Już w końcówce trzeciego odcinka Koła czasu można było wysnuć wniosek, że twórcy nie są zainteresowani dokładnym odtwarzaniem opowieści znanej z książek. Jak najbardziej mieli do tego prawo, ponieważ nie da się zachować wierności lekturze o takiej objętości. Ponadto fabuła musiała zostać dostosowana do potrzeb telewizji i widzów, którzy oczekują szybkiej akcji i fajerwerków. Pomimo zmian w historii twórcy nie zapominają wypełnić jej treścią. Zmiany te nie są też  bezcelowe, ponieważ oddziałują na emocje, a przede wszystkim poszerzają wiedzę o świecie Koła czasu w zrozumiały sposób.  Czwarty odcinek skupia się na określeniu, kto jest Smokiem Odrodzonym. Według Dany kandydatów do tego miana mamy aż pięciu. Nowe podejrzenie padło na Logaina, który nie pasował do opisu ze względu na wiek, ale dysponował wielką siłą. Na początku epizodu zaserwowano retrospekcje z Ghealdan, w których widzowie mogli się przekonać, że szaleństwo (głosy) wśród mężczyzn potrafiących posługiwać się Jedyną Mocą, jest prawdziwe. Nawet strumienie Logaina miały kolor czarny. Álvaro Morte, który fizycznie odpowiada opisom z książek, przez większość odcinka znajdował się w klatce. Gdy próbował pozbyć się tarczy Aes Sedai (odgradzającej go od Prawdziwego Źródła), budził grozę. Fałszywy Smok czy nie -był on niebezpieczny dla kobiet władających Jedyną Mocą i ich Strażników. W jego obecności panowała napięta i złowroga atmosfera, choć Alanna z Zielonych Ajah próbowała ją nieco rozładować. Zanim jednak Logainowi udało się uwolnić z klatki, widzowie odkrywali wraz z Nynaeve, na czym polega bycie Aes Sedai. Widać spore różnice między poszczególnymi Ajah - czy to pod względem używania Jedynej Mocy, czy osobowości (nie wspominając o ubiorze), co jest ważne. Bohaterka nieufnie podchodzi do tych kobiet i nie daje się zwieść Liandrin. Dzięki temu, że wolała towarzystwo Strażników, mogliśmy też poznać ich perspektywę oraz to, na czym polega zobowiązanie. To bardzo intrygujący motyw, a w serialu przedstawiono kilka korzyści oraz niedogodności z tym związanych (wpływ na Moiraine przez Lana, który wypił alkohol). Ponadto dramatyczna historia Stepina i Kerene, która zginęła broniąc Aes Sedai, uwidocznia, jaki wpływ wywarła na nim jej śmierć i zerwanie więzi. 
fot. Amazon Prime Video
+6 więcej
Najbardziej w pamięć zapadła końcówka odcinka, w której armia Logaina zaatakowała obóz Aes Sedai, a bohater podający się za Smoka Odrodzonego zdołał się oswobodzić. Z jednej strony oglądaliśmy bitwę w lesie, w której kobiety efektownie przenosiły Jedyną Moc w obronie (a może ataku?) przed napastnikami. Używanie „magii” w filmach i serialach zawsze przysparza sporo problemów, ponieważ rzadko prezentują się one realistycznie. W tym przypadku walka za pomocą Jedynej Mocy wyglądała na tyle wiarygodnie, dzięki dobrym efektom specjalnym i pracy kamery, że te wydarzenia śledziło się z zapartym tchem. A także ze sporymi emocjami, ponieważ Nynaeve znalazła się w samym środku starcia z żołnierzami. Na jej twarzy malowało się przerażenie, a także poczucie bezradności. Z drugiej strony ważne wydarzenia rozgrywały się przy Logainu, do którego zwróciła się Moiraine, przekonując się, że nie jest Smokiem Odrodzonym z przepowiedni. Aes Sedai nie dały rady mężczyźnie, który nie tylko spowodował śmierć Kerene, ale również zranił wszystkich obecnych w jaskini odłamkami z broni Stepina (w tej roli znany z Wikingów Peter Franzén). Ta demonstracja siły wyglądała znakomicie, a do tego zaskakiwała, ponieważ obrażenia, które zadał, były poważne. A w przypadku Lana wręcz śmiertelne, co spowodowało wybuch Jedynej Mocy u Nynaeve, próbującej zatrzymać krwotok. W książce inaczej objawiła się jej umiejętność Uzdrawiania, choć też dawała o sobie znać pod wpływem dużego cierpienia. Ale ten sposób był znacznie bardziej widowiskowy i atrakcyjny dla widza. Wskazano, że to Wiedząca z wioski może okazać się Smokiem Odrodzonym, ponieważ ma w sobie potężną siłę. Ta zmiana fabuły okazała się fantastycznym pomysłem. Ten ryzykowny zabieg nie udałby się, gdyby wcześniej twórcy nie skupili się na zbliżeniu Nynaeve i al'Lana. Szczególnie emocjonalna scena, gdy Strażnik odprawiał rytuał za swój lud z Malkieru, pozwoliła na to, żeby w całkiem subtelny sposób wzrosła sympatia między nimi. Nie wspominając, że przy okazji postać Lana stała się nieco mniej tajemnicza i bardziej ludzka. Oczywiście też rozszerzyła świat przedstawiony o kolejne ważne miejsce na mapie kontynentu, które warto zapamiętać. W każdym razie twórcy zastosowali odpowiednie rozwiązania fabularne, żeby ten wątek rozwijał się naturalnie i przekonująco (Zoë Robins coraz bardziej do siebie przekonuje), co zaprocentowało wybuchową końcówką odcinka. Mroczny przebieg, ale o zdecydowanie mniejszym rozmachu, miał wątek Randa, Mata i ich towarzysza podróży - Thoma. Po pierwsze bard opowiedział smutną historię swojego siostrzeńca, który używał Jedynej Mocy i popadł w obłęd. Następnie został poskromiony przez Czerwone Ajah, a potem popełnił samobójstwo. Ta opowieść pozwoliła spojrzeć z innej perspektywy na mężczyzn sięgających do Prawdziwego Źródła, ale też na zachowanie Aes Sedai. I podkreśliło to, że z Matem dzieje się coś niedobrego, co może wskazywać, że to on jest Smokiem Odrodzonym. Jednak to Pomor, a nie przyjaciel Randa, dokonał rzezi rodziny (warto zapamiętać imię laleczki dziewczynki - Birgitte), u której się zatrzymali. Natomiast trochę nudził wątek Egwene i Perrina, którzy podróżowali wraz z Druciarzami. Twórcy z wyczuciem przedstawili różne spojrzenia na pacyfistyczną filozofię Drogi Liścia. Jest ona problematyczna, bo nie pozwala stosować przemocy bez względu na okoliczności. Z jednej strony Aram powątpiewa w jej słuszność, a także pieśń. Z kolei zaloty do Egwene, która tęskni za Randem, wypadły średnio. Z drugiej strony wysłuchaliśmy bardzo przejmującej historii Ili, która opowiedziała Perrinowi o losie córki. Maria Doyle Kennedy zagrała świetnie, dlatego choć cały ten wątek nie był porywający, to miał on w sobie wiele serca, a także zawierał w sobie ważne, pokojowe przesłanie. Co też na pewno odbije się na postawie tego bohatera. Czwarty odcinek Koła czasu dopiero w końcówce się rozkręcił, ale mimo wszystko poszczególne wątki ciekawiły, choć nie każdy w tym samym stopniu. Twórcy imponująco radzą sobie z rozwijaniem historii na swój sposób. Mimo zmian w fabule nie mamy do czynienia z jakimś wymyślnym, autorskim tworem. Serial mocno opiera się na książkach, czerpie z nich treść i zachowuje ich sens oraz klimat. Ostatecznie epizod okazał się bardzo dobry, pełen emocji, a końcówka wynagrodziła lekkie przeciąganie historii. Czekamy na kolejne tak efektowne i ekscytujące wydarzenia!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj