Któż z nas nie marzył o tym, by przenieść się do magicznej krainy, dosiąść potężnych rozmiarów smoka i przelecieć się nad królestwem budząc wszechobecny podziw i szacunek. Niewiasty by do nas wzdychały, zaś mężowie zazdrościli. Dziecięce fantazje? Pewnie, ale ciekaw jestem, któremu miłośnikowi fantasy choć raz po głowie nie krążyły podobne myśli. W końcu chyba każdy człowiek chciałby w swoim życiu przeżyć niezwykłą przygodę, coś, o czym mógłby przez kolejne lata opowiadać dzieciom, a z czasem wnukom, coś, czego nie zapomniałby aż do śmierci. Niestety tego typu przeżycia dla większości z nas zawsze pozostaną wyłącznie w sferze marzeń. No właśnie, dla większości...

Niektórzy mają to szczęście, że przygoda sama ich odnajduje, wystarczy tylko wyjść do pracy. Tak też było w przypadku pracownika pewnej firmy informatycznej, który po drodze spotkał dziewczynę, która złożyła mu propozycję o następującej treści, „mogę śnić dla ciebie”. Choć dziewczę to było całkiem urodziwe, mężczyzna wyszedł z założenia, iż z osobami o wątpliwym stanie zdrowia psychicznego dyskutować się nie powinno. Dlatego też rychło się od niej oddalił, dosyć szybko zapominając o tym dziwacznym zajściu. Nazajutrz dziewczyna postanowiła o sobie przypomnieć i ponownie zaczepiła mężczyznę. Tym razem jednak ze szczegółami opowiadając mu jego własny sen. Ten zaintrygowany przystanął na nietypową ofertę i przygarnął dziewczynę, która w zamian za dach nad głową i wyżywienie miała śnić dla niego sny. A nie były to zwykłe sny, bowiem gdy tylko mężczyzna zamykał oczy, stawał się Lanne Lloch l'Annah – wojownikiem, smoczym jeźdźcem, bardem i złodziejem kobiecych serc. Ale coś za coś, wszakże bycie bohaterem niesie ze sobą pewne konsekwencje. Sennej krainie grozi niebezpieczeństwo ze strony groźnego Suzerena, natomiast w realnym świecie mężczyzna również nie może czuć się bezpieczny, gdyż ktoś dybie na jego życie. Czy fantastyczne sny to tylko zwykła zabawa, czy też może coś dużo bardziej poważnego?

Jacka Piekary przedstawiać nikomu nie trzeba, a już na pewno nie osobom lubującym się w fantastyce. Świetny styl i masa oryginalnych pomysłów to już wizytówka tego pisarza. Nie inaczej jest w przypadku „Rycerza Kielichów”, choć może z tymi oryginalnymi pomysłami to tak nie do końca prawda, ale o tym później. W każdym razie omawiany tytuł to całkiem niezła powieść fantasy, a jednocześnie świetny materiał na film, bo nie oszukujmy się, akurat produkcje z tego gatunku, które w dodatku prezentowałyby jakiś poziom można policzyć na palcach jednej ręki pijanego drwala. To, co z miejsca rzuca się w oczy podczas lektury to umieszczenie wydarzeń na dwóch płaszczyznach czasowych – tej współczesnej i tej dziejącej się w „sennym średniowieczu”. Zabieg to ciekawy i z pewnością uatrakcyjniający opowieść. Oczywiście nie muszę dodawać, że nas dużo bardziej interesuje ta druga, ze względu swoją niezwykłość i barwność świata przedstawionego. Również pod względem filmowym bardziej pociągające zdają się być epickie bitwy z udziałem tysięcy żołnierzy czy też ogromna bestia w postaci smoka, aniżeli przepełnione rutyną życie typowego pracownika firmy informatycznej. Nie znaczy to jednak, że wydarzenia w prawdziwym świecie są nudne, co to to nie, nie zabraknie kilku interesujących scen akcji. W zasadzie w książce mamy wszystko, co powinna posiadać dobra powieść z tego gatunku: barwne postaci, bitwy na wielką skalę, fantastyczne stworzenia, romanse, zdrady, intrygi, a wszystko to dość umiejętnie wyważone, pozbawione zbytniego kiczu i nie pozwalające nam się nudzić.

Skupmy się jednak na walorach czysto filmowych, bo tych jest aż nadto. Jeśli ekranizacja trafiłaby w ręce dobrego reżysera i scenarzysty to kto wie, czy nie dostalibyśmy godnego przedstawiciela polskiej fantastyki. Powieść jest dynamiczna i przepełniona akcją, co przełożyłoby się na widowiskowość produkcji. Wyobraźcie sobie potyczki z udziałem smoka, przenikanie z realnego świata do świata snu, magiczne istoty czy przepiękne krainy. Scenografowie z pewnością mieliby pełne ręce roboty chcąc oddać szczegółowość świata „Rycerza Kielichów”: ogromne zamki, wioski, lochy, czy w końcu labirynty Karad-bar. Nie mniej trudu w swoją pracę musieliby włożyć spece od charakteryzacji i efektów specjalnych w wykreowanie smoka (w końcu nie chcemy powtórki z Wiedźmina), nadanie odpowiedniego wyglądu strażnikom bramy, bądź też przedstawienia bitew z udziałem kilkutysięcznych wojsk. Jedno jest pewne, bez dużego budżetu by się nie obeszło. Alternatywnie można byłoby stworzyć serial, w końcu powieść posiada otwarte zakończenie, choć takie rozwiązanie to już dużo większe ryzyko. W ekipie musiałby się znaleźć naprawdę dobry scenarzysta, który byłby w stanie sensownie i w ciekawy sposób rozpisać dalsze losy bohaterów, w końcu materiału z książki starczyłoby zaledwie na pilota i może raptem na dwa odcinki, przy założeniu, że jeden epizod trwałby około godziny. Tak czy inaczej, nieważne na który wariant by się zdecydowano, ingerencja scenarzysty w samą historię byłaby nieunikniona.

Tutaj dochodzimy do minusów dzieła Piekary. Powieść posiada motywy, które autor na początku poruszył rozbudzając wyobraźnię czytelników, a później całkowicie porzucił lub przemilczał. Wystarczy tylko wspomnieć o wieży wzniesionej na kurhanie z kości, o której wiemy tylko tyle, że jest. Podobnie ma się rzecz ze smokiem, który zdaje się być jedynym takim stworzeniem w całej sennej krainie, jednak nie dane nam będzie dowiedzieć się gdzie główny bohater go znalazł, a takich motywów jest więcej i trochę psują ogólny odbiór. Tego typu wątki w filmie nie powinny mieć miejsca, dlatego też odpowiednie przemodelowanie historii przez sprawnego scenarzystę byłoby jak najbardziej wskazane. Skoro już jesteśmy przy minusach to nie wypada nie wspomnieć o braku oryginalności, osoby, które w życiu przeczytały więcej niż jedną książkę i obejrzały trochę filmów szybko zorientują się, że „Rycerz Kielichów” to zlepek najciekawszych pomysłów z różnych powieści i najpopularniejszych przedstawicieli X muzy. Można jednak autorowi wybaczyć taki zabieg, gdyż łączy on te motywy z taką dla siebie gracją, że mimo wszystko od książki trudno się oderwać.

Co tu dużo mówić, „Rycerz Kielichów” to powieść najzwyczajniej świecie dobra. Może i niezbyt oryginalna, ale za to wciągająca, dynamiczna, błyskotliwa oraz doprawiona szczyptą humoru. Jeśli lubicie fantastykę, a w dodatku jesteście fanami twórczości Jacka Piekary to nawet przez chwilę nie powinniście się zastanawiać, bowiem książka posiada wszystko to, co dobre fantasy posiadać powinno. Mój romans z powieścią trwał raptem dwa wieczory, co przy moim chronicznym braku czasu jest nie lada wyczynem, więc niech już samo to posłuży wam za wyznacznik jakości. A tymczasem ja kładę się spać, kto wie, co mi się przyśni.

Ocena: 8/10

Autor: Marcin Kargul

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj