Jeździec bez głowy ("Sleepy Hollow") w 2. sezonie notuje wzloty i upadki, jednak wydaje się, że chwilowy kryzys został zażegnany: od kilku odcinków jakość historii zdecydowanie rośnie. W "Deliverance" bohaterowie muszą zmierzyć się z chorobą Katriny wywołaną przez pająka, którego podłożył matce Henry.
W recenzji premiery sezonu pisałam o tym, że żona Ichaboda jest postacią, która prawie w ogóle nie została wykreowana. Pojawiała się, kiedy było to wygodne dla scenarzystów, i znikała, zanim zdążyła zrobić coś znaczącego czy zyskać sympatię widzów. W 2. serii to się zmienia: Katrina dostaje coraz więcej okazji do wykazania się i pokazania charakteru. W końcu również widać jakąkolwiek chemię między nią a Ichabodem, co wcześniej zdecydowanie kulało - ich wielka miłość wydawała się nierealna, ponieważ kompletnie nie było widać jej na ekranie. Katrina nareszcie wydostała się z więzienia i - zakładając, że znów tam nie trafi - jej obecność stwarza wiele możliwości dla scenarzystów. Ciekawi mnie również, jak będzie dogadywać się z Abbie, szczególnie po wydarzeniach z końcówki "Deliverance".
[video-browser playlist="632917" suggest=""]
Po raz kolejny pojawia się motyw przekonania Parrisha do tego, aby sprzeciwił się Molochowi. I Katrina, i Ichabod coraz bardziej wierzą w to, że ich syn ma w sobie jeszcze jakąś cząstkę dobra i jest w stanie ją odnaleźć z pomocą rodziców. Abbie nie jest tego taka pewna - i w tej kwestii się z nią zgadzam. Przemiana Henry'ego byłaby zbyt oklepanym rozwiązaniem i liczę na to, że misja Crane'ów zakończy się niepowodzeniem. Jeździec bez głowy sporo by stracił, gdyby pozbawiono Johna Noble'a możliwości odgrywania zła w najczystszej postaci. Konfrontacja Parrisha z ojcem w zakładzie psychiatrycznym to najbardziej emocjonujący moment odcinka (pobija nawet przerażającą scenę rodzenia demona) i obu aktorom należą się brawa za to, jak ją odegrali. Już Jeździec bez głowy wygląda na bardziej skłonnego do zmiany stron niż Henry. Uczucie, którym Abraham darzy Katrinę, wygląda na szczere, a choć bohater okazuje je w bardzo niewłaściwy sposób, myślę, że jest w stanie stanąć przeciwko swojemu dotychczasowemu liderowi. Jeździec, który w 1. sezonie jedynie ścinał głowy i siał popłoch w Sleepy Hollow, wyrasta na bardziej skomplikowaną postać, niż mogłoby się wydawać.
W "Deliverance" twórcom udało się stworzyć niesamowity klimat. Choć Jeździec bez głowy to jeden z tych seriali, w których śmierć głównych postaci to zjawisko niemalże niespotykane, prawie do końca nie byłam pewna tego, czy bohaterom uda się uratować Katrinę. Oczywiście, dzięki pomocy znienawidzonego przez Crane'a Benjamina Franklina ostatecznie misja zakończyła się sukcesem, jednak należy pochwalić scenarzystów za to, jak zbudowali ten odcinek. Do tego zachwyciła mnie muzyka, która w Jeźdźcu bez głowy zawsze była świetna, jednak tym razem kompozytorzy (Brian Tyler oraz Robert Lydecker) przeszli samych siebie. Mam nadzieję, że pojawi się kiedyś soundtrack z tego serialu.
Czytaj również: "Jeździec bez głowy" - gotyk i groza
Jeździec bez głowy odzyskuje tempo i daje nadzieję na utrzymanie, a nawet poprawę jakości w następnych tygodniach, a pojawiające się wątki mają potencjał do rozwinięcia się w interesującym kierunku. Tylko kapitana Irvinga trochę w tym sezonie za mało.