując artystkę podczas nagłego ataku motyli w brzuchu, czy w trakcie stetryczałego pouczania wszystkich wokół. Aby wzmocnić komiczny efekt, twórcy upychają, gdzie się da, gagi sytuacyjne i żartobliwe podteksty, puszczając przy okazji oczko do fanów popkultury.
Olvia Moore dzieli i rządzi w
iZombie. Jak się spisują pozostałe postacie? Tutaj wciąż nie ma rewelacji. Każda z nich odgrywa pewną rolę w głównej intrydze serialu, ale część z nich wciąż stanowi jedynie tło dla wygłupów głównej bohaterki. Blaine DeBeers, Dr Ravi Chakrabarti, Detektyw Clive Babinaux, Major Lilywhite to postacie, które towarzyszą Olivii od początku serialu. W czwartym sezonie każdy z nich dostał swój prywatny wątek, jednak żaden jak na razie nie poraża oryginalnością. Z pewnością frapuje nowa rola Majora, z jednej strony reprezentuje on ciemną stronę mocy, a z drugiej wciąż łączy go z główną bohaterką głęboka więź emocjonalna.
Warto też wspomnieć o serialowym wyjadaczu
Robert Knepper, który w pierwszych odcinkach czwartego sezonu również pokazał swoją nową twarz. Upiorny prorok, szaleniec i demagog to mocno charakterystyczna postać. Aktor, specjalizujący się w rolach wykolejeńców, nadaje się idealnie do interpretacji takiego indywiduum. Wątek ojca Blaine’a jak na razie jest jednym z najbardziej intrygujących, choć twórcy korzystają z niego dość oszczędnie.
iZombie to wciąż niezobowiązująca mieszanka komedii, kina z dreszczykiem i kryminału. Clue każdego odcinka, podobnie jak wcześniej, stanowią kolejne wcielania Olivii. W omawianych epizodach, motyw ten zadziałał jak należy, przynosząc fanom wiele radości. Chapeau pax dla scenarzystów i głównej aktorki, bo to ich wspólna praca przynosi sukces serialowi. Czy formatowi uda się utrzymać wysoki poziom pod tym względem przez cały długi sezon?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h