Kung-Fu: to serial, który rozwinął się w dość dziwnym kierunku. Nie każdemu będzie to pasować. Jak zapowiada się 3. sezon?
Gdy serial
Kung Fu startował, miał dość przyziemny charakter i skupiał się raczej na historii bohaterki walczącej ze złem. Później twórcy poszli w totalny gatunek fantasy z nadludzkimi mocami, światem duchów i mistycyzmem. 2. sezon był tym przesycony i w pewnym momencie zaczynało to przytłaczać tę zwyczajność ludzkich problemów – a te na tle wielkich spraw wydawały się po prostu ciekawsze. Dlatego dobrze można ocenić premierowe odcinki 3. sezonu
Kung Fu, który w tym aspekcie – przynajmniej teraz – jest bardziej zrównoważony.
Na tym etapie nie ma wielkiego (kiczowatego!) złego, którym w 2. sezonie był pan gangster. Twórcy skupili się na historii grupy postaci, a nie na kreskówkowym czarnym charakterze. Trzęsienie ziemi nadaje opowieści głębszy wydźwięk – taki bardziej ludzki. Poznajemy działania polityków, problemy społeczności i rodziców Nicky, którzy negocjują z korporacją z nadzieją na zastrzyk gotówki. Tego typu wątki są ciekawsze, bardziej przemyślane, przede wszystkim nie tak przekombinowane jak te nadnaturalne. Stawka rośnie, gdy Althea zostaje porwana, a Nicky i nowy fighter Bo idą jej z odsieczą. Może wszystko jest tu oczywiste, ale nigdy nie popada w takie banały jak w 2. sezonie. To ogromny plus i nadzieja na lepsze wątki.
Tak naprawdę w tym momencie wątek Henry'ego wydaje się zbyteczny, bo nic nie wnosi. W obu odcinkach widzimy, że podróżuje on przez Cypr, by odkryć pradawny artefakt, ale jest to przeciąganie tylko po to, by można było pokazać tego bohatera. By widz miał świadomość, że nadal jest częścią opowieści. Twórcy sugerują trójkąt miłosny, który będzie miał negatywne skutki dla serialu. Oby nie poszło to w tym kierunku.
Akcja wygląda tu nieźle. Choreografie ekipy od
Wojownika zawsze były pomysłowe, ale często zgrzytały pod kątem wykonania przez wyraźny brak umiejętności aktorów (usilnie chcieli wykonywać je sami). Tutaj nikt już nie udaje. Widać, że do gry wchodzą kaskaderzy i odpowiednie ujęcia kamery. Dzięki temu jest efektownie. Oczywiście proste rzeczy aktorzy nadal robią sami. Najważniejsze jest to, że w końcu dostajemy akcję. Biorąc pod uwagę, że w 2. sezonie samego kung fu było jak na lekarstwo, premiera 3. sezonu jest obiecująca.
Wątek powrotu Pei-ling to niestety typowy nadnaturalny galimatias, w którym twórcy wydają się gubić. Nadprzyrodzone motywy jak najbardziej mają potencjał, ale wydaje się to nudne i przekombinowane – zarówno w kontekście powrotu mistrzyni Nicky i jej związku ze złą Xiao, jak i w kwestii Zhilan będącej w jakimś świecie duchów, na które poluje tajemniczy żniwiarz. Ten ostatni pomysł jest ograny, ale obiecuje ewolucję i przemianę bohaterki (antybohaterki?). Jest to szansa na ciekawy wątek.
3. sezon
Kung Fu rozpoczyna się przyjemnie, oferuje rozrywkę na niezłym poziomie. Pierwsze odcinki na pewno robią lepsze wrażenie niż przesadzony 2. sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h