Tym razem padło na "Władcę pierścieni", a dokładnie całą trylogię. Raz jeszcze zobaczymy najważniejsze wydarzenia z tolkienowskiego cyklu, tyle że w wykonaniu plastikowych ludzików, które z najpoważniejszej historii potrafią uczynić radosną i przesyconą humorem opowieść. Nie inaczej jest i w tym wypadku.

[image-browser playlist="596687" suggest=""]
©2012 Cenega.

Pierwsze, co rzuca się w oczy (uszy?) po odpaleniu gry jest pełny dubbing, w którym wykorzystano oryginalne głosy aktorów z filmów nowozelandzkiego reżysera, co oczywiście przełożyło się na jego wysoki poziom. Mam jednak pewną zagwozdkę związaną z obdarzeniem postaci głosem. Niby z jednej strony bardzo fajnie jest usłyszeć poważną narrację i dialogi towarzyszące tym wszystkim zabawnych i zwariowanym akcjom w wykonaniu ludzików LEGO. Z drugiej jednak mamroczący i gestykulujący bohaterowie to było to, co nadawało tej serii specyficznego uroku i stanowiło o jej wyjątkowości. W dodatku dla młodszych graczy tytuły sygnowane marką duńskiego giganta były o wiele bardziej uniwersalne, bo wesołe minki i mowę ciała zrozumie każdy, nawet jeśli gra nie będzie zlokalizowana. Dubbing można więc traktować zarówno jako zaletę jak i wadę. Wszystko zależy od tego, jak bardzo odpowiadała nam dotychczasowa konwencja.

W kwestii gameplayu nie ma jakichś drastycznych zmian. Wciąż trzonem rozgrywki pozostaje eksploracja i zbieranie klocków. Świat jest spory i po ukończeniu trybu fabularnego nic nie stoi na przeszkodzie, by swobodnie się po nim poruszać wykonując zadania poboczne, które zlecają nam NPC. Pomaga nam w tym mapa, dzięki której możemy się szybko przemieszczać. W grze przede wszystkim przejmujemy kontrolę nad drużyną pierścienia, nie brakuje jednak szerokiej gamy innych bohaterów, których odblokowujemy w trakcie rozgrywki, kupując ich za zebrane klocki. Standardowo dla serii każdy z bohaterów posiada charakterystyczne dla siebie umiejętności - Frodo może rozświetlić drogę w ciemności i jak każdy hobbit przemieszczać się wąskimi korytarzami, Legolas strzela z łuku i dostaje się w wysoko położone miejsca, które są niedostępne dla reszty, Sam sadzi roślinki i rozpala ogniska, a Merry potrafi łowić ryby. Umiejętności jest naprawdę sporo i cały myk w tym, żeby w danej sytuacji przełączać się na taką postać, której zdolność pozwoli nam pokonać daną przeszkodę. Daje to naprawdę ogromną frajdę, tym bardziej, że lwią część skilli odkrywamy z czasem i aby wykonać większość zadań nieraz będziemy musieli wracać do danych lokacji i korzystać ze świeżo nabytych umiejętności lub przedmiotów, które wykona nam miejscowy kowal.

[image-browser playlist="596688" suggest=""]
©2012 Cenega.

Sama rozgrywka jest na tyle urozmaicona, że nie powinniśmy się nudzić. Jako że gra przedstawia historię ze wszystkich trzech książek (lub filmów, jak kto woli), toteż i poziomy obfitować będą w wiele ciekawych wydarzeń. Stoczymy początkową walkę z Sauronem, będziemy się skradać umykając przed wzrokiem Upiorów Pierścienia, których później zresztą przepędzimy ogniem, pojedziemy na rumaku do wioski elfów, jak i będziemy się wspinać na Górę Przeznaczenia. Gra jest na tyle zróżnicowana, abyśmy nie zdążyli poczuć znużenia ciągłym niszczeniem kolejnych obiektów i zbieraniem wypadających z nich klocków, co w sumie i tak uważam za dość przyjemny element rozgrywki.

Twórcy nieco bardziej postarali się tym razem przy starciach z bossami. Są bardziej dynamiczne i wymagające, chociaż może to nie do końca odpowiednie słowo w przypadku gry, w której nie można zginąć. Niemniej jednak trzeba teraz bardziej kombinować i gimnastykować palce niż dotychczas. Szkoda tylko, że same postacie wciąż dysponują jednym, góra dwoma atakami na krzyż. Przydałoby choć trochę rozbudować system walki, bo ciągłe mashowanie jednego przycisku nie jest zbyt atrakcyjne, czyniąc walkę z szeregowymi przeciwnikami najsłabszym ogniwem "LEGO: LotR".

[image-browser playlist="596689" suggest=""]
©2012 Cenega.

Oprawa audiowizualna jak zwykle w przypadku produktów Traveller's Tale stoi na bardzo wysokim poziomie. Muzyka bywa iście "LotRowska", jest kolorowo, a otoczenie zaprojektowano z dbałością o szczegóły i czuć w nim ducha filmowej trylogii. Nie wiem tylko czemu programiści nie próbowali nadać grze bardziej klockowego charakteru. Poza ludzikami i tylko niektórymi elementami krajobrazu, cała reszta wykonana została w bardziej realistycznym stylu, nawet większość budowli wygląda tak, jakby nie składała się z klocków. Wydaje mi się, że w starszych produkcjach klimat LEGO świata był bardziej odczuwalny.

Gra potrafi dostarczyć naprawdę wspaniałej rozrywki, szczególnie, że naprawiono niektóre niedociągnięcia z poprzednich odsłon, niemniej jednak wciąż obecne są pewne irytujące mankamenty, jak chociażby słabe AI współtowarzyszy, którzy potrafią się gdzieś zaklinować albo prąc naprzód z uporem spychać nas w przepaść. Drażni również kamera, która czasami "wariuje", zwłaszcza w trybie dla dwóch graczy, kiedy ekran dzieli się na dwie części. Niektórym przeszkadzać będzie też wspomniany wcześniej dubbing, gdyż wraz z jego wprowadzeniem gra wyraźnie straciła pod względem humoru. Jest wesoło, ale nie aż tak jak wcześniej.

[image-browser playlist="596690" suggest=""]
©2012 Cenega.

Wszelkie wady blakną jednak w obliczu frajdy, jaką sprawia obcowanie z "LEGO: Władca pierścieni". To jak dotąd chyba najlepsza odsłona plastikowego cyklu - długa, rozbudowana, doprawiona atmosferą Śródziemia i zwyczajnie udana. Choć nie udało się wyeliminować wszystkich błędów, to i tak ciężko jest się oderwać od konsoli. Tytuł przypadnie do gustu nie tylko fanom twórczości Tolkiena, ale również wszystkim tym, którzy lubią humor i dobrą zabawę, bowiem parodystyczny charakter gry z pewnością im je zapewni. Co tu dużo pisać, to pozycja, w której odnajdą się zarówno młodsi jak i starsi gracze.

Ocena: 8/10

[image-browser playlist="596691" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj