La to Vegas to komediowa produkcja, której akcja rozgrywa się w samolocie z Los Angeles do Las Vegas, latającym tą trasą raz w tygodniu. Charyzmatyczny i szalony kapitan Dave Pratman gości na pokładzie samolotu rozmaitych gości. Czy było warto zostać z tym serialem na dłużej?
Koncept serialu opiera się na załodze samolotu linii Jackpot Airlines oraz pasażerach lecących do Vegas. Poznajemy zatem roztrzepaną stewardesę Ronnie, jej przemądrzałego kolegę Bernarda oraz pilotów, Alana i Dave'a granego przez najbardziej rozpoznawalnego Dylama McDermotta. Poza tym ważną rolę pełnią także stali pasażerowie, tacy jak hazardzista Artem, striptizerka Nichole i Brytyjczyk Colin.
Już po samych opisach widać, że mamy tutaj do czynienia ze zbiorem stereotypów i czytelnych do bólu charakterów. Prostytutki, hazardziści i pary chcące wziąć niezapomniany ślub w Vegas. To niestety powoduje, że humor jest niskich lotów i sprowadza się głównie do żartowania z innego akcentu, prostytucji, a także religii. Nie sądzę tym samym, aby humor trafił do innych gustów, ponieważ są to gagi oklepane i wywołują zupełnie inne reakcje niż śmiech. Są jednak momenty, w których każdy z bohaterów może zabłysnąć i rzucić chociażby zabawną ripostą. No, może prócz Dave'a, głównego pilota samolotu, którego ego jest chyba na Marsie. Aktorowi nie można odmówić charyzmy i starań, ale nie został rozpieszczony przez scenariusz, a świadczą o tym jego liczne suchary.
Serial pełen jest momentów, w których zadajemy sobie pytanie "czy na pokładzie jest pilot"? Sam początek
LA to Vegas nie jest jeszcze tak zły, jak można było się na początku spodziewać. Jednak w dalszej perspektywie wszystko staje się być schematyczne. To kolejna amerykańska komedia, która przeplata udany humor z momentami zahaczającymi o żenadę.
Wielka szkoda, bo pomysł sam w sobie nie jest skomplikowany, ale drzemie w nim potencjał. Zwłaszcza że obsada jest naprawdę ciekawie dobrana, a sam motyw z podróżującymi do Vegas specyficznymi podróżnikami, mógł być kopalnią dobrych i zabawnych pomysłów. Niestety, całość jest przewidywalna, nudna albo niezbyt śmieszna. Brakuje tutaj też bohatera, którego moglibyśmy wyraźnie polubić i dla niego oglądać
LA to Vegas. Większość z nich jest sympatyczna, ale w dalszej perspektywie potrafią nieźle zirytować.
Czy coś wypada dobrze? O dziwo, tak! Serial brnie w przeciętność z każdym odcinkiem i rzuca często żartami wyjętymi z podręcznika dowcipów wydanego zaraz po drugiej wojnie światowej, ale ma momenty, w których naprawdę można się dobrze bawić. Zdarza się, że sytuacje i dialogi są trafione w punkt. Nie bez znaczenia jest także cała otoczka związana z samolotem i podróżowaniem do Vegas. Dostajemy trochę kulisowych spraw związanych z lotem samolotu, a także poruszono problemy podróżujących do Vegas i to, jak ich życie zmienia się, kiedy wracają do domu.
Dobrze też, że akcja nie ogranicza się jedynie do wnętrza samolotu i wychodzimy także poza lotnisko, zwiedzając tym samym tytułowe Vegas. Mogło być o wiele gorzej, a te dobre momenty sprawiają, że ten samolot całkiem się jeszcze nie rozbił, choć leci niebezpiecznie blisko ziemi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h