Autorka od początku przewrotnie bawi się czasem i chronologią swojej trylogii (trylogii? A co się z zimą, można zapytać, mając nadzieję, że ta również kiedyś się pojawi). Wiosna zaginionych opowiadała o jesieni życia głównej bohaterki, która niespodziewane spotyka kogoś, kto mógłby pomóc jej w wyjaśnieniu zagadki zaginionego brata, podczas gdy Lato utraconych cofało się w czasie, snując opowieść z okresu, gdy Krystyna Leśniewska pracowała nad trudną sprawą kryminalną – zabójstwem czteroosobowej rodziny i traumą porwanego, odzyskanego po latach dziecka. Kwestia niewyjaśnionego zniknięcia Romka została w Lecie utraconych nieco zepchnięta na drugi plan, choć wciąż pozostała obecna w myślach i wspomnieniach bohaterki. Tymczasem najnowsza część cyklu, Jesień zapomnianych cofa czytelników jeszcze dalej, osadzając fabułę w połowie lat 60., gdy młodziutka Krystyna studiowała prawo, lecz tragedia w Tatrach już kładła się cieniem na całej rodzinie. Tytułowa „jesień” w rzeczywistości jest „wiosną” w życiu głównej bohaterki, początkiem jej obsesji i wysiłków, by poznać prawdę. Co ciekawe, właśnie w trzeciej części cyklu, chronologicznie dziejącej się najwcześniej, poznamy odpowiedzi na pytanie, co wydarzyło się z piątką młodych ludzi pewniej mglistej nocy w górach.  Mimo że kwestia zaginionego brata w Jesieni zapomnianych, podobnie jak w dwóch poprzednich częściach serii, ciąży nad główną bohaterką niczym fatum, osią fabularną powieści pozostaje zupełnie inna zagadka – oto na katowickich Drugich Szopienicach na przestrzeni kilku lat ginie kilku młodych mężczyzn. Wszyscy popełnili samobójstwo przez powieszenie, o ile można mówić o samobójstwie, gdy ofiara ma ręce związane z tyłu. Krystyna Leśniewska zostaje wciągnięta w wyjaśnienie makabrycznej zagadki, gdy okazuje się, że znała jedną z ofiar. Ponadto pewien dziennikarz wyznaje, że jej brat przed zaginięciem również się owymi samobójstwami interesował.
Źródło: Marginesy
Narracja toczy się niespiesznie, tropy pojawiają się i znikają, świat familoków Drugich Szopienic otwiera przed czytelnikiem swoje wstydliwe sekrety, na jaw wychodzą rzeczy, do których nigdy nie chciano się przyznać. Krystyna zaczyna rozumieć, że ma zadatki na dobrego śledczego. Duszna atmosfera domu rodzinnego, w którym wciąż opłakuje się jej zaginionego brata, przytłacza ją, podczas gdy rozwikływanie kolejnych poszlak pociąga i kusi, mimo że rzeczywistość nie zawsze przypomina jej ulubiony film Lek na miłość, po drodze giną niewinni, a mordercą okazuje się ktoś zupełnie nieprzewidywalny. Z pewnością nie jest to kamerdyner.
Powieści kryminalne Anny Kańtoch – a nie zapominajmy, że autorka pisze równie znakomitą fantastykę, powieści dla młodzieży z elementem niesamowitości w tle czy tzw. powieści „z pogranicza” – mają swój niepowtarzalny sposób narracji i styl. Są nietuzinkowe, z pogłębioną psychologią postaci, odrobinę melancholijne w ocenie człowieczej natury, pokazujące, że z różnych powodów potrafimy przekraczać granice, których przekraczać się nie powinno. Bolesne, ale niezwykle wciągające. Warto trzymać kciuki, aby trylogia kryminalnych pór roku przekształciła się w tetralogię, a w cyklu pojawiła się i zima…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj