Serial Kroniki Times Square przyzwyczaił już do tego, że w każdym odcinku funduje nam multum wątków, skondensowanych w bardzo treściwą opowieść. Produkcja skupia tak wiele postaci i historii, że momentami widz potrzebuje chwili czasu, aby połapać się, który w danym momencie motyw fabularny jest eksploatowany. Piąty epizod ma właśnie znamiona takiego chaosu kontrolowanego. Szósty natomiast to już zupełnie inna para kaloszy, jeśli chodzi o konstrukcję fabularną. Całość poświęcona jest realizacji filmu Czerwony Kapturek, a pozostałe elementy jedynie uzupełniają motyw przewodni. Paradoksalnie robi to bardzo dobrze opowieści. Nie oznacza to oczywiście, że piąty odcinek nie wnosi nic istotnego do fabuły drugiego sezonu. Mimo wielowątkowej formy, odsłona ma kilka bardzo ważnych momentów i stanowi doskonałe preludium do kolejnych, kluczowych wydarzeń. Film o Czerwonym Kapturku jest punktem centralnym serialu i jego swoistym apogeum. Dzięki niemu zamiana w branży porno staje się wręcz namacalna. Twórcy ponownie otwierają epizody w bardzo symboliczny sposób. Piąta odsłona zaczyna się kolejną brutalną sceną z udziałem alfonsa. Szósta, kończy się ujęciem, w którym to Czerwony Kapturek zjada wilka. Wzruszenie na twarzy Candy, oglądającej tę scenę, doskonale obrazuje ważkość tematu. Furia CC z początku piątego odcinka to z kolei łabędzi śpiew odchodzącego świata. Wszystko więc toczy się tutaj płynnie i w rytmie. Społeczno-kulturowa przemiana staje się faktem, a wydarzenia z omawianych odcinków można interpretować właśnie jako kluczowy moment w tejże metamorfozie.
fot. HBO
Realizacja Czerwonego Kapturka to prawdziwa droga przez mękę. Obserwując zmagania Candy z trudnościami, jakie sprawia produkcja tego obrazu, z jednej strony możemy się nieźle bawić, z drugiej wniknąć głęboko w meandry branży porno. Kłopoty z aktorami i plenerami dają w kość, ale największe problemy generuje oczywiście brak finansowania. Dokooptowanie Frankiego do produkcji to dobry pomysł scenariuszowy. Wreszcie ta postać w drugim sezonie ma większe pole do popisu. Jest ona przecież dużo ciekawsza charakterologicznie od swojego racjonalnego brata. Ten zwrot akcji doskonale współgra z brudnymi pieniędzmi, które w końcu ratują Czerwonego Kapturka. Eilleen z pewnością jeszcze poniesie konsekwencje tego swoistego paktu z diabłem. Jeśli jesteśmy już przy Candy, to prawdziwą przyjemnością jest obserwowanie jej pracy kreatywnej nad filmem. Bohaterka ta jest wizjonerką i artystką z prawdziwego zdarzenia. Sposób, w jaki mówi o swojej produkcji, robi naprawdę wielkie wrażenie. Widać, że Maggie Gyllenhaal doskonale czuje swoją rolę. Tworzy ona najlepszą kreację w serialu. Drugą najciekawszą postacią jest z pewnością CC. Mimo że bohater ten nie dostaje zbyt dużo czasu ekranowego, każde jego pojawienie się na ekranie jest niezwykle ważne dla całej osi fabularnej. Podczas gdy Candy symbolizuje „lepsze” jutro, to CC odzwierciedla złą przeszłość. Jego złość agresja i impulsywność są naprawdę sugestywne, szczególnie w zestawieniu z kobietami próbującymi wyrwać się ze świata przepełnionego marazmem i znieczulicą. Sposób, w jaki traktuje Lori, i późniejsza jego rozmowa z Ashley, to idealne przykłady na wyrazistość tej postaci. Co ciekawe, prawie każdą konfrontację z nowym światem CC przegrywa. To tylko pogłębia jego dramatyzm.
fot. HBO
Po drugiej stronie stoi Larry – alfons, który pięknie dostosowuje się do nowej rzeczywistości. Nie dość, że zostaje wielkim złym wilkiem, to jeszcze wprowadza do swojej kreacji dozę improwizacji. Larry i Lori są ważnymi bohaterami szóstego odcinka, bo przecież to oni odgrywają główne role w Czerwonym Kapturku. Zabawna jest scena, podczas której męska gwiazda filmów porno rezygnuje z angażu (a zastępuje ją właśnie Larry), bojąc się brudnych ulic Nowego Jorku. „Kocham to miasto”, mówi w pewnym momencie Eilleen, po tym jak policjanci zamiast interweniować, wolą popatrzeć, jak wielki zły wilk „zjada” dwie atrakcyjne panie. To właśnie Nowy Jork, w którym branża porno osiągnie swój szczyt. W Kronikach Times Square każdy wątek odgrywa istotną rolę, choć nie wszystkie mają jednakową intensywność. Historia klubu dla homoseksualistów, Abby walcząca o lepsze warunki pracy dla prostytutek czy motyw policyjny nie bawią tak dobrze jak pozostałe opowieści. Są one jednak niezbędne dla pieczołowitego nakreślenia sytuacji społecznej tamtych czasów. Dobrze, że szósty odcinek jest tak monotematyczny, bo daje chwilę oddechu od szerokiego kontekstu i pozwala skupić się na najistotniejszym aspekcie. Nie zmienia to jednak faktu, że serial The Deuce są najlepsze wtedy, gdy przybierają barwy charakterystyczne dla stylu David Simon i George Pelecanos.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj