Zaczyna się od imprezy, na którą Hannah wybrała się ze znajomymi z pracy. Dziewczyna jest tak pijana, że musi zatrzymać się w domu kolegi, gdzie z trudem dochodzi do siebie. Gdy wraca następnego dnia do swojego mieszkania, z wyrzutami sumienia, gotowa na tłumaczenie przed Adamem, spotyka się z totalnym brakiem zainteresowania z jego strony. Adam jest przejęty próbą do swojego spektaklu na Broadwayu. Gdy nie ma nawet ochoty na seks (a przecież to Adam, który w pierwszym sezonie był wręcz seksoholikiem), Hannah zaczyna się martwić. Postanawia napisać dla nich scenariusz na najbliższy wieczór – w końcu jest pisarką – i sprawić, by w ich związku na nowo zagościła pikanteria, której nie brakowało w poprzednich sezonach. Pytanie tylko, czy brakuje jej Hannah, czy tylko boi się ona, że Adam się nią znudził – że tak się stanie przestrzegała ją przecież Patti LuPone, aktorka teatralna, z którą Hannah przeprowadzała niedawno wywiad.

Inscenizacja przygotowana przez Hannah ma za zadanie podniecić Adama, który na początku ich związku uwielbiał odgrywanie ról. Dziewczyna przywdziewa więc blond perukę, zakład skromny strój i opowiada chłopakowi o rzekomym mężu finansiście, który ją zaniedbuje. Adam włącza się do gry, ale gdy z czasem Hannah zmienia scenariusz – i okazuje się być cheerleaderką, która zdecydowała się wyjątkowo przespać z dziwakiem – zabawa kończy się jego emocjonalnym wybuchem. Okazuje się, że Adam niekoniecznie chce wracać do tego, co było kiedyś. Zmieniły się jego priorytety. To, co kiedyś odnajdywał tylko w seksie, dziś daje mu także praca. Wydaje się, że Adam dojrzał. Świadczą o tym jego słowa, że zmienił się, bo pokochał Hannah. Ale czy dobrze zrobi ich związkowi jego przeprowadzka do Raya na czas prób do premiery spektaklu? Do końca sezonu zostały dwa odcinki. Ciekawe, czy i tym razem zakończy się on happy endem w życiu tej pary. Na razie bliżej im do zerwania.

Daleko do happy endu ma Marnie. Po odcinku dziewiątym, skoncentrowanym wyłącznie na Hannah, wracamy bowiem do perypetii jej przyjaciółek. U Marnie jednak bez większych zmian. Lawina upokorzeń zdaje się nie mieć końca. Dziewczyna podejmuje się pracy w galerii jako asystentka swojej koleżanki będącej, było nie było, w jej wieku, jednak, jak się wydaje, znacznie mniej inteligentnej. To musi boleć. I boli, bo widać to w grze Allison Williams. Tak samo jak uczucia Marnie względem Desiego – muzyka, który widzi w niej potencjał. No właśnie, wydawało się, że Marnie w końcu zrobi coś ze swoim talentem, tymczasem nie robi nic. Jeśli wielka sława spadnie na nią nagle, będzie to mało wiarygodne. Pozostaje liczyć na to, że Lena Dunham jednak ma jakiś pomysł na jej postać i na dwa ostatnie odcinki sezonu trzyma jakiegoś asa w rękawie.

[video-browser playlist="635459" suggest=""]

Niewielki postęp w tym odcinku robi jednak Jessa. Przy okazji wraca stara, dobra Shoshanna będąca swego czasu jedynym głosem rozsądku w Dziewczynach. Shosh dostrzega zgubny wpływ Jaspera na Jessę i doprowadza do konfrontacji tej dwójki z Dottie, córką Jaspera (gościnnie w tej roli znana z Like Crazy Felicity Jones). Otrzymujemy zabawną, ale i emocjonalną scenę z udziałem tych czworga, której finałem jest powrót Jaspera z córką do domu. Następująca później krótka scena między Jessą a Shosh wydaje się sugerować, że Jessa rozumie, iż jest narkomanką i potrzebuje pomocy. Czuję jednak, że powrót na odwyk w jej wypadku chyba nie przejdzie.

Dziewczyny trzymają dobry poziom, wciąż rozśmieszają dialogami i ujmują pozorną banalnością przedstawianych sytuacji. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że Marnie, Jessa, a w szczególności Shoshanna stały się tylko tłem dla historii o Hannah. Każdy kolejny odcinek pozostawia po sobie niedosyt dotyczący losów tych trzech bohaterek. Wydaje się, że nadszedł moment, w którym niespełna trzydzieści minut na odcinek jest istotnym ograniczeniem dla rozwoju postaci. Zrozumiałe jest, że Lena Dunham, traktując Hannah jako po części swoje alter-ego, skupia się szczególnie mocno na jej postaci, ale wyraźnie odbija się to na pozostałych bohaterkach, które zostały zdegradowane do ról drugoplanowych. A wystarczy sobie przypomnieć, jak wdzięcznie udawało się łączyć pierwszoplanowość Hannah z obecnością (i pokazywaniem perypetii) jej koleżanek w niemal każdym odcinku pierwszej serii. Miejmy nadzieję, że Lena Dunham przypomni sobie o tym w następnym sezonie. Na razie pozostaje czekać na finał tej nierównej, trzeciej odsłony.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj