Layers of Fear to horror, z którego możemy być dumni. Polska gra stworzona przez Bloober Team to jeden z najciekawszych projektów 2016 roku, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik gatunku horrorów.
CD Projekt ma swojego
Wiedźmina, Techland ma
Dead Island i
Dying Light. Te dwie polskie firmy to światowa czołówka gamedevu, a teraz dołącza do nich ekipa Bloober Team z Krakowa. Wszystko dzięki znakomitej produkcji
Layers of Fear, która nie tak dawno zadebiutowała na PC oraz współczesnych konsolach. Obraz szaleństwa, który wyłania się z rodzimej produkcji, straszy, wręcz przeraża, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że gracz brnie w maniakalną wizję dalej i głębiej, poznając wielowątkową historię, której jest świadkiem.
Dom. Całkiem normalny, a w nim pustka. Nikogo. Tylko sam bohater i gracz, który nim steruje. Szybki rzut oka na pomieszczenia, przegląd pozostawionych notatek, liścików i już możemy zaczynać trzymającą w napięciu przygodę. Przygodę, którą można odebrać albo jako schizofreniczne spojrzenie bohatera na otaczający go świat, albo jako alegorię zmian zachodzących w głowie malarza, w którego się wcielamy. Tak czy inaczej – wygląda to obłędnie.
No url
Nie, wcale nie mam tutaj na myśli oprawy graficznej, ale zamysł twórców, którzy postanowili sięgnąć po wymierający już gatunek horroru. Pamiętacie zapewne
Silent Hills, tech-demo kolejnej odsłony cyklu
Silent Hill. Produkcja Kojimy z Normanem Reedusem ostatecznie została skasowana, a demo - dożywotnio usunięte. Lament i płacz po projekcie się nie kończył. Ale teraz jest
Layers of Fear, które opiera się na tych samych schematach i "straszakach", które z jednej strony sprawiają, że jak najprędzej chcemy odstawić produkcję na półkę, ale z drugiej powodują, że brniemy w nią dalej, bo dom, w którym przebywa gracz, skrywa w sobie wiele mrocznych sekretów.
Fabuła
Layers of Fear skupia się na malarzu, który pragnie ukończyć swój wymarzony obraz, swoje magnum opus. W tym celu musi odszukać kilka niezbędnych do tego celu rzeczy. Nie warto zdradzać więcej, bo zepsułbym Wam zabawę z jeżącą włos historią, którą warto przeżyć samemu, przemieszczając się po olbrzymim domu i zwiedzając kolejne pokoje posiadłości. Fabuła nie mówi wprost, co się stało - trzeba poznać ją samemu.
No url
Nigdy nie należałem do osób, które przeczesywały każdy zakamarek świata gry w poszukiwaniu nikomu niepotrzebnych materiałów. Wolę skupiać się na wypełnianiu zadań, niż latać za znajdźkami. W
Layers of Fear nie mogłem sobie na to pozwolić. Nie chciałem. Mimochodem otwierałem kolejne szuflady, szafki i przeglądałem materiały w nich znalezione. Czytałem wycinki gazet, poznawałem tło fabularne i wydarzenia, w których w przeszłości uczestniczył bohater gry albo które dotknęły go osobiście. Świetnie budują one historię i pozwalają w niewielkim stopniu zapoznać się z przyczynami szaleńczego obłędu, w jaki popadł artysta.
Layers of Fear to kolejny symulator chodzenia, ale nie byle jaki! To gra, która trzyma w napięciu od początku po samo zakończenie. To gra, która jak żadna inna od wielu, wielu lat potrafiła mnie zaskoczyć, przerazić do tego stopnia, że musiałem dać sobie kilka chwil na odpoczynek. W
Layers of Fear szybko zapominamy, że tylko chodzimy i przeglądamy kolejne pomieszczania, które zmieniają się co chwilę. W tej produkcji nigdy nie wiemy, co czyha za kolejnymi drzwiami. Uczucie niepokoju potęguję gęsta atmosfera, którą napędzają głównie muzyczne akcenty. Bloober Team straszy grą niemal w każdej z lokacji i tylko w pracowni artysty czułem się bezpiecznie.
Layers of Fear budziło i nadal budzi we mnie przerażenie. Gra dość krótka, bo składająca się z raptem sześciu rozdziałów, oferuje intensywne doznania i wzrost adrenaliny przez cały czas zabawy z nią. Wciąga i trzyma w napięciu. Zawiera też kilka łamigłówek do rozwiązania, które stanowią bardziej banał niż zagwozdkę do rozmyślania na długie wieczory, ale wobec silnego i ciągłego nieprzerwanego strachu towarzyszącego graczowi czuję się, jakby od ich szybkiego rozwiązania zależało być albo nie być malarza.
No url
Nasza rodzima produkcja wygląda bardzo dobrze. Silnik Unity 3D został dobrze zoptymalizowany i możemy cieszyć oko świetnie wyeksponowaną grafiką – pod warunkiem, że jesteśmy w pomieszczeniu, w którym jest dostatecznie dużo światła.
Layers of Fear jest grą mroczną dosłownie i w przenośni. Wiele lokacji trzeba zwiedzać po omacku. Nie zawsze lampy czy świeczki znajdujące się w pomieszczeniach dają dostarczającą ilość światła. Dla niektórych osób może być to kłopotliwe, ale zdecydowanie wpływa pozytywnie na klimat.
Pod względem mechaniki tytuł w wydaniu na PlayStation 4 potrafił czasami „zerwać obraz”. Tearing, bo o tym zjawisku mowa, pojawia się w przypadku nagłego obrotu kamery, np. podczas rozglądania się w trakcie biegu. Raz też wypadłem poza mapę gry. Nie są to wielkie zarzuty jak na produkcję, która kosztuje od 70 do 85 zł w zależności od platformy i wystarcza na około pięć godzin zabawy.
Layers of Fear to niespodzianka roku. Bez dwóch zdań jest to gra, która zasługuje na uznanie i zainteresowanie graczy. Bloober Team stanęło na wysokości zadania i mam nadzieję, że kolejne produkcje tego krakowskiego studia będą równie udane jak ta najnowsza.
PLUSY:
+ doskonały klimat grozy,
+ projekty lokacji,
+ wciągająca historia,
+ bardzo dobra oprawa audiowizualna.
MINUSY:
– drobne problemy z wydajnością na konsoli.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h