Marudziłem ostatnio, że w Legion stał się wtórny i nudnawy. Twórcy szybko jednak zrobili korektę. Wbijają mnie w fotel!
Już sam początek czwartego odcinka sugeruje, że czeka nas pewna zmiana w narracji. Nie wiadomo skąd pojawia się pan opowiadający nam historię małego króliczka, który przez swoją nieuwagę pokicał zbyt plisko oceanu. Scena tak oderwana od całości i irracjonalna, że aż piękna i hipnotyzująca. Tę zmianę zawdzięczamy reżyserowi Larysowi Kondrackiemu, odpowiedzialnemu również za kilka odcinków
Better Call Saul.
Historia zaczyna się jeszcze bardziej komplikować, choć nie oszukujmy się już na wstępie, do najłatwiejszych nie należała. Obserwujemy dalsze losy siostry Davida (
Dan Stevens) i dowiadujemy się, jaki los spotkał jego lekarza. Zaczynamy poznawać także coraz więcej osobowości mieszkających w głowie Hallera, a to dzięki dalszej podróży Syd (
Rachel Keller) po jego podświadomości. Udaje jej się nawiązać z nimi kontakt. Dowiedzieć się o tym, co myślą, co chcą robić, jakie mają zamiary. Rozpoczyna też poszukiwania byłej dziewczyny Davida, która być może wie, co się z nim dzieje. Niestety, czym dłużej trwa ta podróż tym więcej pytań i wątpliwości się pojawia.
Sam tytułowy bohater nie miewa się najlepiej. Przez te częste wycieczki w głąb umysłu utknął w pewnym stanie, w którym spotyka… naszego przyjaciele od opowieści o pluszowym króliczku. Facet okazuje się być mężem doktor Bride (
Jean Smart), który jest utrzymywany w fazie jakiejś śpiączki wewnątrz skafandra nurka znajdującego się w lodowej grocie. Pełen odjazd. Pomimo że jego ciało ma problemy, podświadomość ma się bardzo dobrze.
Odcinek czwarty obfituje w sporą dawkę akcji, twistów i prób (całkiem udanych) wyprowadzenia widzów w pole. Szybko tracimy pewność, co jest prawdziwe, a co nie. Co ciekawe, sam David zaczyna tracić tę pewność. Pojawienie się Oka jest tak genialnie wymyślone i zaplanowane, że brak mi słów.
Strona wizualna też wygląda świetnie. Domek w latarni, w którym pomieszkuje doktor Pool, czy te lodowe mieszkanie Olivera wyglądają jak zapożyczone z jakiejś bajki dla dzieci. Wszystko jest wytworem wyobraźni, co w pełni usprawiedliwia ich nierealny wygląd. Jestem oczarowany. Zwłaszcza ogromnym łańcuchem, po którym trzeba się wspiąć do mieszkania Olivera.
Legion znów zaczyna zaskakiwać i wprowadzać widzów w stan ciągłego powątpiewania. Za to polubiłem ten serial. Tego w poprzednim odcinku mi brakowało.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h