Król Francji pod wpływem alkoholu jest strasznie irytujący i głupkowaty, a do tego podsuwa kardynałowi pomysły na kolejne kroki w działaniu, dzięki którym może jedynie zyskać. Tak rozpoczyna się banalnie prosta intryga, by przeprowadzić zamach na królowej. Tylko że tym razem milady De Winter ponosi porażkę, bo zbyt głęboko wierzy w umiejętności swojego najemnika, co pierwszy raz sprowadza na nią gniew kardynała. Wszystkie sceny w otoczeniu króla tradycyjnie kradnie Peter Capaldi, który jako Richelieu knuje i spisuje się w taki sposób, że chce się go oglądać. Przy nim De Winter wygląda na mdłą i nijaką postać.
Ucieczka muszkieterów z królową dostarcza emocji i wrażeń. Jest lekkość, humor (gotująca królowa) i poczucie przygody. Świetnie prezentuje się obrona klasztoru przed wydawałoby się niemalejącymi siłami przeciwnika. Odcinek dostarcza sporo różnorodnej akcji. Pierwszy raz w tym serialu muszkieterowie znaleźli się w sytuacji, gdzie niebezpieczeństwo wisi w powietrzu. Ostatnie kule, przeważające siły wroga i próby zajścia ich od tyłu podnoszą poziom zagrożenia - i nieważne jest, że nikt z bohaterów nie może zginąć. Ogląda się to bardzo przyjemnie, lekko i z zainteresowaniem.
[video-browser playlist="633844" suggest=""]
Twórcy korzystają z tego wątku, by rozwinąć postać Aramisa. Czynią to sprawnie, pokazując kobietę z jego przeszłości, która ma kluczowy wpływ na to, kim jest jako człowiek. Czuć w tym wszystkim jakieś emocje, dzięki którym Aramis na tle swoich towarzyszy wydaje się najbardziej ludzki. Jednocześnie nawiązanie do zasugerowanej na początku sezonu relacji Aramisa z królową okazuje się zaskakująco solidne. Takie odejście od pierwowzoru zawsze wiąże się z dużym ryzykiem, ale twórcy wychodzą z tego obronną ręką. Schadzka staje się przekonująca na tle śmiertelnie groźnych wydarzeń.
Dobrze też wygląda cała odsiecz Portosa, D'Artagnana i kapitana, która w połączeniu ze starcami w akcji tworzy dobry efekt. W takim wypadku oklepane schematy przestają przeszkadzać, bo odcinek dostarcza akcji, humoru i poprawnie zbudowanych relacji między postaciami. Najważniejsze jednak, że ma to istotny wpływ na fabułę serialu, bo po raz pierwszy bohaterowie wiedzą, że stoi za tym kardynał. Świetnie wygląda rozmowa Atosa z Richelieu, która nasycona jest dwuznacznością doprawioną jadem. Wszystko kieruje się powoli w stronę dobrze znanego nam celu.
The Musketeers dostarcza solidnej i lekkiej rozrywki. Pomimo klisz można odnaleźć poczucie przygody, którą ten serial winien prezentować od początku.