"Justice League: Throne of Atlantis" to tak naprawdę historia o tym, jak Artur Curry staje się Aquamanem, mamy zatem wszelkie podstawowe elementy superbohaterskiego originu. Są one przedstawione w sposób poprawny, a nawet za bardzo poprawny, bo można odnieść wrażenie, że twórcy odhaczają z listy odpowiednie elementy, zapominając, że trzeba tu zrobić coś więcej. Problemem tej animacji jest właśnie przeciętność i brak jakichkolwiek emocji. Wszystko ogląda się w porządku, ale nic tutaj szczególnie nie przykuwa uwagi, bo twórcy prowadzą historię w sposób oczywisty, banalny i wręcz przewidywalny. Co prawda trudno oczekiwać po originie superbohatera wielkich zwrotów akcji, jednak czegoś tutaj brakuje. Wszystko jest zbyt zwyczajne i rozwija się za szybko, by widz mógł zaangażować się emocjonalnie i cały czas utrzymywać ten sam poziom zainteresowania. Być może kłopotem jest też sam Aquaman, który nie ma tutaj zbyt wiele osobowości. Jest okrutnie sztampową postacią, tak jakby scenarzyści nawet nie próbowali nadać mu odrobiny głębi, charyzmy i cech, które wzbudzą sympatię. Przez to też, że Aquaman jest w centrum opowieści, inne postacie zostają zepchnięte na dalszy plan. Jedynie wątek Cyborga wyróżnia się na plus, bo wprowadza interesujące elementy. [video-browser playlist="613493" suggest=""] Nie zrozumcie mnie źle - "Justice League: Throne of Atlantis" to film do bólu poprawny, w którym nie brak efektownych akcji i zdecydowanie na nudę narzekać nie można. Problem mam z tym, że wiele znakomitych pomysłów, które obserwujemy, zostaje zmarnowanych mdłą realizacją. Tutaj trzeba czegoś z pazurem, co nie będzie przypominać hollywoodzkiego widowiska zrobionego po łebkach. Wydanie DVD jest też wielkim rozczarowaniem, bo nie oferuje kompletnie niczego. W materiałach dodatkowych mamy jedynie zapowiedź "Batman kontra Robin". Szkoda, że nie spróbowano pokazać fanom animacji DC kulis, które rzuciłyby światło na inspiracje i decyzje, jakie zostały podjęte przy realizacji. Dawniej zdarzały się wydania, które fajnie omawiały te sprawy, więc tym bardziej szkoda, że tutaj nic nie ma. Pod względem technicznym - dźwięk, obraz, napisy - wszystko stoi na poziomie niewybijającym się ponad standardy. "Justice League: Throne of Atlantis" bynajmniej nie jest najgorszym filmem animowanym opartym na komiksie DC, bo zdecydowanie gorsze wrażenie zrobił na mnie "Son of Batman". Ogląda się to poprawnie, ale ta historia i te postacie zasługiwały na o wiele więcej. Nic się nie wyróżnia i nie zapada w pamięć. Do jednorazowego obejrzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj