Jednym głosem podejmuje temat systemowego seksizmu, a głównym antagonistą filmu jest słynny producent – Harvey Weinstein. Dziennikarki śledcze Megan Twohey i Jodi Kantor zbierają materiały udowadniające, jak wiele krzywd wyrządził kobietom ten nietykalny przez długi czas mężczyzna. Artykuł wypuszczony na łamach New York Timesa sprawił, że coraz więcej osób otwarcie zaczęło mówić o przestępstwach seksualnych, co zapoczątkowało ruch #MeToo – i to nie tylko w Hollywood. Maria Schrader stanęła przed wyzwaniem realizacji bardzo ważnego i trudnego filmu, który łatwo dałoby się sprowadzić do hollywoodzkiej sztampy skrojonej pod zdobywanie Oscarów. Temat na to nie zasługiwał. Zdaje mi się, że Jednym głosem można odbierać zależnie od perspektywy. Jeśli dobrze znacie temat, to przedstawione fakty wywołają jedynie ponowne oburzenie. Natomiast jeśli ktoś nie orientuje się w tej sprawie lub nie ma świadomości tego, jak traktowane są kobiety w wielu miejscach pracy, to będzie to pozycja niosąca dużą wartość. Pod kątem filmowym dziennikarskie śledztwo wypada jednak tylko solidnie. Momentami może razić powtarzalność i dialogi brzmiące tak, jakby zostały wycięte z medialnych nagłówków.
fot. Plan B Entertainment // Universal Pictures // zrzut ekranu ze zwiastuna
Dużą siłą filmu jest to, że daje nam szansę obserwowania zachodzących stopniowo zmian i otwierania się ludzi na niezwykle ważny społeczny problem. Aspekt kulturowej zmiany jest ledwie zaznaczony w treści, ale świadomość jego istnienia jest mocno odczuwalna. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że śledzimy przełomowe wydarzenie, które miało miejsce w niedalekiej przeszłości. Nie będziemy obojętni na sceny, które pokazują, co dzieje się za hotelowymi drzwiami – rozrzucone ubrania, czyny i słowa, które wypowiadane są przez oprawcę i ofiarę próbującą werbalnie obronić się przed napastowaniem. Słyszymy nagrania, które wywołują przerażenie. Chociaż słowa w tym danym momencie wypowiada Weinstein, to jednak film buduje świadomość, że to samo może spotkać każdą kobietę w zupełnie innej sytuacji i miejscu na świecie. Największą bolączką filmu jest sam scenariusz, który stara się złapać kilka srok za ogon – uświadamiać, wskazywać i pokazywać okropności oraz błędy w systemie, który chroni sprawców, a nie ofiary. O takich tematach trzeba mówić – podobnie jak o bezradności i strachu skrzywdzonych i walczących o sprawiedliwość. Mam jednak wrażenie, że film nie do końca unosi ciężar gatunkowy. Stoi w rozkroku między kwestiami społecznymi i obyczajowymi a dziennikarskim śledztwem, które przyspieszy dokonywanie zmian. Brakuje też większej odwagi, jeśli chodzi o stronę formalną i reżyserską, bo momentami Jednym głosem przypomina telewizyjną rekonstrukcję zdarzeń. Niewątpliwie jednak w ciekawy sposób ukazuje życie dziennikarek śledczych. Widzimy, ile kosztuje je walka o dobrą sprawę. Zostało to opowiedziane bez zbędnego patosu. Wszystko to – razem z momentem porażki byłego szefa Miramaxu – zostało znakomicie zaprezentowane, ale film można ocenić jedynie jako solidny. Da się wyczuć, że Jednym głosem chce być filmem tak ważnym. Jest czymś pomiędzy typowym hollywoodzkim dramatem a wymuskaną stylistycznie produkcją podobną do Spotlight, która nie bierze jeńców. Oglądamy bohaterki w nudnych kawiarnianych przestrzeniach lub w redakcji przed ekranami komputerów. Koniec końców ograniczenie fajerwerków narracyjnych i wizualnych jest dobrym podejściem. Może nie jest to estetyka, która trafi do wszystkich widzów, ale celem nadrzędnym dzieła było zachowanie treści niezmąconej formą. Mogę narzekać na słabe dialogi i mało wyraziste sceny, ale jednak podejście Schrader umożliwiło oddanie głosu kobietom, a to chyba jest najważniejsze. Jednym głosem wywołuje sprzeciw, oburzenie i przerażenie sytuacjami, które miały i dalej mają miejsce. Jeśli nawet pod kątem filmowej atrakcyjności czegoś tu zabrakło, to jednak w końcowym rozrachunku nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co podczas seansu mogą czuć kobiety – chociaż męska perspektywa w małym stopniu również została ukazana. W końcu każdego z mężczyzn na świat wydała kobieta. Wielu z nas ma siostry, partnerki i przyjaciółki, więc budowanie tej świadomości jest niezwykle istotne. Może sprawi, że mniej osób będzie żartować z tematu seksizmu?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj