Najnowsza produkcja Netflixa oferuje coś nowego – to miniserial, którego odcinki możemy oglądać w pomieszanej kolejności. Kalejdoskop opowiada o utalentowanej grupie ludzi planującej napad, który na zawsze może zmienić ich życie. Chcą włamać się do sejfu, w którym znajduje się siedem miliardów w obligacjach. Historia ta przedstawiona jest z różnych perspektyw i punktów w czasie, co w połączeniu z losowością odcinków pozwala widzowi na samodzielne ułożenie układanki. Każdy odbiorca dostanie jej własny układ, losowo przydzielony przez Netflixa, dzięki czemu doświadczenie staje się unikatowe. Oryginalny format serialu z pewnością może zaciekawić, ale nawet w losowej kolejności fabuła szybko zaczyna być powtarzalna. Do najlepszych odcinków zaliczyć można te, które rozpoczynają Kalejdoskop w kolejności chronologicznej – Fioletowy, który dzieje się 24 lata przed napadem oraz Zielony, 7 lat przed napadem. Ich fabuła poprowadzona jest sprawnie, a konflikt ciekawi i zachęca do dalszego oglądania. Jeśli rozpocznie się seans od jednego z nich, zapewne będzie chciało się poznać resztę historii. W kolejnych częściach brakuje jednak zwrotów akcji i tajemnicy, które pociągnęłyby Kalejdoskop do przodu. Jest to opowieść o napadzie, którą widzieliśmy już dziesiątki razy, ale tym razem z o wiele mniejszym polotem. Konflikty, z jakimi mierzą się postaci, są nierówne i często niekonsekwentne. Najważniejszym z nich jest skomplikowana relacja głównego bohatera z jego córką, która stanowi jeden z najciekawszych elementów fabularnych. Giancarlo Esposito zasługuje na pochwałę. Z całej obsady to właśnie jego postać jest najbardziej wiarygodna i sympatyczna, dzięki doskonale przedstawionym emocjom. Poszczególne odcinki ukazują również inne perspektywy. Najgorszy i najbardziej nużący z nich, Pomarańczowy, opowiada o pobocznym wątku agentki FBI, która podąża tropem jednej z bohaterek planujących napad. Ten pozornie trudny dla włamywaczy problem nie prowadzi jednak to żadnych poważnych konsekwencji, a cały czas poświęcony agentce wydaje się niepotrzebnym fillerem. Wszystko to staje się przewidywalne i po dwóch czy trzech odcinkach traci na uroku. Gdy w końcu otrzymujemy wszystkie kawałki układanki, okazuje się, że wątki bohaterów rozwiązują się w niesatysfakcjonujący sposób. Finał, który przedstawia dzień napadu, jest jednym z najbardziej rozczarowujących odcinków całego serialu. Odpowiada na pytania, jakie nasuwają się po obejrzeniu pierwszych siedmiu części, ale robi to w sposób, który nie porywa. Banalność zakończenia i naiwność niektórych bohaterów sprawiają, że Kalejdoskop nie kończy się w dobrym stylu. Pomysł na pomieszaną kolejność odcinków wydaje się jedynie chwytem, który ma być dobrą reklamą oraz złudną zapowiedzią czegoś oryginalnego. Historia ta nie ma do zaoferowania niczego nowego ani szczególnie ciekawego, a dwa dobre odcinki nie są w stanie uratować całej reszty. Największą wadą miniserialu jest to, że nie pozostaje w pamięci – Kalejdoskop zapewne będzie zapomniany przez większość odbiorców i stopi się z resztą podobnych filmów i seriali.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj