W Kingdom 2 towarzyszymy Shinowi, Karyōten i Eiseiowi w próbach zjednoczenia Chin. Niestety okazuje się, że niełatwo przeskoczyć 500 lat wojen...
Jeśli zastanawialiście się, jak tak naprawdę prezentują się ci wielcy, potężni generałowie, do których aspirowali Shin (Kento Yamazaki) i Hyou (Ryô Yoshizawa), to
Kingdom 2: Far and Away przychodzi z odpowiedzią. W poprzedniej recenzji narzekałam, że film dłuży się i brakuje mi w nim jeszcze więcej akcji, tymczasem Shinsuke Sato jakby wysłuchał moich próśb i stworzył dzieło napakowane nią po brzegi!
Królestwo Wei atakuje Qin, co oznacza, że Shin wreszcie doświadczy życia prawdziwego żołnierza. Muszę przyznać – tym razem maniera Kento Yamazakiego nie była aż tak irytująca. Wciąż zdarzało mu się robić dziwaczne, przerysowane miny, ale zostały one ograniczone do minimum, dzięki czemu odbiór bohatera był dużo przyjemniejszy. Mało tego, w tej części Shina – pomimo jego nieprzemyślanych, ryzykownych akcji – dało się lubić, a nawet mu kibicować. Uważam to za ogromny sukces w budowaniu postaci.
Ta część produkcji w całości opiera się na starciu wrogich państw, więc mamy okazję poobserwować armię w akcji oraz przekonać się, jak działają generałowie siedmiu królestw. Mało realistycznym aspektem jest to, że w zasadzie liczebność armii czy sprzęt nie mają specjalnego znaczenia i wcale nie dają przewagi. Tutaj, podobnie jak w anime, jeden bohater potrafi wygrać z dziesiątkami przeciwników, a kilkusetna armia – z kilkutysięczną. Wynika to oczywiście z kreowania ponadprzeciętnie silnych postaci, a także nieocenionej mocy ducha walki. Wydaje mi się, że ten zabieg łatwo odziera film z napięcia – po czasie możemy spodziewać się wyniku starcia. Czy to źle? Cóż, tak jak wspominałam, nie jest to realistyczne, ale jeżeli sceny walki są imponujące i dobrze sfilmowane – nie wydaje mi się to aż takim mankamentem.
Należy wspomnieć o generale Oukim, który już w pierwszej części był moim ulubieńcem (czego nie zdradzałam), a teraz tylko się w tym utwierdziłam. Takao Ohsawa to niesamowity aktor, kreujący wyjątkowo nieoczywistego bohatera. Ouki wzbudza sympatię, a jednocześnie – podejrzenia. O co mu chodzi? Co chce osiągnąć? Nie sposób go zrozumieć – i to czyni go ciekawym. A jego chichot jest absolutnie ikoniczny!
Muszę również wspomnieć o Kyoukai (Nana Seino), nowej postaci, mającej ogromny wpływ na fabułę. Cieszę się, że poświęcono jej tyle czasu ekranowego, bo ma naprawdę ciekawą przeszłość i motywację, nie mówiąc już o umiejętnościach, które są po prostu epickie. Walka na miecze w wykonaniu Kyoukai wygląda jak taniec – to uczta dla oka, w dodatku naprawdę imponująca.
Kingdom2: Far and Away nie odstaje od oryginału, jeśli chodzi o zdjęcia, kostiumy i tym podobne aspekty, do tego naprawia poprzednie błędy, tworząc emocjonującą, trzymającą w napięciu historię. Mogę śmiało stwierdzić, że ten seans był dużo lepszy. I o ile nie byłam przekonana do pierwszej części, to ta pokazała, że Shinsuke Sato doskonale wie, co robi i dokąd prowadzi produkcję. Ze zniecierpliwieniem wyczekuję kolejnej części i mam wobec niej wysokie oczekiwania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h