Królowa Niczego to trzecia i ostatnia częścią trylogii Okrutnego Księcia, autorstwa Holly Black. Brutalne zabójstwo rodziców powoduje nowy rozdział w życiu bliźniaczek. Można powiedzieć, że relacje pomiędzy bohaterami to główny aspekt, na którym opiera się finalna kontynuacja.
Główna bohaterka Jude jest wygnana do świata śmiertelników, gdzie mieszka wraz z Dębem oraz Vivi. Ledwo wiążąc koniec z końcem, po nocach wykonuje dodatkowe prace na zlecenie innych elfów. Swoją drogą, jest to trochę przekomiczny wątek, biorąc pod uwagę, że jest to Królowa Elfów... Wszystko zmienia totalnie inny obrót, gdy u progu jej drzwi zjawia się jej siostra bliźniaczka, Taryn. Powodem wizyty okazuje się być prośba powrotu do ich magicznego świata. Nawet w nowym miejscu jest zaplątana w sytuacje z elfami i nie może się od nich odpędzić. Krótka „wycieczka do domu” staje się początkiem nieplanowanych wydarzeń.
Niebezpieczne układy, zdrada, klątwa, przyjaźń, przebaczenie to słowa, które momentalnie przychodzą mi na myśl po przeczytaniu całej serii. Jednym słowem: działo się.
Przez dwie części nie przepadałam za Taryn, ale rzeczywiście moje zainteresowanie tą postacią wzrosło w trakcie czytania trzeciego tomu. Przekonała mnie również do siebie Grima Mog. Nie jestem pewna, dlaczego tak bardzo ją polubiłam... Myślę, że wynika to z tego, że widzę pewne podobieństwo pomiędzy nią a bezwzględną Jude. Jeśli jakimś cudem (kiedykolwiek) ukaże się kolejna książka w serii, chętnie zobaczyłabym Grimę Mog jako mentora Jude.
Czas spędzony przez Jude w obozie Madoca był dość nudny. Jednak po zmianie scenerii, wszystko znów nabrało tempa. Poza tym miałam jeden problem. Nie do końca podobało mi się, jak wypełniło się proroctwo Cardana. Całe zdarzenie działo się w szybkim tempie i wciąż czułam, że nie wszystkie części układanki do siebie pasują. Wyglądało to tak, jakby niektóre wątki były przypadkowe.
Sama historia Jude i Cardana jest rozwinięta w sposób urzekający (ciekawią mnie listy miłosne) i zarazem nieprzytłaczający, tak jak w przypadku „cukierkowego” zakończenia powieści. Nie jest to majstersztyk świata czytelniczego, ale książka ma swoje zalety. I pomimo wszystkich okrutnych wydarzeń i ciągłej intrygi, chciałabym jeszcze więcej... Wydaje mi się, że sposób narracji i styl pisania autorki podlega wątpliwości. Na pewno trzeba się w to wczytać i dać trochę czasu, żeby nadążyć za tym, o co dokładnie chodzi.
To, co zmotywowało mnie do skończenia ostatniej części trylogii to nie tylko dynamika Jude i Cardana, ale także losy Elfhame po wygnaniu Jude. Choć bez wątpienia Zły król jest moją ulubioną częścią całej serii, Królowa niczego finalnie również mnie nie zawiodła.