Osiemnastowieczna Dania. Na tronie zasiada właśnie Chrystian VII Oldenburg, który poślubia Karolinę Matyldę Hanowerską. Ich związek jest jednak z góry skazany na porażkę, bo stanowi psychicznemu króla daleko od normalności, a królowa - jak to drzewiej często bywało - pomimo wyjścia za niego za mąż, nie darzy go uczuciem. Lekiem na szaleństwo Chrystiana i zarazem brak spełnienia Karoliny okazuje się być osoba Johanna Friedricha Struensee'a. Niemiecki lekarz zaś łagodzi cierpienie małżonków naturalnie na dwa różne sposoby.

Film Nikolaja Arcela to pomnik postawiony nowożytnej Danii i rozwijającym się właśnie w niej ideałom oświeceniowym. Te wielkie, angażujące widza idee zostają jednak szybko przyćmione przez klasyczny - wskazany zresztą już w tytule - romans dwójki głównych bohaterów. Słowo "klasyczny" jest tutaj kluczowe, albowiem warstwa fabularna całkowicie wpisuje się w konwencję filmu kostiumowego.

[image-browser playlist="598765" suggest=""]©2012 Nordisk Film

Akcja toczy się dość powoli, co jakiś czas serwowany jest zupełnie spodziewany zwrotem akcji, a postacie prowadzone są jak po sznurku, wprost nie mogą zejść z wytyczonej ścieżki i zaskoczyć widza swoim zachowaniem. Całość przypomina grę wideo sprzed 10 lat, gdzie bohater może pójść wyłącznie w jednym kierunku, akurat tak jak wymyślili sobie to twórcy. Postacie "Kochanka królowej" również wydają się być ograniczone przez niewidzialne ściany, które kiedyś warunkowały liniowość rozgrywki.

Choć oczywiście Arcel nie mógł zmienić faktów historycznych, to wydaje się, że nawet nie próbuje odwrócić uwagi widza od tego, co nieuniknione. W efekcie obserwujemy mozolnie rozwijający się mezalians, który prawdopodobnie szybko znuży przeciętnego widza. Obraz pewnie najbardziej spodoba się Duńczykom - pomiędzy kolejnymi schadzkami obserwujemy tu rozkwitające państwo Chrystiana VII, które budzi się ze średniowiecza i dzięki doktorowi Struensee'owi wprowadza nowożytne reformy. To właśnie w duńskiej produkcji jest najciekawsze, szkoda więc, że trzeba dopatrywać się tego na drugim planie.

Najbardziej boli brak jakiejkolwiek dezynwoltury ze strony reżysera. Nikolaj Arcel wszystkie swoje zadania wykonuje z niezwykłą precyzją, tworząc jednak film w dużej mierze poprawny. Dziś pieczołowicie przygotowane kostiumy i scenografia już nie wystarczają, by zachwycić widza. Mogłyby to zrobić co prawda rewelacyjne role Mikkela Følsgaarda i Madsa Mikkelsena, którzy wcielili się w odpowiednio króla i lekarza, ale wydaje się, że nawet ich wysiłki nie są w stanie zatrzeć śladów, po których wlecze się przewidywalny scenariusz.

Ocena: 4/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj