Love, Pamela to historia Pameli Anderson opowiedziana jej własnymi słowami i z jej własnej perspektywy. Ci, którzy spodziewają się, że gwiazda Hollywood nie potrafi sklecić choćby jednego, sensownego zdania, mogą się nieco zdziwić. Fragmentami biografia aktorki jest wciągająca i skłaniająca do refleksji. Wydawać by się mogło, że celem stworzenia Love, Pamela była chęć zerwania z dotychczasowym, dość infantylnym wizerunkiem. Czy jednak na pewno się to udało? Przyznam otwarcie, że nigdy nie należałam do fanów Słonecznego patrolu. O samej Pameli wiedziałam zatem tyle co nic, ale mimo to kojarzyłam ją z kiczem i plastikiem. Nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, a już najmniej tego, że ma ona do powiedzenia coś, co mogłoby mnie zaciekawić. Jednak jakimś cudem całkiem niedawno natknęłam się na dokument Pamela: historia miłosna. Zwiastun był obiecujący – historia Pameli miała być opowieścią o całkiem inteligentnej kobiecie, która wykorzystywała swój krzykliwy wizerunek, aby walczyć o ważne sprawy. Takiego oblicza gwiazdy Hollywood wcale się nie spodziewałam. Dokument o życiu Anderson mnie nie zawiódł. Pameli udało się przekonać mnie, że to poniekąd brutalny show-biznes zmusił ją do wcielenia się w pustą laleczkę na obcasach. Prawdziwa Pamela ma tymczasem do zaproponowania światu znacznie więcej. Zaczęłam z ciekawością wyglądać książki Love, Pamela, która w całości miała zostać napisana przez celebrytkę. Już po pierwszych stronach zrozumiałam jednak, że to była pułapka. Pamela w roli głupiutkiej C.J. w Słonecznym patrolu była moim zdaniem dość ciężka do strawienia, ale Pamela, która przed snem czyta Platona i zachwyca się Salvadorem Dali, jest trudna nawet do przełknięcia. Na każdej stronie i w praktycznie każdym zdaniu autorka wręcz krzyczy do czytelnika – hej, ja wcale nie jestem taka głupia, jak wszyscy sądzą. Co niestety jest... No cóż... Po prostu bardzo głupie.
Źródło: Luna
Najlepszą częścią książki są wspomnienia z dzieciństwa. Dzika natura wyspy Vancouver, toksyczny związek rodziców, nieujarzmiona wyobraźnia, która pozwala przetrwać ciężkie chwile – trzeba przyznać, że Pameli udało się stworzyć ciekawy klimat pierwszych lat swojego życia. Nie był to zbyt kolorowy czas, a mimo to aktorka nie użala się nad sobą i nie szuka współczucia. Słowami stara się jakby rozliczyć z przeszłością. Być może sama też w tych pierwszych doświadczeniach doszukuje się wytłumaczenia dla późniejszych porażek. Czytając jej wspomnienia, aż trudno uwierzyć w nadmiar nieszczęść, a już tym bardziej niewiarygodne jest to, że wszystkie te doświadczenia nie złamały Pameli i nie odebrały jej wiary w świat i ludzi. Ten początek sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z historią Kopciuszka. Biedna dziewczyna wkracza do świata marzeń. Na początku trochę nieśmiała i przytłoczona kolorami LA... nagle staje się boginią seksu przed obiektywem aparatu. To pierwsza nieścisłość – Kopciuszek pewnie nie byłby chętny do tak szybkiego porzucenia niewinności. Kolejny zgrzyt – postać z bajki mogła cieszyć się szczęśliwym zakończeniem u boku księcia. Pamela wciąż szuka swojego happy endu. Czy znajdzie go na Broadwayu? Aktorka postawiła tam już swoje pierwsze kroki. Jaki będzie jej kolejny ruch?
Pamela Anderson to miłośniczka sztuki i poezji. Już od najwcześniejszych lat towarzyszą jej dzieła najwybitniejszych twórców, a i sama aktorka lubi przekuwać swoje myśli i doświadczenia w wiersze. Chyba w tym momencie muszę dodać – niestety. Przyznam, że nie znam się dość dobrze na tej dziedzinie sztuki, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wiersze Pameli to zwykły bełkot. Połowy z nich w ogóle nie rozumiem, a druga połowa zamiast głębokiego poruszenia wywołała u mnie śmiech. W swojej biografii Pamela Anderson pozuje na połączenie Pocahontas, Grety Thunberg i Paulo Coelho. Miłośniczka dziewiczej przyrody, zaangażowana ekolożka i uduchowiona filozofka – jak te wszystkie wcielenia mają się do całokształtu jej dotychczasowej kariery? Być może nikt do tej pory w pełni nie docenił jej aktorskiego talentu? Być może Pamela nabrała wszystkich, grając słodką, głupiutką blondynkę? Ja jednak nie dam się nabrać, że Anderson jest dobrą pisarką. Jej autobiografię mogę polecić jedynie zagorzałym fanom gwiazdy. Dla pozostałych będzie to po prostu męczarnia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj