Czwarta część filmowej serii na podstawie powieści kryminalnej Jussiego Adlera-Olsena rozpoczyna się w momencie, gdy Assadowi pozostało kilka dni pracy w Wydziale Q, a Carl sprawia wrażenie nieprzejętego odejściem partnera. Zostaje im przydzielona ostatnia wspólna sprawa morderstwa sprzed lat. W kamienicy odnaleziono zmumifikowane zwłoki siedzące przy stole. Ofiary zostały bestialsko okaleczone, a motyw zabójstwa sięga znacznie dalej w przeszłość, niż się wydaje na początku oraz jest związany z mrocznym procederem państwa duńskiego. W Kartotece 64 śledztwo związane z morderstwem przeplata się z retrospekcjami rozgrywającymi się na początku lat 60., w których nastoletnia Nete zostaje zamknięta w domu dla dziewcząt za rozwiązłość i miłość do kuzyna. Ma tam odzyskać godność, a spotyka ją ciągłe psychiczne i fizyczne nękanie ze strony pracowników ośrodka i innych „lokatorek”. Jest to bardzo mocny wątek ze względu na wykorzystywanie seksualne, więc pojawiają się nieprzyjemne sceny gwałtu. Ale jest on też bardziej złożony, ponieważ dotyczy dość wstydliwej dla Duńczyków historycznej kwestii, w której dokonywało się sterylizacji kobiet bez ich zgody, aby zachować „czystość” genetyczną obywateli kraju w imię stworzenia państwa opiekuńczego. W filmie oglądamy tylko namiastkę tego nieludzkiego postępowania, ale ten niełatwy temat został świetnie wykorzystany jako podstawa do zemsty. Z kolei retrospekcje dobrze też łączą się z wydarzeniami z teraźniejszości wiążącymi się z kliniką zajmującą się płodnością i aborcją, gdzie prowadzi ślad w sprawie morderstwa. Tam też dochodzi do sterylizacji, ale na tle ksenofobicznym, co jest współczesnym wyrazem ideologii z przeszłości i jest pewnego rodzaju budowaniem państwa w państwie. Ta złożoność śledztwa, która dotyka trudnych, ale ważnych i bieżących tematów sprawia, że staje się ono interesujące. Nie jest ono zbyt skomplikowane czy wielowątkowe i nietrudno się domyślić, kto stoi za zbrodnią, więc elementów zaskoczenia jest niewiele. Ale ta kompleksowość zataczająca szerokie kręgi fabularne powoduje, że ta historia wciąga, a jej przewidywalność nie psuje pozytywnego odbioru.  Pod pewnymi względami ten wątek zgrabnie łączy się z Assadem, któremu daleko do nordyckiej urody, oraz z jego otoczeniem. W rezultacie zamiast prowadzenia suchego, beznamiętnego śledztwa, staje się ono bardziej osobiste oraz nerwowe. Choć relacje między Carlem i Assadem nie znajdują się w centrum fabuły, to ten duet dobrze się ogląda, dzięki ich różnicom charakterów, które fajnie ze sobą współgrają. Nikolaj Lie Kaas i Fares Fares nie są charyzmatycznymi aktorami, ale trzeba przyznać, że w zaskakująco emocjonalnej końcówce pokazali, kto jest najważniejszy w historii Kartoteki 64. Ich wspólny wątek uzupełnia sympatyczna Rose, w którą wciela się Johanne Louise Schmidt. Pozostałe role również zostały bardzo dobrze obsadzone. Na szczególne wyróżnienie zasługują Fanny Bornedal, która z wyczuciem grała wystraszoną Nete oraz Amanda Radeljak jako Nour, która też nie miała łatwego zadania. Przekonująco zagrali Elliott Crosset Hove i Anders Hove w młodszej i starszej wersji Curta Wada, a także Clara Rosager jako podstępna Rita.
Zentropa Entertainments
+13 więcej
Christoffer Boe, który wyreżyserował duńską produkcję, nie forsował akcji, koncentrując się na warstwie kryminalnej filmu. Natomiast, gdy przychodzi taka potrzeba, wprowadza elementy kina sensacyjnego, więc w Kartotece 64 nie brakuje walk wręcz, strzelanin lub pościgów samochodowych czy wybuchów. Nie są one tak widowiskowe jak w hollywoodzkich produkcjach, ale też nie kłują w oczy niedoróbkami, w odpowiedni sposób dynamizując akcję. W filmie bywa brutalnie, surowo i makabrycznie (zmumifikowane ciała), ale też pojawia się szczypta humoru za sprawą neurotycznego dozorcy na wyspie, który prowadzi własne śledztwo. Kartoteka 64 to solidny i emocjonujący kryminał, który jest wart uwagi. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj