Każdy powód jest dobry, by na nowo opowiedzieć przewałkowany już wielokrotnie dowolny temat historyczny. Dla twórców serialu Krew i chwała jest to odrestaurowanie i pokolorowanie zdjęć z czasów wojny secesyjnej, które podobno mają lepiej oddać ducha wojny i pozwolić widzowi poczuć na własnej skórze, jak wyglądała ona naprawdę. Choć rzeczywiście temat wojny secesyjnej jest już oklepany na wszelkie sposoby, to hasło o zupełnie nowym doświadczeniu poprzez zdjęcia rzeczywiście potrafi zachęcić. Z kilku powodów jest to istotne – przede wszystkim: kto z osób interesujących się, choćby pobieżnie, historią, chciałby lepiej poznać zamierzchłe czasy, nie bazując jedynie na wizualizacjach, lecz na prawdziwych materiałach, które mogą lepiej oddać ducha czasu? Po drugie, wojna secesyjna była jednym z pierwszych konfliktów, z których pochodzą zdjęcia, i prawdopodobnie pierwszym, w którym fotografia była używana na tak dużą skalę. Twórcy dysponują więc archiwum kilku tysięcy zdjęć, z których wykorzystano ponad 500. Nie jestem pewien, czy liczba ta robi wrażenie; w serialu niestety bogactwa materiałów nie da się odczuć. Nie to jest jednak moim największym zarzutem. Najmniej podoba mi się właśnie tytułowa wojna secesyjna w kolorze. Odcinek Krwi i chwały rozpoczyna się od wprowadzenia w rewolucyjną technikę poprawy i kolorowania fotografii, jednak wydaje mi się, że przerobione zdjęcia mają znacznie mniejszą siłę oddziaływania – wyglądają one jak obrazy malarzy nurtu realistycznego niż prawdziwe fotografie, co pozbawia je poczucia autentyczności. Znacznie bardziej uderzające są archiwa w swej niezmienionej formie. Nie wiem, czy wynika to z techniki użytej do kolorowania zdjęć, czy po prostu zawsze przy tej praktyce traci się część autentyczności, jednak efekt jest z pewnością odwrotny od zamierzonego. Doceniam starania i pracę twórców, ponieważ daje ona możliwość lepszego poznania mundurów żołnierzy, wyglądu broni czy miast, jednak efekt obcości jest tu bardzo wyraźny. No url Dzięki staraniom historyków można na szczęście jeszcze ciekawiej przedstawić wizualizacje ruchomymi obrazami. Nawiążę jeszcze do zdjęć, na których niejako wieszam psy, jednak w niektórych momentach fantastycznie je wykorzystano, tworząc z fotografii kilkusekundowe animacje, dzięki czemu prawdziwa wojna ożywa na naszych oczach. Ponadto bardzo dobrze wykorzystano nakręcone na potrzeby serialu sceny bitew i inne materiały pomocnicze. To, co często wygląda ubogo i niezgrabnie, w Krwi i chwale cieszy oko i bardziej niż przerobione zdjęcia wprowadza poczucie realności wojny sprzed ponad 150 lat. Serial raczej nie wnosi niczego ciekawego w swej formie. Przedstawia on bardzo tradycyjny sposób narracji oparty o bloki tematyczne zamiast chronologię. Pierwszy odcinek traktuje o drodze do wojny, kolejny zaś o broni i technologii podczas konfliktu. Ponad chronologię są postawione konkretne zjawiska i tematy, co z reguły działa na korzyść, poza małymi wyjątkami, kiedy istotne wątki są pomijane, by poruszyć je dopiero w wygodnym momencie. Podobnie jak w innych produkcjach, materiały archiwalne wzbogacane są wypowiedziami specjalistów w konkretnych dziedzinach – od historyków po polityków – i grupa ta jest bardzo duża. Widać ogromny nakład pracy stojący za serialem. Krew i chwała: Wojna secesyjna w kolorze jest dokumentem bardzo przyzwoitym, który ogląda się z niemałym zainteresowaniem. Obietnica lepszego wniknięcia w konflikt dzięki odrestaurowanym i pokolorowanym zdjęciom niestety się nie spełnia, jednak poza tym wszystko tu gra jak należy, szczególnie w warstwie wizualnej, która prezentuje się bardzo bogato i atrakcyjnie. Dla każdego, kto wojnę secesyjną chce dopiero poznać, jest to pozycja jak najbardziej godna polecenia. Dla reszty to świetnie zrobiona ciekawostka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj